Proszę Państwa, wczoraj byłem na zajebiście zajebistym koncercie! Mimo, iż niedziela wieczur i chumor popsuty, to zostało to zrekompensowane jakością muzyczno-towarzyską. Mnóstwo szeroko pojętego podziemia, było z kim przybijać piątki i stukać się piwkiem a także palić papieroski na palarni. Klub słynący swego czasu z tego, że brzmi jak gówno, tym razem potwierdził wyjście na prostą i można było słyszeć, co zespoły grają, a nie jedynie się domyślać po zapowiedziach wokalistów.
Devilpriest swego czasu widziałem w innym składzie, ładnych kilka lat wcześniej, także w innym imidżu i z nieco inną muzyką. Wcześniej brzmiało to bardziej po hamerykańsku, dzisiaj w sumie też tak brzmią, ale przyprószyli swoją muzę siarką, co z automatu dało im kilka oczek wyżej. Albo po prostu mnie się zaczęła bardziej ich muzyka podobać. Dość, że wypadło to więcej niż elegancko i chociaż wiosła często były zagłuszane przez bębny, to nie było zbytnio powodów do narzekania. A w ilu momentach, nawet nie znając dobrze tych numerów chciało się ryczeć z wokalami HAAAAIL SATAAAAAN! W mroczny, brutalny sposób chwytliwe. Zdecydowanie muszę ich porządniej posłuchać.
Venefices najlepszy ich gig, jaki widziałem. Zdecydowanie. Ten zespół pnie się po szczeblach zajebistości niczym ta olimpijka, co na ściankę się wjebała w 6 sekund, czy coś takiego. Kosa brzmienie, świetna motoryka i delikatnie war metalowy sznyt, będący pozostałością po wcześniejszej inkarnacji. Łeb chodził jak pojebany.
Deus Mortem no cóż, nie skłamię, jeśli powiem, że również najlepszy ich występ, jaki widziałem. No, może porównywalny z recitalem z Wrocławia sprzed 10 lat. Ale wtedy grali bardzo dużo z
Emanations of the Black Light, którym się wtenczas zachłystywałem i zachwycałem. Ale wiecie co? Teraz też grali. Może nie dużo, ale poleciał np najlepszy numer stamtąd, czyli
Emanation, co potężnie mnie uradowało. Ogólnie secik bardzo przekrojowy, z naturalnym naciskiem na najnowszy krążek. Zapowiada się bardzo dobrze i chętnie posłucham, jak już będzie gdzieś w całości. Świetny występ!
No i na koniec gość specjalny, czyli Witchmaster. Ten gig nie był, dla odmiany, najlepszy, bo każdy z kilku razów, które widziałem, był na podobnym, bardzo mocnym poziomie. Ten również. Najnowsza płyta bardzo mi się ostatnio wkręciła i fajnie było na bieżąco sprawdzić te numerasy w wersji live. Tylko 10 minut przed końcem wyjebało prąd i zespół nieco stracił pęd przez niekontrolowaną przerwę w wypłacaniu chlebów.
Niemniej jednak szoł d.o.k.u.r.w.i.o.n.y. i powrót autobusem na Bałuty przebiegał pod znakiem nucenia pod nosem
Krew Wiązanie Biczowanie tudzież
Niszczyciela a także
Shemhamforash