Kochane buldaki! W najbliższy piątek i sobotę (18 i 19 października) zapraszam do Poznania i/lub do Łodzi na konkretny dźwiękowy wpierdal. Blondyna z Pharmakon, Wade Black z ekipą i Lana Del Rabies na rozgrzewkę. Ktoś się wybiera?
Lana Del Rabies na żywo to bardzo miłe zaskoczenie. Wyszła po prostu na niewielką scenę i bez zbędnego gadania zaczęła występ. Wypadła bardzo dobrze. Jej muzyka jest osadzona mocno w klimacie PE/Experimental, ale wykorzystuje elementy innych (bardziej przystępnych) stylów. Był industrialny hałas, były spokojniejsze, transowe momenty, były zróżnicowane wokale, trochę prostych klimatycznych syntezatorów... Do tego w tle całkiem ciekawe wizualizacje świetnie współgrające z muzyką. Ekspresja na scenie bez jakichś ekstrawagancji (pobiegała sobie i poskakała trochę z jakimiś łańcuchami i tyle), ale kontakt z publicznością bardzo dobry. Na zakończenie jeszcze kilka miłych słów na temat Polski i Poznania... no i sobie poszła. Bardzo udany występ.
Kollaps dla odmiany to było spore rozczarowanie. Niby wszystko było jak trzeba, ale chyba jakoś nie mogli złapać kontaktu z publicznością. Muzyka zdecydowanie cięższa i trudniejsza w odbiorze, na scenie i pod sceną niby ciągle coś się dzialo, ale średnio mnie to interesowało i większość ich występu spędziliśmy pod ścianą na podłodze. Wade pod koniec występu rzucał metalową konstrukcją służącą za statyw mikrofonowy i popychał nią ludzi. Na naszą miejscówkę też szarżował, ale ostatecznie odbił w bok i odpuścił. Na swoje szczęście, bo by musiał potem wyciągać ten statyw z własnej dupy... Panowie niedługo potem skończyli (grali krócej niż Lana).
Margaret w przerwach pomiędzy występami kręciła się po klubie nie niepokojona przez nikogo... poza mną oczywiście. Była okazja do rozmowy i zdobycia autografu na wkładce placka. Bardzo miła osoba. Sam występ Pharmakon zajebisty. Skromniejszy wizualnie od dwóch poprzednich, bo pozbawiony wizualizacji, ale w niczym to nie przeszkadzało. Poleciał materiał z najnowszej płyty. Margaret snuła się po scenie, krążyła między ludźmi pod sceną, kilka razy ją podnieśli i nosili po sali, pełzała po podłodze. Wytwornice sztucznego dymu pracowały na pełnej i momentami znikała mi z oczu. Zawzięcie walczyła kopniakami ze ścianą centymetry od nas... Publiczność była zadowolona - najlepiej przyjęty występ wieczoru. Po wszystkim jeszcze poszedłem sobie sprzęt obczaić, bo w tym sztucznym dymie tylko Korg MS-20 można było rozpoznać z daleka.
Impreza z 19.10 została przeniesiona z Łodzi do Warszawy. Wrzucam zapisy wszystkich występów z Warszawy, które znalazłem na YT. Sam miałem w planie nagrywać w Poznaniu i kupiłem nawet specjalnie nowy mikrofon do lustrzanki... ale tak mi się spieszyło z wyjazdem, że zapomniałem ją zabrać.