Nucleator 3 lata temu
Sporo ten nowy Stworz ostatnio u mnie lata - zarówno w pracy, jak i przy mniej zobowiązujących czynnościach. I muszę przyznać, że rozwala mnie to, z jaką łatwością przy każdej nowej płycie Wojsław rozdaje i rozstawia te pseudo-pagan metale po kątach. Mój kraj nazywa się śmierć to płyta bardzo spójna i bardzo w swojej wymowie melancholijna. Po trzyminutowym wstępie wchodzi Śniłem o tobie pieśń - numer doskonały w każdym calu, z przepięknymi melodiami, którego zadumana atmosfera uzupełnia się ze znakomitym tekstem o tęsknocie. Na trzeci numer utyskiwał mocno @yog, pewnie przez te przebojowy melodyjkowaty wstęp - a dla mnie ten motyw powtarzany później w utworze to strzał w dziesiątkę. Wprowadza on trochę takiej pogodniejszej aury, jest takim chwilowym podźwignięciem na duchu słuchacza.
Chwilowym, bo Ponad świat z kamienia to powrót do "zafrasowanego" grania - pierwsz minuta przywodzi mi swoją depresyjną atmosferą zespół None, którego ostatnio też całkiem sporo słucham. Jednak pojawiająca się później gitarowa jest nieco "weselsza", a kontrastowanie nastrojów bijących z poszczególnych partii tego kawałka zdarza się kilkukrotnie. Tu muszę zwrócić uwagę na rewelacyjny tekst - czemu na polskim w technikum musiałem się męczyć z jakimś gównem pokroju Szymborskiej zamist interpretować liryki z albumów Stworz. Nie wiem, ale pod tym względem Wojsław nie zawiódł po raz kolejny.
Czarne Dunaje to kolejny zabójczy numer - tu atmosfera jeszcze bardziej posępna, idealna pod tekst będący swoistym pożegnaniem i epitafium. Przy nim nawet w słoneczny dzień łapie słuchacza zawiecha i zaduma. Poezja pustego pola ujmuje prostym, a jednak niesamowicie chwytliwym motywem - warto też wspomnieć o tym breaku w 3:48. Fajne uroazmaicenie tego utworu.
Ciekawą kompozycją jest Leluje. Wstęp jest mocno nostalgiczny, ale potem zostaje wpleciona w to zagrywka stylizowana na ludową. Wypada to - standardowo w przypadku tej płyty - rewelacyjnie, na czele z tymi "schowanymi" melodiami w zwrotkach. Tytułowy kawałek rozwala zaś riffami - ten wchodzący po zwolnieniu pod koniec drugiej minuty brzmi po prostu cudownie. No i ta solówka to też coś pięknego - niby proste uderzenia w struny, a jednak jako całość rozkłada na łopatki.
Akustyczne Na księżycowym jeziorze zamyka te rewelacyjne 53 i pół minuty spięte na CDku zatytułowanym Mój kraj nazywa się Śmierć. Nie będę już więcej pierdolił bez sensu, tylko powiem krótko - znakomita rzecz potwierdzająca, że Stworz to jedno z naszych największych dóbr narodowych.
Ryszard pisze: ↑4 lata temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha