Awatar użytkownika
Nucleator
Moderator globalny
Posty: 1726
Rejestracja: 6 lata temu
Lokalizacja: LIPSK

Manilla Road

#1

Nucleator 6 lata temu

Obrazek

Obrazek

Legendarny już zespół założony przez Marka Sheltona w 1977. Zaczynali od czegoś w rodzaju space rocka, później jednak "nawrócili się" na heavy metal, serwując nam takie nieśmiertelne klasyki jak Crystal Logic, Open the Gates, Mystification czy The Deluge.

Po rozbracie z zespołem w latach 90-tych wrócili na obecne milenium, a w tym roku wydali bardzo dobry album To Kill A King i po raz pierwszy odwiedzili Polskę, dając znakomity występ.

Skład:
Mark Shelton - Guitars, Vocals (1977-1992, 1994-2018) (R.I.P. 2018) ex-Hellwell, Riddlemaster, ex-Apocalypse, ex-Circus Maximus, ex-Embryo, ex-Mark Shelton, ex-Shag Nasty, ex-The Herd, ex-The Shark Project, ex-Tumbleweed
Bryan "Hellroadie" Patrick - Vocals (1999-2005, 2007-2018) ex-Bunch of Bozos, ex-Infernal Noise
Andreas Neuderth - Drums (2011-2018) Trance, ex-Economist, ex-Ripping Entrails, ex-Viron, ex-Seduction, ex-Sudden Darkness, Roxxcalibur, ex-Excess, ex-Masters of Disguise, ex-Jameson Raid, ex-Griffin (live), ex-Savage Grace (live)
Phil Ross - Bass (2016-2018)
▼ Byli muzycy
Scott "Scooter" Park - Bass (1977-1990)
Ben Munkirs (R.I.P. 2008) - Drums (1977-1978)
Robert Park (R.I.P. 2000) - Guitars (1977-1979)
Rick Fisher - Drums (1979-1983) ex-Riddlemaster
Myles Sipe - Drums (1979)
Randy "Thrasher" Foxe - Drums (1984-1990, 1994-2000), Keyboards (1984-1990), Guitars (1990) ex-Hellwell, ex-Bunch of Bozos
Andrew Coss - Bass, Keyboards, Vocals (1991-1992)
Aaron Brown - Drums, Vocals (1991-1992)
Harvey "The Crow" Patrick - Bass (1994-1999, 2003-2007)
Mark Anderson - Bass (2000-2002) Bestialord, Sanctus Infernum, ex-Grand Facade, ex-Inner Voice, ex-Pain Purveyor, ex-Satyros
Scott Peters - Drums (2000-2003) ex-Grand Facade, ex-Boggart, ex-Mammoth, ex-Revulsion, ex-THP
Cory "Hardcore" Christner - Drums (2004-2011)
Vince Golman - Bass (2007-2010)
Josh Castillo - Bass (2010-2016)
▼ Muzycy koncertowi
Troy Olson - Drums (2000)
Andreas Neuderth - Drums (2011) Trance, ex-Economist, ex-Ripping Entrails, ex-Viron, ex-Seduction, ex-Sudden Darkness, Roxxcalibur, ex-Excess, ex-Masters of Disguise, ex-Jameson Raid, ex-Griffin (live), ex-Savage Grace (live)
Rick Fisher - Drums (2013) ex-Riddlemaster
Randy "Thrasher" Foxe - Drums (2015, 2017) ex-Hellwell, ex-Bunch of Bozos
Dyskografia:
1979 - Underground [demo]
1980 - Invasion
1982 - Metal
1983 - Crystal Logic
1984 - Open the Gates
1986 - The Deluge
1987 - Mystification
1988 - Out of the Abyss
1988 - Roadkill [live]
1990 - The Courts of Chaos
1992 - The Circus Maximus
1998 - Live by the Sword: The Very Best of Manilla Road [kompilacja]
1999 - Dreams of Eschaton (Demo '81) [demo]
2001 - Atlantis Rising
2002 - Spiral Castle
2002 - Mark of the Beast
2004 - Invasion / Metal [kompilacja]
2005 - Out of the Abyss / Roadkill [kompilacja]
2005 - Gates of Fire
2007 - Clash of Iron Vol. I - Live at Keep It True [split]
2008 - Voyager
2009 - After Midnight Live [live]
2011 - Playground of the Damned
2013 - Mysterium
2015 - The Blessed Curse
2016 - Dreams of Eschaton [kompilacja]
2017 - In the Wake [single]
2017 - To Kill a King
2019 - Roadkill Tapes & Rarities [kompilacja]
2020 - Live at Up the Hammers 2018 [live]

MA: https://www.metal-archives.com/bands/Manilla_Road/379
BC: https://shadowkingdomrecords.bandcamp.com/music
Ryszard pisze:
5 lata temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#2

yog 6 lata temu

No dobra, skoro już jest wątek to tak na szybko polecimy...

Manilla Road była zawieszona przez raptem 2 lata, a nie - jak się często mylnie uważa - przez całe lata 90.

Circus Maximus to album innego projektu Marka Sheltona, wydany pod tym szyldem przez chylący się ku upadkowi francuski Black Dragon. Wytwórnia ta miała spore problemy na początku lat 90., bo ich główny dystrybutor został zamknięty przez rząd za jakieś konkretne przewały i wszystko posypało się jak domek z kart, toteż chwytali się brzytwy i bez zgody Marka wydali to jako Manilla Road. To solidnie zabolało pozostałych członków projektu The Circus Maximus.

Ogólnie to Black Dragon ostro odpierdalał, bo np. produkcja francuskiej wersji Crystal Logic i ten sławetny kuriozalny nosowy wokal to nie jest w zasadzie głos Sheltona, tylko jakaś niedojebany producent uznał, że tak będzie lepiej i coś tam powycinał, poprzycinał i brzmi jak brzmi. W sumie może to i fajnie, bo jakby nie patrzeć te przedziwne wokale obrosły dziś już niemałym kultem.



Mark of the Beast z 2002 roku to de facto drugi po Invasion album, jaki nagrała Manilla, jednak nie byli z niego zadowoleni, szli już bardziej w kierunku heavy metalu i w to miejsce nagrali, bardzo przeciętny jak na ten zespół krążek o prostym tytule Metal. Mark of the Beast natomiast to przezajebisty hard/space rock, dużo bardziej udany niż na debiutanckim, nieco dziwacznym Invasion.



Dalej już wyszło legendarne Crystal Logic napakowane szlagierami po brzegi, będące biblią wyśmienitych riffów i wspaniałych motywów. Następne, Open the Gates to już dojrzały klasyk z wyjebaną linią basu i wszystkim, co najlepsze w muzyce metalowej. Kult absolutny, może nawet lepsza płyta od Crystal Logic. Za perkusją zasiadł Randy "Thrasher" Foxe i rozpierdolił system.



The Deluge dobrze pokazuje, jak bardzo pod prąd zapierdalał Shelton z ekipą - krążek zaczyna się od... mocarnego solo na perkusji. Kolejna znakomita płyta z repertuaru zespołu i kolejny klasyk.

Mystification, obchodzący w tym roku 30-lecie to ostatni album, który bezsprzecznie można uznać za manillowy kult, kolejny raz wypakowany przebojami, riffami, których należy słuchać na kolanach i zajebistymi wokalami. Uwielbiam, chyba 3-ci najlepszy ich album w moim osobistym rankingu.

Dalej jest trochę gorzej. Out of the Abyss to już rejony mocniej thrashowe (na Mystification też już to słychać choćby w Death by the Hammer). Bardzo mocny krążek. O ile pamiętam Shelton i spółka kupili do tego materiału własne studio, aby uzyskać lepszą produkcję, jednak efekt był odwrotny. Chyba ten album kosztował ok 20tyś dolców i wyszli praktycznie na zero.



Zjazd całej branży spowodował, że kolejny album - The Courts of Chaos nagrano po kosztach - Randy Foxe nagrał partie perkusji, wysamplował je i na albumie perka gra z tychże jego autorskich sampli. To nadało wydawnictwu oryginalny charakter. Podczas nagrań perkusista i basista nie przebywali ze sobą w jednym pomieszczeniu (ten drugi ostro ćpał, a Randy nie). Shelton uznał więc, że świetlista droga Manilli dobiegła do końca.

Randy to był swoją drogą (i dalej jest, bo grywa z Manillą jak grają u siebie) wyjebany bębniarz i ścigał się z Markiem na koncertach, kto będzie szybciej napierdalał, a kto wymięknie. Kolo też robił akcje w stylu jedną ręką grał na perkusji, a drugą na klawiszach. Uroczy ziomek.

Dalsze mam już ciut mniej osłuchane, poza Spiral Castle z 2002 roku, na którym, po średnio udanym albumie po dłuższej przerwie, Atlantis Rising Mark Shelton powraca w pełnej chwale i serwuje kolejne arcydzieło heavy metalu. Płyta wybitna.



Mysterium jest tragiczne, wokal Hellroadiego tam brzmi jakby sam nie wierzył, że się komuś będzie chciało tego słuchać. Kolejny, The Blessed Curse z 2015 wyszedł już o niebo lepiej. Najnowszego jeszcze nie słyszałem.

Koncert w Stodole - misterium heavy metalu, wielkie święto tej muzyki i bite 2 godziny 15 minut wyjebanego show na poziomie gigów Iron Maiden. Absolutne mistrzostwo tak pod względem czysto muzycznym, atmosfery jak i przyjęcia kapeli przez fanów i fanów przez kapelę. Przypuszczalnie najlepszy koncert na ziemiach polskich roku pańskiego 2017. Kto nie był powinien żałować do końca życia.

Podobno jeszcze Voyager jest prawie na poziomie wikińskiego Bathory, ale słabo znam to nie będę farmazonił.

Podsumowując:


I've made my own code - sold my soul to Manilla Road.

WORSHIP THEM.


Wywiady w Polsce / koncert w Warszawie

Dobry ziomuś miał szczęście przeprowadzić przy wiśniowej Soplicy godzinny wywiad przed kamerą podczas ich pobytu w Warszawie. Bardzo polecam:



Gadany wywiad z aktualnym perkusistą Manilli, Neudim nagrany w podobnym czasie:



Więcej o koncercie i wrażeń z niego w wątku mu poświęconym: viewtopic.php?f=13&t=486




A poniżej 48 minut nagrania ze zwieńczenia koncertu, rozpoczynającego się od Dreams of Eschaton - chyba na życzenie polskich fanów, bo strasznie z kumplami katowaliśmy ten kawałek kiedyś i dużo śmiechu z Remember well my friend, a warlord never cries mieliśmy, więc kolega z wywiadu powyżej, Zdan napomknął zdaje się o tym, by nie zapomnieli dorzucić tego 13+ minutowego szlagieru do setlisty.

Same kawałki z Crystal Logic + niegrany wcześniej na trasie po Europie Heavy Metal to the World w ramach bisu.

Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#3

yog 6 lata temu

Słyszał ktoś już tegoroczny To Kill a King? Jak dla mnie ciut przydługa płyta, z 10 min krótsza by mogła być spokojnie zamiast tych 61 minut. Niemniej jednak, tytułowy kawałek to niewątły killer, a solo z niego jest, przypuszczam, najlepszym jakie słyszałem w tym roku (chyba z 2 minuty trwa, swoją drogą). Jak zwykle przy nowszych płytach Manilli mam zastrzeżenie głównie do niektórych wokali Bryana, a dokładniej ich linii melodycznych (np. początek drugiego kawałka na płycie - Conqueror - TRAGEDIA). Manilla robiła to dziesiątki razy już i nigdy nie było to jakieś wspaniałe, a od jakiegoś czasu te melodie "wyluzowanego wojownika" brzmią dość żenująco. Żeby nie było - Bryan na żywo jest zajebistym frontmanem i pełen szacun do gościa, bo bez niego by dziś Manilla Road nie było.

Oficjalny stream:



(artwork oczywiście autorstwa Paolo Girardiego)
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#4

yog 5 lata temu

Sam ze sobą tu piszę, więc dla własnego spokoju edytowałem błąd w dyskografii (pojawiający się na niemal wszystkich serwisach) - Open the Gates wyszło w grudniu 1984, ale wytwórnia chciała to sprzedawać jako nowość i stąd na albumie data 1985. Info pochodzi od samego Marka Sheltona.

Czas na 2 tygodniowy maraton z Manilla Road, coby tekstów nie pozapominać przypadkiem przed heavymetalowym koncertem roku!
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#5

yog 5 lata temu

TITELITURY pisze:
5 lata temu
Co tu się na forum odjaniepawla ?

Obrazek

Ponieważ za sprawą grania w "Tyranny" mam fazę na klimaty fantasy (gra jest bdb jeśli się nie malkontenci ), postanowiłem zmierzyć się z grajkami w klimacie, a ponieważ Yog od paru miesięcy podniecał się koncertem Manilla Road, padło na ten zespół. A nóż mi hejwi metal zaskoczy i zostanę fanem ? Ale póki co ciężko. Fajne te balladki i nie będę zaprzeczał, że to muzycznie jest zajebiste, ale wchodzi jak ciepła wódka. Niby wódka, ale jednak ciepła, więc ryj krzywi. Ale nie będę ustawał w trudzie zostania prawilnim wojownikiem metalu. Może kiedyś złapię bakcyla, zapuszczę i wytapiruję włosy, naoliwię klatę i pójdę na miasto rwać siksy.

I jak mi hejwi nie wchodzi, tak wystarczy to wymięszać z innymi gatunkami, a z miejsca jestem szczęśliwy jak berbeć przy cycu.

Obrazek
A @TITELITURY co do Manilli to nie jest chyba kapela, co tak od razu wchodzi, nie zniechęcaj się, wokal jednak mocno charakterystyczny, a da się pokochać ;) Ogólnie to oni grają czasem bardziej thrashowo jak na Mystification, czasem ciut nie death metal na Out of the Abyss. Sporo dobrej muzyki ogólnie, bo jest też znakomity space rock w postaci Mark of the Beast ;)
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
Nucleator
Moderator globalny
Posty: 1726
Rejestracja: 6 lata temu
Lokalizacja: LIPSK

#6

Nucleator 5 lata temu

Po prostu panicz Titelitury źle wybrał, skoro to dla niego pierwszy raz z Manillą, a z heavy metalem jak sam pisał - mu nie po drodze. Spiral Castle to jedna z płyt nagranych po powrocie Manilli po tych dziwactwach pokroju Circus Maximus i innych, a te z kolei są nieco ciężko przyswajalne. Takiego Kill the King ostatnio sam słuchałem i niekiedy ziewałem od tych balladowych momentów. Zamiast tego więc niech sobie panicz puści Crystal Logic. To jest kapitalna płyta z kapitalnymi przebojami, przy których pierdy od szwedzkiego Ghosta można spuścić po oddaniu na nich ekskrementów. Włącz sobie Necropolis, pośpiewaj "Through the jungle by the river Styx...." , potem zaintonuj "Seven-eyed wonder Mystery to man..." z The Ram i całą resztę. Tam praktycznie każdy tekst chcesz śpiewać z Sheltonem, czy to oniryczne The Veils of Negative Existence, czy kawałek tytułowy z kapitalnym środkowym zwolnieniem.

I baw się, i tańcz, i tańcz. Nie ma chuja, żeby nie zaskoczyło. I tak swoją drogą to Manilla Road zawsze uważałem za takiego hrabię heavy metalu, do którego naoliwione gołe klaty niczym z Manowar ni cholery nie pasują. Mam takie głupie wrażenie, że to faktycznie muzyka z błękitną krwią.
Ryszard pisze:
5 lata temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#7

yog 5 lata temu

Nucleator pisze:
5 lata temu
Po prostu panicz Titelitury źle wybrał, skoro to dla niego pierwszy raz z Manillą, a z heavy metalem jak sam pisał - mu nie po drodze. Spiral Castle to jedna z płyt nagranych po powrocie Manilli po tych dziwactwach pokroju Circus Maximus i innych, a te z kolei są nieco ciężko przyswajalne.
Spiral Castle to najlepszy album po Courts of Chaos, ale mimo wszystko - bardzo średni wybór :P
Nucleator pisze:
5 lata temu
I baw się, i tańcz, i tańcz. Nie ma chuja, żeby nie zaskoczyło. I tak swoją drogą to Manilla Road zawsze uważałem za takiego hrabię heavy metalu, do którego naoliwione gołe klaty niczym z Manowar ni cholery nie pasują. Mam takie głupie wrażenie, że to faktycznie muzyka z błęktiną krwią.
Bo słuchając Manilli ma się wrażenie, że to "an art revealed to no-one, some say insanity" ;)
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Endymion
Master Of Reality
Posty: 296
Rejestracja: 6 lata temu

