DiabelskiDom 2 tyg. temu
No to lecimy dalej z podsumowaniem weekendu koncertowego. Po czwartkowym występie Hostii/Lasu Trumien/Cornady i piątkowym Sigh/Krolok/Laster przyszła pora na warszawską odsłonę trasy Furii i Przyjaciół. Tak zajebanej Progresji to się nie spodziewałem, zwłaszcza, że to przecież była cała trasa, a nie pojedynczy gig. No ale nic, trzeba było po prostu trochę manewrować do kibla czy palarni.
Krztę olałem, bo po pierwsze, widziałem ich na Soulstone Gathering i nie rozjebali mnie tak, żeby lecieć na nich po raz kolejny. Poza tym dużo znajomych z szeroko pojętego podziemia oraz szeroko pojętego grona koleżeńskiego spotykałem, więc jednak priorytety zamiany kilku słów z każdym były bardziej priorytetowe niż koncert Krzty.
OWG zajebiście, widziałem ich na SDL i bardzo dobrze wspominam tamten szoł, poza tym uważam, że studyjnie to także sztos (pierwsza EPka i ostatnia płyta), więc nie dziwne, że był to jeden z celów wieczoru. Koncert mniej więcej taki dobry, jak ten aleksandrowski, nieco inna kolejność numerów i brak mord z racami przy Antichristian Hooligan. Ale jakaż to była zabawa! Śpiewane, skandowane i wznoszone. Szalikiem nie machałem, bo nie posiadam, ale gardło zdzierałem zawodowo. Niesamowita charyzma lidera dodatkowo podkreślała energię i niewymuszoność recitalu. Przekrój przez całe dysko i w sumie to wybór największych hiciorów. Dla mnie sztosik.
Zamilska bardzo fajnie wypadła. Słuchałem jej trochę parę lat temu, przy okazji jednej z poprzednich płyt, więc znałem nieco temat. Fajne, nośne techno, tu z industrialnym zgrzytem, tam z ambientową plamką, ale ogólnie mocno wkręcające się i wymuszające baunsowanie. Zajebiście pasujące do całości wizualki na ekranie. Co miłe, bardzo dużo ludzi ją oglądało a i ona sama cieszyła się ewidentnie z przyjęcia.
Gwiazda wieczoru zagrała również to samo, co kilka miesięcy temu, plus otoczyła występ kilkoma kawałkami z nowej płyty. Tym razem fajnie to wypadło, różnorodnie, a może to ja po prostu uważniej słuchałem? Dość, że na żywo te kawałki to tylko pozornie napierdol, bo w każdym ładnie faluje nihilowa gitarka. No, ale nie będę się tu rozpisywał nt płyty, której studyjnie jeszcze nie słuchałem. Reszta numerów także bdb, bo tych kawałków (m.in. Są to koła, Za ćmą w dym, Zamawianie drugie, Ohydny Jestem etc) zawsze miło posłuchać aczkolwiek chciałoby się czasem lekkiej odskoczni w coś mniej oczywistego a równie zajebistego jak np Wyjcie Psy, Kim Jesteś, albo Dzień Czarny, Noc Czarna. No, ale narzekać nie ma co, bo, tak jak pisałem, występy Furii są zawsze bardzo dobre.
Ostatni odcinek niebawem.
Panzer Division Nightwish