The Gates określa swoją twórczość jako Magik Metal i coś w tym kurna jest, bo pewnego rodzaju magii w muzyce, jaką zawiera
…Of Pandemonium mamy dosyć sporo. A cóż kryje się za takim, a nie innym określeniem muzyki tej nieco enigmatycznej grupy? Podstawą wydaje się tu tradycyjny, okultystyczno-psychodeliczny Rock z przełomu lat 70-tych i 80-tych sowicie polany wyrazistą elektroniką, która wyraźnie kojarzy się z dźwiękami syntezatorów sprzed bez mała czterech dekad. W ów klasyczny kręgosłup płynnie i bezboleśnie wprowadzono elementy zimnego Post-Punka, mrocznego Rocka Gotyckiego starej szkoły gatunku, oraz hipnotycznego Doom Metalu, który nadaje tej produkcji należytego ciężaru. Brzmi to trochę tak, jakbyśmy klasyczny Metal połączyli z muzyką Bauhaus, Joy Division, New Order, czy The Sisters of Mercy. Choć może się to wydawać wysoce niestrawną mieszanką, to uwierzcie mi, ta muza żre jak jasna cholera i trudno oderwać się od tych wysoce uzależniających, okultystycznych hymnów. Mimo że tak naprawdę nie jest to do końca Metal, ani Gotyk, ani Rock i chuj wie, jak to w zasadzie nazwać, to jestem oczarowany tą płytką. Na pewno nie jest to jednak krążek dla każdego i bardzo wielu nawet nie spróbuje wziąć go na klatę, co uważam za spory błąd z ich strony, bo to co prawda w pizdu inna, ale zarazem jakże zajebista płyta.