Zsamot pisze: ↑4 lata temu Pierwszy utwór- super, naprawdę ciekawy. Mimo, ze nieco odległy od tego, gdzie widzę kierunek ND, ale jednak porządny. Drugiego nie kumam. nie w kontekście pełnego albumu. Mini album, druga strona singla- tak. Nie trafia do mnie ta estetyka. Nie będę udawał, że nie mam obaw, co do całości...
Zachowawczy Carcass, mocno kontrowersyjny ND... no nie jest dobrze.
Molotow 666 pisze: ↑4 lata temu Według mnie i tak "Apex Predator - Easy Meat" rozpierdala system! Także @Pan Efilnikufesin NAPALM DEATH się jeszcze nie wypalił!![]()
![]()
Cały czas przede mną ten najnowszy. Ale za to Napalm Death od czasów Enemy of. ... pięknie wrócił do formy.Molotow 666 pisze: ↑4 lata temu Według mnie i tak "Apex Predator - Easy Meat" rozpierdala system! Także @Pan Efilnikufesin NAPALM DEATH się jeszcze nie wypalił!![]()
![]()
Panie Tracz te industriale to już dochodziły do głosu na poprzednim albumie tylko wtedy bardziej na zasadzie intro. Teraz pojawiają się jako pełnoprawne utwory albo stanowią ważną część danego kawałka. Nie ma w tym nic dziwnego skoro Shane mocno zasłuchuje się w zespołach z Hau Ruck z naciskiem na twórczość Jean-Paul Antelmi.
I rzygłem gdzieś na początku tego roku, last.fm pokazał bardzo mało scrobbli. Niemniej bardzo fajna przygoda z nimi była, choć do najnowszego longplay'a i ostatniej kompilacji już kompletnie mnie nie ciągnie.
Tiamat lepszy niz Ministry?Kozioł pisze: ↑4 lata temu Wcześniej dzisiaj, jeszcze przed zalogowaniem, kliknąłem na post Vexa i kilkanaście poprzednich, a potem youtube i najnowszą zapuściłem panie. Panie kochany. Od Utylitarnaka włącznie nie ma czego słuchać. No, nie podoba mi się. Migrena nie muzyka czy grindcore. Gęsta i ciężka monotonia, raptem kilka zagrywek które i tak nijak się rozwijają. Nuda. Też słyszę Ministry, tyle że w tempach i "brzmieniu" - I piszę tu o płytach których nawet ja nie lubięNie wiem może flaczek wybrzmiał by diametralnie odmiennie? Jutro sprawdzę.
Najbardziej zaskoczył Hajasz. Wpierw negatywna kampania przed premierą a potem "emocjonalny post" miłości bezgranicznej. "Fanem Napalm Death jest się na zawsze a nie od czasu do czasu. W przeciwnym razie zbiera się gratisowy szlag na ryj a potem kilka kujawiaków."
Ministry to dobry zespół. Ale moim zdaniem Od Twicza do Terribelki i Landki. Psalm i Filth Pig kiedyś słuchałem tak jak lubi @yog , czyli osiem milionów razy na repeat i w efekcie, od lat nie włączyłemFilth Pig to kurwa arcydzieło. Z nowszych bardziej polubiłem się z Relapse ale nie wiem za co, może cleptokracy... Meth Machine jest cacy. Koncertowo spoko. Bylem już za nowszych czasów, pamiętam wakacje. Wpierw Faith no More a za miesiąc Ministry czy odwrotnie. Fajnie było. Widziałem też na WFF 2009??? Spoko.
Z tą formą to różnie bywa - jeśli chodzi o nowe rzeczy to nawet na żywo daje jakoś radę, ale stary materiał z wokalami w bardziej deathmetalowym stylu jest już dość problematyczny. Oglądałem niedawno trochę ich koncertów z ostatnich lat i kawałki z "Harmony Corruption" dość słabo wypadały. Odgrywanie ich z tym nowoczesnym brzmieniem, które od wielu lat rozwijają, również nie pomaga, bo po prostu do nich nie pasuje. Ale nie ma co narzekać, bo obiektywnie patrząc to wciąż są w bardzo dobrej formie.Hajasz pisze: Barney wokalnie jak na swoje lata rozpierdala w drobny pył tym razem mocno wspomagany przez szalonego Shane'a, który też przyłożył łapę do całej maści noisowych wstawek.
TAK TAK TAKHajasz pisze: ↑3 lata temu Enemy Of The Music Business to totalny cios. Miałem straszne obawy co do kolejnych płyt bo nie ma co ukrywać, że poprzedzające ją płyty od Fear, Emptiness, Despair (poza genialną Diatribes) to raczej takie mocne średniaki. Do tego zmiana wytwórni z kultowej na jakąś taką inną i o mały włos prawie, że rozpad zespołu. No ale kierwa kiedy zobaczyłem płytę i znowu zdobiące ją stare logo to musiał stać się rozpierdol. I tak też jest. Ten album to powrót do wściekłości, która miała jeszcze nadejść. Tylko ten jedyny album wydany dla Dream Catcher ale jaki ten album ma wydźwięk. Tak jak na tym albumie chłopaki jadą na przemysł muzyczny (swoją poprzednią wytwórnię Earache) to można prędzej u jakiś jebanych raperów posłuchać. Faktycznie brzmienie było wymuskane bardzo ale skoro label wydawał Yngwie Malmsteen'a to widocznie jakieś tam lepsze pieniądze wyłożyli. Uwielbiam tę płytę za ten bezkompromisowy przekaz.