#8

Endymion 5 lata temu

yog pisze:
6 lata temu
Słyszał ktoś już tegoroczny To Kill a King?
Zajebiście mi się podoba, leci od dwóch dni. Znakomicie wyważone melodyjne, spokojne momenty z metalowym ogniem. Solówki klasa, podobnie wokal Sheltona. Dużo lepsza niż Mysterium czy Playground of the Damned.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#9

yog 5 lata temu

Mysterium i Playground of the Dead to raczej najgorsze Manille, więc nie jest to jakiś wielki komplement ;) Mi się ten nowy średnio podoba - te kawałki, co na żywo ostatnio grali fajne - tytułowy i In The Wake. Reszta meh. Okrutnie umęczony wokal Hellroadiego czasami tam jest.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
Nucleator
Moderator globalny
Posty: 1726
Rejestracja: 6 lata temu
Lokalizacja: LIPSK

#10

Nucleator 5 lata temu

Sheltona pamięci żałosny post


Jak tak patrzę dotychczas na swoje życie, to Manilla Road jest jedną z jego najważniejszych kapel. Muzyka Marka Sheltona towarzyszyła mi w różnych momentach mego żywota, zarówno w chwilach radosnych, jak i tych smutnych. Co więcej, Crystal Logic leciał w domu, gdy po raz pierwszy było dane mi zakosztować sytuacji in flagranti z moją obecną narzeczoną. Tak więc każdy odsłuch lwiej części dyskografii MR to nie tylko ambrozja dla moich uszu, ale też mnóstwo retrospekcji i wspominek. Wspomniana kryształowa logika była moim pierwszym zetknięciem z zespołem - i szybko zakochałem się w epickiej aurze tego albumu wyzierającej z każdej sekundy nagrania. I jego różnorodności - jest rozpędzone Necropolis, kroczące Riddle Master, tajemnicze The Veils of Negative Existence i pomnikowe Dreams of Eschaton z podpierdolonym od Angel Witch riffem, co mi jednak absolutnie nie przeszkadza.

Następne Open the Gates i The Deluge udowodniły, że odkryłem jedną z największych kapel, jakie parały się heavy metalem. Zespół wypracował już własny, charakterystyczny styl, a ponadto dobrze odnajdywał się zarówno w cięższym graniu, jak i w balladach jak choćby The Ninth Wave, przy którym większość ballad może spierdalać w podskokach. Spora zasługa w tym Sheltona, którego niezwykle liryczny i "plastyczny" głos nadawał tekstom poświęconym wątkom fantasy nowego wymiaru. Nawet, gdy brali się za bary z thrashem na Mystification i Out of the Abyss, to i tak słychać było, że to Manilla Road.

Problem pojawił się później, bo takiego The Courts of Chaos do dziś nie jestem w stanie słuchać. Niemniej powrót do żywych po "śmierci" ansamblu Markowi wyszedł - uwielbiam to, jak takie Mark of the Beast czy Atlantis Rising są nieprzystępne i wymagające dla słuchacza. Szkoda tylko, że ostatnie albumy nieco odstawały jakością i brakowało im magii zaklętej choćby w Spiral Castle. Niemniej i tak Mark zostawił światu dzieła, o których mam nadzieję nikt nie zapomni. Cieszy mnie fakt, że widziałem ich rok temu na żywo w stołecznej Warszawie, gdzie wypadli znakomicie, a co najważniejsze, samemu spiritus movens się bardzo podobało. Niestety, w tym roku nie mogłem się stawić i do głowy mi nie przychodziło, że to ostatni gig w Polsce, zanim wybije godzina smoka i przed Sheltonem otworzą się bramy do innego świata. Spoczywaj w pokoju, mistrzu.


Mój ulubiony song:

Ryszard pisze:
5 lata temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#11

yog 5 lata temu

Nucleator pisze:
5 lata temu
Mój ulubiony song:

Mój również, a choć zabrakło go na ich pierwszym koncercie w Polsce - był to jeden z najlepszych występów na żywo, w jakich uczestniczyłem. Na drugim już nie zabrakło. Trzeciego koncertu w Warszawie zabraknie mi bardzo.

Chyba niczego tyle przez ostatnie dwa lata nie słuchałem, co Manilla Road i sądzę, że jest to aktualnie mój ulubiony heavymetalowy band. Był.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
deathwhore
Tormentor
Posty: 4411
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej

#12

deathwhore 5 lata temu

To chyba też moja ulubiona piosenka zespołu i czuję się poniekąd dumny, że słyszałem to na żywo.

Heavy metal zdecydowanie nie jest moim ulubionym stylem muzycznym, ale zdecydowanie dwa koncerty Manilla Road to najlepsze koncerty jakie widziałem na żywo.
Nebiros pisze:
4 lata temu
A w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
Awatar użytkownika
pit
Tormentor
Posty: 5423
Rejestracja: 6 lata temu

#13

pit 5 lata temu

Ostatnio odświeżyłem sobie kilka płyt i nadal mam pewne problemy z wokalem, to co mi się podoba, to wrażenie, że oni cały czas mają więcej wspólnego z Hawkwind niż z Iron Maiden, czy innym Manowar.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#14

yog 5 lata temu

Problemy z wokalem mijają, jak zaczniesz wspólnie z nim śpiewać, wtedy się okazuje, że to najlepszy wokal na świecie.

