Nie no, Panowie. Bon Jovi? Łzawe balladki? Poważnie, proponuję sobie odświeżyć bądź też, jak ja, odkryć na nowo. Zwłaszcza jeśli, tak jak również ja, słuchaliście tej płyty ostatnio 20 lat temu.
Obok
Master of Reality słucham jej teraz najczęściej ze wszystkich. To nawet nie tyle jest Manilla Road, co momentami wręcz Candlemass! Potężny, epicki doom/heavy metal z ultrahiciorami typu
Jerusalem,
Valhalla czy
The Sabbath Stones. Co do balladek, to hmmm, mamy tu tak naprawdę jedną,
Odin's Court. Trwa niecałe 4 minuty
ale może dla kogoś czyni to
Tyr łzawą, balladową płytą.
Co do produkcji, to ciężko mi również ten aspekt zrozumieć. To nawet z remasterowanego streamingu brzmi dobrze, zatem podejrzewam, że z oryginału, a już tym bardziej z winyla z epoki to będzie cios.