Follow The Leader to trzeci album Korna. Płyta ta przyniosła grupie ogromną popularność i sprawiła, że zespół na dobre zawitał wśród najbardziej popularnych wykonawców nowoczesnego metalu. Na początek trzeba rozprawić się z niesłuszną etykietką 'nu metalu', która ciąży nad Kornem od bardzo dawna. Muzyka Korna jest zdecydowanie bardziej ambitna i wszechstronna niż typowych przedstawicieli tego gatunku. Inna sprawa, że to dość rażące i sprawia, że wśród internetowych kółek wzajemnej adoracji jest to zespół jebany i równany z gównem.
Płytę rozpoczyna dwanaście ścieżek ciszy, co robi łącznie tej ciszy minutę. Jeśli się nie mylę, to jest to w ramach pamięci i hołdu dla zmarłego na raka nastolatka, który był wielkim fanem zespołu. Przed śmiercią udało mu się spotkać z chłopakami, co doprowadziło do tego, że na płycie znajduje się utwór 'Justin'. Po minucie ciszy zaczyna się typowa dla tamtego okresu Korna zabawa efektami gitarowymi. Potem mamy sztandardowy spokojny riff wstępny, by po chwili przerodziło się to w pełen furii, ociężały wpierdol. Dobre rozpoczęcie. Po otwieraczu nadchodzi czas na dwa wielkie hity zespołu: 'Freak on a Leash' (czy jest ktoś, kto nigdy tego nie słyszał?) i 'Got the Life (Jonathan na zwrotkach pokazuje swój kunszt wokalny). Track numer cztery - 'Dead Bodies Everywhere', to jeden z najlepszych kawałków w repertuarze piątki z Bakersfield.
Hey!
I've sick mom,
With a fucked dad.
Dealing with your life.
Dead bodies everywhere.
Następnie nadchodzi mała zmiana klimatu, albowiem nadszedł czas na gościnny występ Ice Cube'a. 'Children of the Korn' to jeden z trzech utworów na płycie, które łączą rap i nowoczesny metal. Nie będę każdego rozpisywał kolejno. Dodam jedynie, że 'Cameltosis' z tej trójki wypada najlepiej. Zanim nadejdzie finał, zostało jeszcze kilka zajebistych utworów. Są smutne 'Pretty' i 'Justin', jest też wkurwiony 'Reclaim my Place' (ostatni riff w tym kawałku ciężarem rozpierdala niejeden stricte metalowy band) i kilka innych, nieodstających poziomem od reszty, bo całość cały czas ma wysoki poziom i obyło się bez zapychaczy. Bardzo twórczy okres w historii Korna. Na koniec zostaje schizofreniczny, powolny 'My Gift to You', który jest jednym z najbardziej emocjonalnych kawałków dla Jonathana.
Your throat I take grasp, (Can't you feel the pain?)
Then your eyes roll back, (Can't you feel the pain?)
Love racing through my veins. (Can't you feel the pain?)
Your heart stops beating, (Can't you feel the pain?)
Black orgasm, (Can't you feel the pain?)
I kiss your lifeless skin. (Can't you feel the pain?)
I taka też jest Follow the Leader. Na dzień dzisiejszy spokojnie możemy nazywać ją klasykiem, a sam band do dzisiaj sięga na koncertach po utwory z niej. Sukces odniosła z całą pewnością dlatego, że członkowie rozwinęli się jako muzyce. Względem przeszłości jest tu cała masa nowości i jednocześnie udoskonalania starej formuły. Przez to wszystko stała się bardziej przystępna niż debiut i
Life is Peachy, ale chory klimat pozostał. Rok później ukazała się
Issues, która dla mnie osobiście jest najlepszą płytą w ich dyskografii. Prawdopodobnie dlatego, że depresja osiągnęła tam swoje apogeum.