Tyle że w oderwaniu od tekstów ta muzyka, poza swą w większości miernotą, nie stanowiłaby żadnej odmienności i nie byłaby wcale nazywana R.A.C-em.
Najpierw piszesz, że nie ma żadnych różnic, by zaraz jedną wymienić. Bardzo istotną, ponieważ warstwa liryczna jest integralną cechą dzieła muzycznego, czego dowodem chociażby unblack, traktowany przez metalowców kijem ze względu właśnie na to. A, ze muzycznie RAC przypomina punk rocka, wrzuciłem temat tutaj. Poza tym "w większości miernotą" jest wszystko, czy to w literaturze, czy w malarstwie, czy w muzyce, czy nawet w przypadku kobiet, gdzie większość, to po prostu myszowate pizdule, a takie lepsze trafiają się rzadko niczym dojrzałe awokado w hipermarkecie, niczym pomidory na straganie, niczym uśmiech kontrolera w autobusie i babcia, która nie oddaje renty Rydzykowi; są jak przebłyski inteligencji u Khel'Tuza - ulotne i raczej niespotykane. Takie są sztuki wszelakie, takie. A sądzę, że przy zespołach takich jak Honor, Horytnica, Legion Twierdzy Wrocław, węgierska Karpatia i ukraińska Sokyra Peruna, punk rock, to tylko dziecinne grzebanie w piaskownicy semickich farfocli i palestyńskich brudów, którym zachciało się buntować.