No, lotnisko niczego sobie. Do domu mam blisko ale tak poza tym lotniskiem to jest jeszcze autostrada, helikopter i 5 domow!!!
No, lotnisko niczego sobie. Do domu mam blisko ale tak poza tym lotniskiem to jest jeszcze autostrada, helikopter i 5 domow!!!
Świdnik to stan umysłu...deathwhore pisze: ↑6 lat temuPoza tym Świdnik ma statystycznie najwięcej barów na 1000 mieszkańców, a najmniej kościołów.
To się porobiłoyog pisze: ↑6 lat temu Szczerze powiem, że choć miałem już kupiony bilet, to po środowej eskapadzie do Poznania już mi się wczoraj nie chciało iść film oglądać i się nie dowiedziałem, czy nie było warto iść
Pocieszyć się mogę faktem, że większość prawdziwych blackmetalowców też z pewnością nie widziała. Niestety relacji czy recenzji nie napiszęPóki co
![]()
Jak był budowany (za komuny) to może faktycznie, ale teraz jest kościołów dobre kilka, pewnie ze względu na całe stada moherów zamieszkujących tą wypierdzianą z dupy świata miejscowość.deathwhore pisze: ↑6 lat temu Nie, podobno chodzi konkretnie o bary. Lokale gastronomiczne sprzedające napoje alkoholowe. Świdnik był budowany jako miasto bez kościołów, coś jak Nowa Huta w Krakowie. Miał być równowagą dla Lublina, gdzie kościoły stoją jeden na drugim - największa ilość w Polsce w przeliczeniu na mieszkańca. Potem władze się ugięły i coś tam istotnie powstało, ale dalej jest najmniej. A przynajmniej tak opowiadają zaprzyjaźnieni Świdniczanie. LSW of death, kurwa.
Pierwszy wybudowany tam kościół jest okrągły, żeby esbecy nie chowali się po kątach, jak przekazywał mój ojciec. A w samym Lublinie spod jednego kościółka widać dwa kolejne.a13 pisze: ↑6 lat temuJak był budowany (za komuny) to może faktycznie, ale teraz jest kościołów dobre kilka, pewnie ze względu na całe stada moherów zamieszkujących tą wypierdzianą z dupy świata miejscowość.deathwhore pisze: ↑6 lat temu Nie, podobno chodzi konkretnie o bary. Lokale gastronomiczne sprzedające napoje alkoholowe. Świdnik był budowany jako miasto bez kościołów, coś jak Nowa Huta w Krakowie. Miał być równowagą dla Lublina, gdzie kościoły stoją jeden na drugim - największa ilość w Polsce w przeliczeniu na mieszkańca. Potem władze się ugięły i coś tam istotnie powstało, ale dalej jest najmniej. A przynajmniej tak opowiadają zaprzyjaźnieni Świdniczanie. LSW of death, kurwa.
Obojetni na zjawisko metal skrobipiórkowie, opisuja pokrutce kolejna produkcje filmowa. Cos takiego?Oslo, 1987. 17-year-old Euronymous is determined to escape his traditional upbringing and becomes fixated on creating 'true Norwegian black metal' with his band Mayhem. He mounts shocking publicity stunts to put the band's name on the map, but the lines between show and reality start to blur. Arson, violence and a vicious murder shock the nation that is under siege by these Lords of Chaos. Written by British Counsil
Świeżo po seansie potwierdzam, są tu ciekawe momenty, jak i sceny tak żenujące w czysto filmowym sensie, że nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
TITELITURY pisze: ↑6 lat temu
Są.. Co można napisać o filamie, który już wywołał burzę ? Burzę wynikającą z tego, ze w zasadzie obejrzy go tylko ten, kto kocha metal ? Można zabrać się od strony szczegółu, tak jak zrobiła to większość. A zatem Varg jest zbyt gruby, Euro to taki pizdek, chcący być ekstremalnym, a bojący się pójść konsekwentnie dalej, więc wycofujący się z tej ekstremy w konfrontacji z Vargfiem oraz Deadem. I kiedy poczciwy Krystian palił kościoły, ten wciąż się wycofuje, kiedy Ochlin fascynował się śmiercią, ten traktował to jako teatr. I nie wątpię, że wielu z Was byłoby w tym momencie w stanie bronic tego, jak reżyser ukazał postać Euronygusa, albo jak ukazał postać Varga, przy czym nie oszukujmy się, nawet jeśli doszukiwać się w tym jakichś plusów, przekaz płynący z tego filmu jest jasny, a brzmi w sposób taki, na jaki musi wpaść każdy, kto kocha tę muzykę, jednocześnie będąc na tyle rozgarniętym, żeby podchodzić racjonalne do wszystkiego, co działo się wówczas w Norwegii. Powiedzmy sobie jasno: to były zblazowane dzieciaki poszukujące czegoś ekstremalnego, co pozwoli im odbić się od ułożonego życia w typowej norweskiej rodzinie. I teraz, oglądając ich na scenie, zostajemy postawieni przed pytaniem: czy ich głupota w jakikolwiek sposób wpływa na to, co nas fascynuje ? Ktoś z zewnątrz najpewniej stwierdzi, że byli debllami. I moze mieć rację, w końcu argumentów na potwierdzenie swojej tezy posiada multum. Jednak przy tym wszystkim, trzeba wziąc pod uwagę pierwszą, podstawową rze., a mianowicie, że swoimi działaniami te zblazowane, norweskie dzieciaki stworzyły mit, który jest wciąż żywy. Wszelka nasza nienawiść ma oparcie w tym micie. To jak postrzegamy rzeczywistość, ba, jak się ubieramy, również. Jak wielka była siła jego odddziaływania, świadczy cociażby to że i w Polsce powstały takie zrzeszenia jak the Temple of Fullmoon. Dlatego moim zdaniem jest to film jakby rozdarty pomiędzy tym, że chce pokazać ikony bm jako dzieciaki, a z drugiej strony, intencjonalnie bądź nie, pokazuje jak tworzy się właśnie ten mit, który mniej lub bardziej oddziałuje również na nas. Co z tego, że Euronygus był koniunkturalistą, co z tego, że Varg jest w tym flmie gruby. Co z tego pytam, jeśli nikt nigdy nie nagra juz tak świetnych kawałków jak "Jesus Tod" i "Freezing Moon" ?
