deathwhore pisze: ↑8 mies. temu
Louder then Hell jest bardzo dobry, Warriors of the World to ta nowa płyta, której nie zdążyłem jeszcze posłuchać. Generalnie Manowar lubię, ale wyjebałbym im pogadanki, instrumentale i ballady. Wtedy byliby infantylnym zespołem który słucha się dobrze, chociaż z poczuciem lekkiej żenady.
Rozpoczęła się rozkmina o Manowar więc zanim się wkurwię i znawców odeślę w pizdu i w ramach kary każę rozpisać w nutach Achilles, Agony and Ecstasy in Eight Parts i przy każdej pomyłce takowy delikwent zarobi gratisowego szlaga na japę od firmy.
Kudłaty Michaś dobrze prawi bo mnie też wkurwiają te pogadanki, opowiastki, ballady (tu jednak muszę oddać honor bo jakby nie było przy tej słynnej balladzie z Kings Of Metal, którą we wczesnych latach 90-tych puszczała niejedna dyskoteka w kraju spora część żeńskiej części nawet nie znając zespołu ochoczo pokazywała fugę). Teraz w obronę wezmę Warriors Of The World album prawie idealny, prawie bo jak go słucham to zawsze bez zbędnych wypełniaczy w postaci yogowego hitu Nessum Dorma (sraka, o której każdy szanujący się metalowiec nawet nie powinien wspominać) i An American Trylogy (kolejne patriotyczne gówno, które należy wyjebać z tego albumu), na koniec instrumental The March też nikomu do szczęścia nie potrzebny.
Wypierdalając to ścierwo z tego albumu zajmujące 12 min otrzymujemy 35 min płyt, który po prostu rozpierdala.
I tak są infantylni ale chuj w dupę wszystkim bo Manowar to firma, która zarabia grube miliony na sprzedaży wszystkiego z logo, podobnie jak Kiss, Gwar, Lordi, Slipknot i ze współczesnych Metallica, Iron Maiden, Slayer (no ci ostatni to się obudzili o kilka lat za późno, że kasę można zrobić nawet na gumowych figurkach).
Manowar = image a jedno bez drugiego nie istnieje o czym kiedyś boleśnie przekonali się Kiss kiedy grali koncerty bez malowania japy. Podobno wrażenie artystyczne było takie jakby średniej urody koleżanka ukręciła ci makowca przez papierek po snickersie. Manowar dobrze wie, że musi trwać w tych swoich pozach, oliwkach i harleyach bo tego od nich oczekują fani a raczej ogromna armia fanów, która jak wygląda wystarczy sobie puścić jakiś ich wielki koncert kiedy kamery lecą po pierwszych rzędach tłumu, gdzie nikt, absolutnie kurwa nikt nie ma ubranej innej koszulki jak Manowar. I kogo my tam mamy? Od pracowników wielkich firm, biznesmenów i bizneswomen, małolaty, prostytutki, kaznodzieje, sprzedawcy, maszyniści lokomotyw, harleyowcy, gwiazdy porno, geje i lesby. Jednym słowem wszyscy czyli tzw. przekrój społeczeństwa USA.
Peryskop ma rację ja też wolę popatrzeć na suty muzyków Manowar niż wymalowane japy korektorem jakiegoś Marduka. Z resztą sam Darken i ułom Karcharot jak popili u nas w Opolu to teksty Manowar się okazało na pamięć znali.
I znowu Kudłaty Michaś pisze o black metalowcach biegających po lasach, którzy na zawsze zostaną tymi pajacami a taki zwykły chłopak fan Manowar znacznie szybciej zarucha bo przy Manowar takie rzeczy często się zdarzają kiedy napalone foczki nie mogą wbić na backstage to wtedy każdy inny też jest dobry (więc Belzebong pamiętaj zaproś koleżankę, puść Manowar, kup Snickersy i czekaj jak się sytuacja rozwinie).
Kudłaty jednak ma rację o megalomani zespołu ale takie prawo największych, najlepszych. Zapewne niejeden organizator jest na nich wkurwiony, że nie mógł spełnić ich żądań i zespół nie zagrał (tak w 2002 roku przekonał się Wardzała) i czekałem 14 lat zanim Manowar pojawił się jedyny raz w Polsce i choć był to koncert mały jak na nich objętościowo i powierzchniowo dojebali na maxa i nie widziałem aby ktoś miał skrzywioną japę od niezadowolenia.
P.S. Wstawianie zdjęcia pewnego serialowego wikinga i wzdychanie, że ja tak nie wyglądam można potraktować tak samo jak bycie black metalowym pajacem biegającym w sznurowanych po boku porciętach w koszulce Ancient i buchanie ogniem.