Oni zaczynali od grania na pograniczu Hawkwind i Hendrixa, z heavy metalu to była wtedy co najwyżej dwójka Judasów.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
pit
Tormentor
Posty: 5423
Rejestracja: 6 lata temu

#15

pit 5 lata temu

Hawkwind też strzelił kilka płyt które mają więcej wspólnego z heavy metalem niż ze space rockiem. I wydaje mi się, że razem z Manillą mieli wtedy wywalone na heavy metalowe trendy. Każda grupa podążała we własnym kierunku. Oczywiście koncept Manilli Road przyjął się znacznie lepiej, ale nadal czuć pokrewieństwo między obiema kapelami.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#16

yog 5 lata temu

Chuja tam też się przyjął, grali całe życie dla góra 200 osób, a większość czasu pewnie dla 50. Coś tam zaczęło być słychać o nich po 40 latach kariery dopiero, ale nim się jakaś tam sława zaczęła to się wszystko skończyło. Z pewnością kuriozalna nazwa w połączeniu z dziwacznym wokalem i progresywnym doomowatym heavy metalem, z wątpliwą jak na drugą połowę lat 80. produkcją, nie przyciągała tłumów, a w USA to jest dużo bardziej anonimowa kapela niż w Europie, jakimś cudem ;)

Zresztą w tej muzie jest jakaś taka dziwnie pojęta europejskość, jakby historia widziana bardziej przez pryzmat legend niż pisanych dokumentów. To dużo enigmatyczności całemu projektowi dodaje i choć teksty czasem nieco zabawne, to tym zapamiętałym mitologizowaniem wzbudza jakąś nostalgię. Ale nie wiem, może sobie wkręcam, że Necropolis nigdzie tak dobrze zabrzmieć nie może, jak w Warszawie ;)
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
pit
Tormentor
Posty: 5423
Rejestracja: 6 lata temu

#17

pit 5 lata temu

Chodziło mi o metalowy styl obu zespołów. Jasne, że ogólnie rzecz biorąc Hawkwind jest znacznie bardziej popularny i wpływowy. Jednocześnie znalezienie kapeli która grałaby w stylu z "Choose Your Masques", czy "The Chronicle Of The Black Sword" graniczy z cudem.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#18

yog 5 lata temu

David T. Chastain, znany z czwartoligowego heavy/speedowego zespołu Chastain i wzięty producent trzecioligowego heavy metalu, zapowiada premierę jego wspólnych nagrań z Markiem Sheltonem (znanym z Manilla Road). Zarejestrowano je jeszcze w latach 80.

Choć wygląda, jakby Chastain postanowił o sobie przypomnieć opinii publicznej, podobno panowie rozmawiali o tym od lutego bieżącego roku. Dwa dni przed śmiercią, Mark wysłał Davidowi komentarze, jakimi miało być opatrzone planowane na koniec 2018 roku wydawnictwo. Płytka ukaże się sumptem Pure Steel Records.

Skład:
Mark Shelton - vocals, lyrics, melodies
David T. Chastain - guitars, bass, drum programming
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#19

yog 5 lata temu

Płytka wyszła 26 października pod nazwą Shelton Chastain - The Edge of Sanity: 88 Demo Session. Okładka:

Obrazek
Promocyjne lyric video do utworu tytułowego, opowiadającego o sromotnej karze, jaka spotyka szabrownika grobowca starożytnych królów:



Jest bdb, chętnie obadam całość. Dość thrashowo to brzmi.

Więcej info o okolicznościach powstania wydawnictwa:
► Pokaż
https://www.leviathanrecords.com/sc.htm pisze:The Metal world was shocked with the recent demise of the legendary Mark 'The Shark' Shelton best known for his work with Manilla Road. In February 2018 Mark and David T. Chastain began discussions about releasing some music they had recorded together in the late 80s. Over the following months they worked together in getting everything ready for release in late 2018. Just 2 days before Mark's passing he was sending in thoughts and comments to be included in the final product. Everyone involved knew how excited Mark was about this release and we wanted to make sure it was released exactly in the way Mark wanted. This is the story of that release.

Metal Icons Mark Shelton (Manilla Road) and David T. Chastain (Chastain) joined forces back in the late 80s to record a collection of songs that they planned to release at some point. Little did they ever envision that it would be 30 years later!! While the audio quality may not be up to today's major label studio standards the musical quality of this demo is top notch. Mixing David's music and Mark's voice resulted in what can only be described as "Classic Metal for the Ages."

Mark recently said: "David had contacted me after my band, Manilla Road, had released the 'Out of the Abyss' album with his label, Leviathan Records. He had these songs written musically but no vocal parts. He set me on the task of putting lyrics and melodies to the songs. I remember feeling very flattered and honored that he had thought of me for this endeavor."

"'Edge of Sanity' is a song that is about a curse on a Pharaohs tomb. 'Fields of Sorrow' is about the effects of nuclear holocaust. 'Orpheus Descending' is the huge epic of these songs that was quite the challenge to write. Primarily because of the topic I chose. It is a musical retelling of the Greek tale of Orpheus going to Hades and trying to bring back his love from death with his magikal music."

"I personally have always thought that, even though these songs were demo recordings, all of them were maybe the heaviest stuff David had ever written. And I still think that his guitar work on these songs is some of the best he ever did. So I'm very pleased to see this music finally find the light of day and find its way to the ears of the public. I have always had high regard for David and his musical capabilities and it was and still is an honor to call this great musician friend. I hope you all enjoy this material as much as I do. Hammer Up and Nails Down."

