Imperial Triumphant w ramach turne "The Greater Good Tour" ponowie odwiedzi Europę w tym Polskę, gdzie odbędą się dwa koncerty, jeden we Wrocławiu (11 listopada, DK Luksus), a drugi w Warszawie (12 listopada, Chmury). Tym razem jako support towarzyszyć Amerykanom będą Brytyjczycy z Bast (Black/Doom/Sludge) oraz hiszpańscy deathmetalowcy z Altarage
Wątek jest o zaledwie jednym koncercie z trasy, a w Polsce odbędą się dwa! Poza tym może kogoś z banicji przebywającego poza naszym ukochanym krajem, który termin z plakatu zainteresuje.
BTW. Tamten w. można za zgodą autora wykasować w takim razie.
Tak czy inaczej mam srogi zamiar się stawić. Imperial Triumphant nie udało mi się zobaczyć w kwietniu, Altarage w sierpniu zatem bardzo liczę na udany wypad listopadowy. Jedna i druga kapela to coś wspaniałego.
Panzer Division Nightwish
deathwhore5 lat temu
Tormentor
Posty: 4766
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej
deathwhore
Mnie wsjo rawno który zostanie, czy ten, czy tamten zmodyfikowany.
Duduś, Altarage z płyty jest bardzo dobre, ale nie umywa się do Altrarage na żywo!
Nebiros pisze: ↑5 lat temuA w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
No właśnie trochę do dupy, ale trudno, danie główne wystarczająco smakowite. Tak jak pisałem, ktoś chętny poza Caniusią-paniusią na ploteczki to zapraszam
Panzer Division Nightwish
yog5 lat temu
Tormentor
Posty: 18046
Rejestracja:8 lat temu
yog
Bilecik kupiony, hails!
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Rewelacja. Nie wiem jak to granie musi brzmieć/wyglądać z pozycji kogoś, kto gra na perkusji i/lub gitarze ale z mojej było to coś, czego nigdy nie widziałem. To znaczy ja widziałem na żywo (mówię tutaj o bliskiej odległości, 2-3 metry) jak napierdala taki August czy Necrolucas, ale tutaj to był zupełnie inny rodzaj napierdolunku. Każdy z trzech muzyków wycinał takie łamańce na gryfie czy bębnach, w takim tempie zasuwał i tak gwałtownie zmieniał grane tematy, że można było tylko stać z rozdziawioną gębą. Osobna uwaga dla bębniarza, który wyczyniał ze swoim zestawem takie cuda, że przyćmiewał i tak rewelacyjnych basistę i gitarnika. Jak jakiś Buddy Rich. Wychodzi zatem jak na dłoni ich jazzowa edukacja i praktyka, o której mówili w wywiadach.
Sam gig ze względu na powyższe świetny, poza tym dobór utworów właściwie tylko i wyłącznie w oparciu o ostatni album. Na początku szwankowało nagłośnienie wokalu, co prowadziło do sytuacji, że wspomagające woxy basisty było słychać lepiej niż głównego frontmana. Na szczęście od czwartego numeru już się znacznie poprawiło. Jeszcze na sam koniec zaimprowizowali coś w rodzaju mini jam session. Niecała godzina totalnej petardy, kto nie poszedł może tylko i wyłącznie żałować.
Supporty prawie całe przegadane z Szalonym Adminem i Kocią Mamą i jak zawsze serdecznie było poplotkowane, popiwkowane i popapieroskowane. Nie komentuję ich, bo pierwszy widziałem przez 30 sekund idąc siusiu a na drugi szkoda mi wylewać pomyje, bo to był przykład po co metalu z chujowym wokalem, choć technicznie z pewnością bez zarzutu.