
Kingdom of Conspiracy jest płytą dość specyficzną. Po premierze pojawiło się wiele negatywnych głosów na temat produkcji perkusji, jak i samych utworów, które w ocenie wielu ludzi nie były do końca tym, czego oczekiwali od Immolation. No właśnie, tutaj wyjawia się ciekawe zjawisko - ogromne, wręcz niemożliwe do spełnienia oczekiwania. W tym miejscu można dojść do konkluzji, że nagranie takich pomników jak „Close to a World Below” czy „Unholy Cult” to pewnego rodzaju przekleństwo. Nagrywając genialne albumy, skazuje się na bardzo wysokie oczekiwania, a przecież nie da się nagrywać w nieskończoność perfekcyjnych płyt. Przejdźmy jednak do trzeźwej oceny tej płyty królów death metalu po 9 latach od premiery.
Włączając płytę od razu zostajemy zaatakowani utworem tytułowym, który ma w sobie mnóstwo pokładów ich specyficznego groove, co wywołuje różne przyjemne odczucia somatyczne. Kolejny utwór „Bound to Order” to atak flażoletów od łysej czaszki Roberta Vigny. Instrumentalnie i wokalnie jest to doskonałość i poziom, któremu dorównuje niewiele zespołów death metalowych. Kolejne utwory mijają, a na twarzy zostaje szeroki uśmiech, bo przecież o taki death metal nic nie robiliśmy. „Indoctrinate” atakuje bezlitośnie słuchacza szybkim tempem, by pod koniec utworu... zapłakać. Tak, łysa czaszka Roberta Vigny przejmuje kontrole nad jego palcami, a gitara zaczyna płakać. Zapewne to płacz nad spierdoleniem rasy ludzkiej - mój ulubiony utwór na płycie. Kolejny „The Great Sleep” zaczyna się riffem, który może przypominać w pewnym stopniu black metal. Zaraz po nim jest „A Spectacle of Lies”, który zadomowił się w setlistach koncertowych i nie ma co się dziwić, bo to dobry hit. Album kończy ”All That Await Us”, który w pewnych momentach atmosferą przypomina mi nieco o kultowym „Close to a World Below”.
Nie ma większego sensu pisać więcej o samych utworach, bo po pierwsze - jest świetnie jak na każdej innej płycie Immolation, a po drugie - nie ma tu żadnych eksperymentów ani nowości. Nie ma nic, czego wcześniej by nie było. Tylko co z tego? Co z tego, skoro jest to poziom, o którym większość zespołów grających ekstremalny metal może sobie jedynie pomarzyć? Zarzuty względem produkcji są trafione, bo bardziej naturalne i klasyczne brzmienie werbla tej płycie zrobiłoby dobrze, ale nie oszukujmy się - Immolation wydawane przez Nuclear Blast nie zabrzmi tak jak brzmiało na płytach sprzed ponad 20 lat. 9/10