David adds: "I have always been very impressed with Mark's intelligent lyrics, melodies and his unique and dynamic voice. Mark and myself really weren't worried about any sort of commercial success when we recorded this music and we were just having fun. I am not sure why we never went into a professional studio and recorded these songs other than maybe we didn't want the distraction from our main bands. We more or less just forgot about the music over time as we both wrote and recorded mountains of material over the years. There are a few mistakes here and there that I would like to fix but we no longer have the multi-track tapes to do so. So it is what it is, warts and all!"

No one remembers the exact completion date of the recordings. It may have been recorded over a couple of years as this was a side project. Manilla Road and Chastain were their main focus. However it is agreed the project started in 1988.

David says: "I have always loved these songs and my band Zanister actually covered the track "The Edge of Sanity" back on our first album. All of these tracks are still cool to me. There are 2 versions of 'Orpheus Descending'. One is around 12 minutes and we have a long version that is over 20! Definitely the longest songs I have ever released. It was cool to record such epically long tracks and try to make them cohesive. Especially with 2 different versions! Mark's amazing epic lyrics tell the same story it is just the music that is expanded on the Extended Version. With Mark now gone I will always think very highly of this music and I still marvel at his talent."

After all is said and done it seems SHELTON CHASTAIN was a collaboration watched over by the Metal Gods!

Album Credits
Track listing:
1. The Edge of Sanity (4:09)
2. Orpheus Descending (11:47)
3. Fields of Sorrow (4:52)
4. Orpheus Descending (Extended) (21:09)

All selections written by Mark Shelton & David T. Chastain
Leviathan Music (BMI)

Mark Shelton- All Vocals, Lyrics and Melodies
David T. Chastain- All Guitars, Bass, Drum Programming & Kurzweil

Vocals Recorded at Midgard Sound Labs in Wichita, KS
All other recording, mixing and mastering at Leviathan Records Studios in Cincinnati, Ohio and Atlanta, GA
Cover Artwork by Rainer Kalwitz
Logo by Piotr Szafraniec
Other artwork created by Steven Taylor
Produced by Shelton Chastain

Dedicated to the music, lyrics and memory of Mark 'The Shark' Shelton
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
Nucleator
Moderator globalny
Posty: 1726
Rejestracja: 6 lata temu
Lokalizacja: LIPSK

#20

Nucleator 5 lata temu

Bardzo ładny kawałek, z które bije klimacik rodem z Mystification. Świetne wokale Sheltona, ponure riffy i bardzo ładne solo. Muszę więc sprawdzić czym prędzej całość.
Ryszard pisze:
5 lata temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Awatar użytkownika
Astral
Fallen Angel Of Doom
Posty: 336
Rejestracja: 5 lata temu

#21

Astral 5 lata temu

Cała płyta tego Chastaina lepsza od ostatnich płyt Manilli. Polecam.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#22

yog 4 lata temu

Tej płytki z Chastainem wciąż nie dane mi było słyszeć, ale wróciłem do trzeciej najlepszej w moim mniemaniu Manilli, Mystification, i chciałbym wszystkim powiedzieć, że jedynie wersja zaczynająca się od Haunted Palace jest real. Ta z 2000, która zaczyna się od Up From the Crypt ma zaburzoną dramaturgię i ją odradzam. Brzmi też chyba gorzej po remixie i remasterze. Nie wiem na co to komu, bo płytka jak była w 1987 roku, tak po dziś dzień jest zakurwista.

Pięknie było uczestniczyć w obchodach 30-lecia tego krążka.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Elementw
Master Of Puppets
Posty: 194
Rejestracja: 5 lata temu

#23

Elementw 4 lata temu

Z Mistification też mam wspomnienia. Akurat tuż przed egzaminem do LO w 1988 (o kurwa mać jak zapierdala czas) nagrałem ją sobie z radia. Pamiętam, że zapowiadacz próbował tłumaczyć tytuły i ,,dragon" chyba rozumiał jako żołnierza.
Elementw
Master Of Puppets
Posty: 194
Rejestracja: 5 lata temu

#24

Elementw 4 lata temu

Wspomnienie wczesnej IIIRP we wkładce wydania jubileuszowego

Obrazek
Awatar użytkownika
TITELITURY
Tormentor
Posty: 4602
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: Chmurokukułczyn

#25

TITELITURY 4 lata temu

No i dorosłem także do tej muzyki. Lepiej późno, niż wcale, choć koncertu już sobie nie obejrzę. Nadal nie lubię heavy metalu, ale ten jest inny. Dużo tam riffów, które potem zainspirowały death oraz black, a już płyta "Potop", to w ogóle krążek rozsadzający ramy gatunku, opartego na takim tam monotonnym popierdywaniu perkusji oraz wesołych przyśpiewkach. Może gdybym trafił na ten zespół, kiedy zaczynałem słuchać ostrzejszych brzmień, a w miesięczniku "Reset" zamiast chujowego Iron Maiden poświęciliby artykuł Amerykanom, mój gust muzyczny ukształtowałby się zupełnie inaczej. Tymczasem jest jak jest, ale horyzont muzyczny rozszerzy się chociaż o tego klasyka.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
Elementw
Master Of Puppets
Posty: 194
Rejestracja: 5 lata temu

#26

Elementw 3 lata temu

W naszym pułku przybyło!
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#27

yog 3 lata temu

Elementw pisze:
4 lata temu
Pamiętam, że zapowiadacz próbował tłumaczyć tytuły i ,,dragon" chyba rozumiał jako żołnierza.
Pewnie mu się pomyliło z dragoon ;)

PS. Cieszę się, Titku, że jednak to przednie granie przypadło Ci do gustu :)
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#28

yog 3 lata temu

Puściłem sobie wczoraj w nocy rybackie Atlantis Rising Manilki i się skończyło na tym, że większość tych mniej znanych, a również zajebistych (a przynajmniej zacnych) płytek poleciało. Póki co: spacerockowe Mark of the Beast (piękny klimat apokaliptycznego, sennego kwasowania), thrashowe Out of the Abyss i thrashe na automatach z The Courts of Chaos, a aktualnie wspinamy się w górę schodów Spiral Castle. Piękna muzyka. Wiadomo, do manillowej wielkiej czwórki bez podjazdu, ale piękna.

