Nie chce mi się rozpisywać ale pewnie i tak wyjdzie jak zwykle. Ja widzę to tak, że sam festiwal bardzo dobrze wyglądał. Osobiście nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań na tego typu imprezie, jak jest kiełbacha z musztardą i chleb a do tego pijalne piwo to mi to wystarczy. Nie bez powodu do tego nawiązuję, bo sporo głosów nt jakości żarcia się przewija po sieci. Rozumiem, choć sam nie miałem z tym jakiegoś mega problemu.
Ludzie piszą też o miejscówce z dupy. Nie wiem, wydaje mi się, że średnio ogarnięty 20kilku-30 latek był w stanie sobie załatwić dojazd na fest oraz powrót od momentu jego ogłoszenia. Oczywiście nie mówię tu o sytuacjach takich jak praca czy dziecko bo wiadomo, że tego się nie przeskoczy, bardziej piję do stękania, że daleko i że ojejku jaki wygwizdów.
Aha, narzekanie na cenę to w ogóle śmiech na sali. 250 zł za taki skład to naprawdę fajna kwota. Gdyby miało to kosztować choćby 100 to ludzi byłoby tyle samo. Zawsze znajdzie się jakiś powód

Ogólnie organizatorowi należy się szacunek, za porwanie się na robienie takiego festu, także wychodzę z założenia, że można przymknąć oko na niedoskonałości całej imprezy. Tym bardziej, że każdy już wie jak to się skończyło pod kątem finansowym.
Ach, zapomniałbym o muzyce

Pierwszego dnia Witchmaster rozkurwił w drobny mak, chyba najlepszy występ tego popołudnia. Na Attic czekałem i się nie zawiodłem, oczekiwanie na Come to the Sabbath zawsze bdb

Blasphemy położone przez brzmienie, więc dalej znęcać się nie mam zamiaru. Na drugi dzionek Plaga klasa, dobór utworów marzenie no i pierwszorzędny frontman. Nocturnal widziałem kawałek i wypadało to ciekawie, jednak wieczór zdecydowanie zrobił Nifelheim. Black-speed-thrashowe piekło, kurewsko wielka energia koncertu i zajebisty, widoczny od razu totalny fun z grania.
Ogólnie rzecz biorąc - było trochę minusów, całkiem dużo plusów, jak zwykle świetne towarzystwo i tylko Ross Bay Cult Eternal mogłoby zabrzmieć dobrze.
To tyle tytułem przydługiego streszczenia, które miało być krótkie.