Jest to film o tym, jak kształtuje się mit w kulturze, która wszelkie mity już odrzuca. a co do szczegółów, zostawiam je Yogowi, który studiował filmoznawstwo, niech wypowie się bardziej profesjonalnie. Część z tego, co nalisałem, może na pierwszy rzut oka wydawać się niezoruzmiała, ale to dlatego, że jestem najebany. Nie było moim zamierzeniem ocenić to estetycznie, lecz ideowo.
Amen. Tak się powinno interpretować ten film. Niemniej mam wrażenie, że moi rodacy lublinianie na premierze wzięli to równie poważnie, co Varg black metal i stąd płacze, że wyszło gówno, syf i aids.TITELITURY pisze: ↑6 lat temu W każdym razie wszystko, co można o tym filmie powiedzieć w dużym skrócie, to to, że demitologizuje tamte wydarzenia i norweską scenę tamtych lat. Postać Vikernesa jakoś mnie nie radziła wielkością ciała. Można mieć do tego Aklunda, czy Aulunda, a może Acklunda, pretensje o to, że nie przedstawił tego tak jak było, ale nie mam o to do niego pretensji, ponieważ po pierwsze artysta ma prawo do własnej wizji, po drugie, kto tak naprawdę wie, co się wtedy działo? Nie wyłączając samych biorących udział, którzy pewnie wiele rzeczy ubarwiają w celu podtrzymania kultu? Ten Aklund pokazał ich natomiast jako zwykłe dzieciaki, barwiące się w bycie ekstremalnym, a tak naprawdę po prostu dorabiające sobie jakąś ideologię do zwykłej, młodzieńczej zabawy, tego co chce robić w takim wieku każdy normalny młody człowiek, czyli picia i zaliczania cipek. I w tej całej zabawie pokazano Euro, który nie mógł wytrzymać presji, Varga traktującego to zbyt poważnie oraz chorego psychicznie Deada, któremu może stary do wanny wchodził i stąd schizy w postaci fascynacji śmiercią. Co do jego samobójstwa, to reżyser chyba chciał z tym poglądem, że Ohlin zrobił to sam, polemizować. Pod iecie sobie żył, gardła, a potem strzelenie w łeb wyglądało groteskowo. Natomiast taka wizja, jaką Aklund przedstawił, złotej zblazowanej młodzieży, do mnie przemawia. Przypominają mi się w tym momencie słowa Fenriza z jakiegoś wywiadu, w którym wprost stwierdził, że robili to wszystko z potrzeby buntu. Mieli dość tego, że mają wszystko i wszystko podsuwa im się pod nos, więc zaczęli odpierdalać manianę. Jedyne, czego w tym filmie mi tak naprawdę zabrakło, to pokazania chociaż w zarysie reszty sceny. Zabrakło Ihsahna, Darkthrone i reszty. A czy film uderzy w mit? Chyba jest na tyle nośny, że nie. Każdy zbuntowany nastolatek, zakładający w wieku 16 lat pierwszą ramonę chce wierzyć w to, że jest wyjątkowy, a norweska scena tamtych lat tylko mu w tym pomoże. No i na koniec, czego by o tych ludziach nie mówili i nie pisali, nic nie zmieni faktu, że powstało wtedy w sztuce coś nowego. I jakoś przez to pierwsze płyty Burzum oraz Myhem nie będą podobały mi się mniej.