Edit: Poszły jeszcze zwieńczony riffem z The Ninth Wave tryptyk Gates of Fire i nordycki Voyager, nowszych już mi się nie chciało, bo dużo gorsze są te materiały.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#29

yog 2 lata temu

Może ktoś będzie miał ochotę na ostatni koncert "Manilli", a dokładniej - hołd z gościnnym udziałem muzyków innych kapel, między innymi Leifa z Candlemass, jaki miał miejsce w 2019 roku na festiwalu Keep It True. Polskim akcentem jest występ Marty Gabriel. Koncert ten, wyjątkowo, transmitowany był na żywo przez organizatora festu i do dziś można go za free obejrzeć na youtubie:



W Tribute to Mark Shelton wzięli udział:

Guitars:
Kostas Tzortzis BattleroaR
Kalli Masters of Disguise
Gianluca Silvi Battle Ram, DoomSword
Tann Ironsword Ironsword

Bass:
Phil Ell Ross Manilla Road
Jarvis Leatherby Night Demon
Leif Edling Candlemass

Drums:
Rick Fisher Manilla Road
Randy Foxe Manilla Road
Andreas Neudi Neuderth Manilla Road

Vocals:
Bryan Patrick Manilla Road
Marta Gabriel Crystal Viper
Jake Rogers Visigoth
Alexx Stahl Roxxcalibur, Bonfire
Deathmaster DoomSword

Szczerze powiem, że jakby grał taki cover band z tym całym Deathmasterem z Doomsworda na wokalu i Kallim z Masters of Disguise na gitarach to bym chętnie posłuchał. Wokalista z Visigoth wypadł bardzo słabo, jakby kawałków nie znał za dobrze, albo je wczoraj poznał. Zawsze mi typ nie pasował, jak i ten cały jego nudny hord. Występ Deathmastera natomiast tak mnie uradował, że po kilkunastu latach postanowiłem sobie przypomnieć trzy pierwsze płyciwa Doomsword i dwa dni je katowałem potem. Znakomita epicka nuta.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Elementw
Master Of Puppets
Posty: 194
Rejestracja: 5 lata temu

#30

Elementw 2 lata temu

Ale przyznajmy, ten hołd iście niszowy. Mercyful promowała olmajti metalika, czy ktoś przyzna się do tego zacnago trupa.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#31

yog 2 lata temu

Prawda to, bardzo niszowy, w zasadzie poza Candlemass samo ostre podziemie (Visigoth pewnie najmniejsze?). Niemniej jednak mam wrażenie, że na szczęście jeszcze przed śmiercią Marka zdążyła się Manilla Road stać kultowa - to jak ich polska publiczność pierwszy raz przyjęła, jak ich w innych miejscach w Europie przyjmowali, choćby na tym Keep It True, w jakiś sposób zdążył jeszcze za życia stać się legendą i chyba umierał szczęśliwym człowiekiem, tuż po zejściu ze sceny, ze świadomością że jego muzyka coś tam znaczy dla osób, których nigdy nie spotka, a może nawet się nie urodziły i tak to kując riffem swój pomnik od spiżu trwalszy, wpadł w czaso-pułapkę, o której niegdyś śpiewał, zyskując nieśmiertelność.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
DiabelskiDom
Moderator globalny
Posty: 4124
Rejestracja: 7 lata temu

#32

DiabelskiDom 2 lata temu

No tak, chyba czas, żebym się w końcu wypowiedział w tym wątku. Akurat ostatnio mam fazę na Manillę; odświeżanie, poznawanie nieznanego itp, zatem jest to bardzo dobra okazja, żeby coś skrobnąć. W ramach tego powrotu celowo nie słuchałem Crystal Logic, bo ten album mam osłuchany już milion razy i warto żeby ustąpił miejsca innym. A tak serio, to dlatego go nie słuchałem, bo jakbym sobie puścił to płyciwo, to guzik by było z słuchania innych :)

Ale do rzeczy. Pierwszy raz w ogóle miałem przyjemność posłuchać Mark of the Beast, czyli albumu wydanego w latach dwutysięcznych, a faktycznie stworzonego ponad dwadzieścia lat wcześniej, jako drugi album zespołu. Snujący się, psychodeliczny space rockujący heavy, tak można go podsumować. Długie, w większości blisko 10-minutowe kawałki, ale płynące bardzo przyjemnie. Jednakowoż fazę na fantastyczne klimaty odziane w epicki heavy metal musiałem zaspokoić czymś innym.

Open The Gates zaskoczyło, jednak trochę na minus. Ogólnie bardzo dobra płyta, w sumie obok Kryształowego Lodzika miałem ją odsłuchaną najwięcej razy i uważałem, że to drugi najlepszy album. Chociaż jako całość mnie nie rozjebała tak jak parę lat temu, gdy ją usłyszałem, to obfituje w parę zajebistych numerów, z Astronomica czy Road of Kings na czele.

