Jak na muzę w której nie siedzę, to wczorajsze recitale Miasmatic Necrosis, Septage i Sacrofuck bardzo fajnie. Sacrofuck elo, lepiej wypadali (dla mnie) w tych motorycznych, jadących starszych kawałkach, niż chaotycznych bardziej świeżych. Ale ogólnie bardzo fajnie. Septage z perkmanem-wokalem raczej średnio, już pomijając fakt, że najlepiej było go słychać w kiblu, to mnie akurat taki sposób napierdalania, jak oni prezentują (i np Galvanizer, bo według mnie podobna para kaloszy) niespecjalnie jara. No ale jako ciekawostka może być. Główny kapel wieczoru za to bardzo mi podszedł. Było to dużo bardziej "metalowo-jadące" niż Septage, chociaż ciągle pozostawało grindcorem, pełnym skocznych, panczurskich galopad. A, no i kiedy kudłacz-wokal w końcu nie siedział za garami, tylko nakurwiał wyłącznie z mikrofonem, to dużo lepiej wypadł, nawet ubzdurałem sobie, że w końcu go słychać