O wiele lepiej niż przy Open The Gates bawiłem się za to przy dwóch późniejszych albumach, mianowicie The Court of Chaos oraz Mystification. Pierwszy z wymienionych to delikatny zwrot w kierunku rozbudowanych, trochę nawet progresywnych kawałków (a może to jakieś reminiscencje klimatów z Mark of the Beast, pisanego w końcu kilka lat wcześniej?). To znaczy, ciągle zasuwają do przodu, galopują a pan Shelton epicko przez duże "E" wyśpiewuje kolejne linijki tekstów, ale teraz tematy wybiegają czasem bardziej swawolnie poza heavy/thrashową drogę. Druga płyta za to, wcześniej średnio osłuchana Mistyfikacja teraz jawi mi się jako kopalnia hitów porównywalna z Crystal Logic. Haunted Palace, Death by the Hammer, Children of the Night - przebój za przebojem. Kapitalny materiał.

Może kiedyś uda mi się posłuchać czegokolwiek stworzonego po The Court of Chaos, bo nie słyszałem w zasadzie nic :)
Panzer Division Nightwish
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17447
Rejestracja: 7 lata temu

#33

yog 2 lata temu

Moim zdaniem to Open the Gates to jest najlepsza Manilla, tylko że ten album jest raczej mało przebojowy i się dość snuje przy takim Crystal Logic, który jest w większości raczej prostym hejwiorkiem. Na Open the Gates znacznie więcej takiej mistycznej atmosfery nieuniknionej zagłady, jakieś samobójczej niemal wyprawy. Ja tam słyszę wręcz jakiś proto-black metal czasami nawet, na basie w szczególności się odbywa takie mayhemowskie przyzywanie duchów, a przynajmniej zadawanie pytań wyroczni.

Jeśli mówimy o zabawie, to rzeczywiście tutaj jej za dużo nie ma. Jak kojarzę, to Mark jest po części odpowiedzialny za podpisanie przez Candlemass kontraktu z Black Dragon i na Open the Gates jest trochę podobnych klimatów. Choć to na dwa lata przed debiutem Szwedów (nie pamiętam czy już epka Nemesis wtedy wyszła), to ja to traktuję jako heavy/doom, podczas gdy taki Crystal Logic to faktycznie w głównej mierze zabawa, poza dwoma ostatnimi kawałkami może, które też wkraczają w smutniejsze, bardziej refleksyjne rejony. I muza z Open the Gates to właśnie przede wszystkim taka refleksja, dla mnie przynajmniej. No i kurwa cudowne brzmienie perkusji, nigdy wcześniej ani nigdy potem tak pięknie epickich tonów ona w Manilli nie miała. I to brzmienie dziś słyszę np. w Darkthrone z Old Star. Jeśli chodzi o mnie, to obok Nightfall Candlemass i Twilight of the Gods Bathory uważam Open the Gates za Święty Graal podniosłego doomowanka. Płyta tajemnicza niczym mgły Avalonu i kłująca głęboko niczym ostrze Excalibura.

Mark of the Beast traktuję jak i debiut Invasion jako prog/hard rock, nie metal, a moja ukochana, bardzo smutna stamtąd piosenka stamtąd to w ogóle nie wiem czy rock nawet jest:



Edit: W necie teoretycznie jest data premiery Open the Gates jako 1985, ale pamiętam jakiś komentarz Marka na youtubie czy wywiad, w którym opowiadał, że to wyszło jakoś w listopadzie/grudniu 1984, tylko wydawca uznał, że lepiej się będzie sprzedawać jako nowość z datą 1985 (stąd te moje 2 lata do debiutu Candlemass wspomniane powyżej). Przeklejono to na discogs, jak teraz patrzę, więc wkleję i tu:
Mark "The Shark" Shelton pisze:You see the album was recorded in 84 and it first hit the sales racks in France in November or December of 84. Black Dragon decided to date their pressing 1985 because it was so close to the end of the year. They thought it would stand o a better chance of getting more attention as a new year release. So I have always considered Open The Gates a 1984 release.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
encyklopedia metalu
Posty: 65
Rejestracja: 2 lata temu
Kontakt:

#34

encyklopedia metalu 2 lata temu

Jeśli chodzi o Mark Of The Beast, to trzeba koniecznie zaopatrzyć się w składaneczkę Dream Of Eschaton, by przy okazji podziwiać koncertowy majestat ekipy.
Elementw
Master Of Puppets
Posty: 194
Rejestracja: 5 lata temu

#35

Elementw rok temu

yog pisze:
2 lata temu
Prawda to, bardzo niszowy, w zasadzie poza Candlemass samo ostre podziemie (Visigoth pewnie najmniejsze?). Niemniej jednak mam wrażenie, że na szczęście jeszcze przed śmiercią Marka zdążyła się Manilla Road stać kultowa - to jak ich polska publiczność pierwszy raz przyjęła, jak ich w innych miejscach w Europie przyjmowali, choćby na tym Keep It True, w jakiś sposób zdążył jeszcze za życia stać się legendą i chyba umierał szczęśliwym człowiekiem, tuż po zejściu ze sceny, ze świadomością że jego muzyka coś tam znaczy dla osób, których nigdy nie spotka, a może nawet się nie urodziły i tak to kując riffem swój pomnik od spiżu trwalszy, wpadł w czaso-pułapkę, o której niegdyś śpiewał, zyskując nieśmiertelność.
TAK.

Wróć do „Heavy / Speed / Power Metal”