Scena z Jewro spadającym ze schodów - jest cholernie nierówna. Varg kopiący w drzwi starej baby wyszedł naprawdę kozacko, ale turlający się Euronymus był dla mnie śmiesznym widokiem, jak gruby dzieciak próbujący zrobić przewrót do przodu na wfie. Takie sceny w byle amerykańskim filmie wyglądają dużo, dużo lepiej. Wiem też, że to nie jest produkcja hollywoodzka; no ale do kurwy, do takiej sceny chyba nie ma potrzeby używania efektów specjalnych.
Też właśnie skończyłem oglądać. Dla mnie spoko film, bez rewelacji, ale i bez większej irytacji dało się go obejrzeć. Tu i ówdzie podkolorowany, w niektórych fragmentach niedopowiedziany, a w innych faktycznie zakłamany. Rozumiem ból dupy fanów black metalu czy też samych zainteresowanych muzyków, z drugiej strony trochę dystansu i luzu nikomu nie zaszkodzi. Nie jest to dokument, tylko film bazujący na najbardziej znanej historii w gatunku jakim jest black metal. A że zrobili z chłopaków idiotów mnie osobiście nie dziwi, bo po prostu pokazali ich jako naiwnych, zbuntowanych i pełnych wielkich idei nastolatków. Black metal już dawno wkroczył na salony, ten obraz tylko jest tego przykładem.
W tym okresie można powiedzieć, że Mayhem chwilowo nie istniał więc nie mógł jechać z resztą kapeli tzn. tylko z Euro.
Ryszard pisze: ↑6 lat temu
Płytkie i głupawe czy naiwne postacie dwóch a raczej trzech głównych bohaterów plus kreskowkowy pustostan umysłowy u pozostałych będących tłem. Niekonsekwentna i pełna dziur logicznych akcja i jej kompletnie niespójne prowadzenie - niemal jak u amatorów.
Gdybym miał z 15 lat mniej, ucieszyłbym się ze w końcu wyprodukowano film fabularny dla extreme metalowców. Dzisiaj, śmiać się chce widząc/czytając/słysząc ludzi usilnie pragnących dodać pokracznie zbudowanej opowieści wartości intelektualnych ,których to autorzy nawet nie próbowali czy nie umieli ukazać, licząc ze 99% widowni, oczywiscie będąc w temacie, dopowie sobie resztę i podjarana przymknie oko. Skąd te "wysokie" oczekiwania wobec produkcji? Nie wiem.
Nie jest to film zły, raczej zwykły, przeciętny i bez polotu. Rozrywka bez myślenia. Metalowa wersja https://www.imdb.com/title/tt0202470/
Dla osoby postronnej, będzie kiepsko poprowadzona i zaplanowana produkcja, w której kolejne elementy biorą się z dupy. Nie dowiemy się niczego, nie musimy się niczego domyślać a kolejne etapy czy fazy prowadzące do morderstwa po prostu dzieją się, nie mając żadnego przyczynowo-skutkowego kontekstu. Mozna wyjebać przypadkowo dowolne 15-20 minut i nic nie stracimy, nie pogubimy się. Nie zajrzymy tez głębiej w osobowości Euro, Deada czy Warga. Cala święta wojna, inner circle, helvete, mayhem i burzum to sporadyczne, dwu zdaniowe wymiany pomiędzy jednym a drugim. Jak upośledzone chłopaczki. Seria przypadkowych scenek ukoronowana morderstwem i tak naprawdę film nie opowiada żadnej historii.
Jako film nie, jako frajda z oglądania metalowców, ujdzie.
Siedzą chłopacy z dziewczynami w knajpie, sluchajo melodyjnego metalu, pijo piwo i zbijajo się z life metali na codzien robiących.....dokładnie to samo![]()
A co tu czaic, film jest po to zebym wyczail. Po to so filmy. Nawet w Natural Born Killers o cos chodziloyog pisze:Widać black metalu nie czaisz, to i filmu nie skminiłeś![]()
Stary, obrażasz mnie chyba. Ja o filmie, nie historycznych wydarzeniach w Norwegii. Ktos kto nie słucha metalu pomyśli ze to durny film bez treści.yog pisze:Może spróbuję rozpisać kiedy, o co chodziło i dlaczegoś nienawistnik
Nie, trzeźwy. To jest film dla tych co oczywista historie znają na wyrywki. Z pkt widzenia człowieka poczciwego, taki epizod z Faustem np to chyba tylko po to żeby kolejne 5 minut dołożyć.yog pisze: Najebany to oglądałeś, że tyle dziur logicznych?Przecież tam wszystko jest totalnie oczywiste :p To jest film o evil forces of the ancient black cult
Ja miałem wrażenie ze większość z nich zaliczała się do dwóch grup: 1. Cioty 2. IdiociTo jest film o evil forces of the ancient black cult
No, ja nie uważam żeby to był film nad którym się dyskutuje, stąd teledyskowe Natural Born Killers nad którym można z przyjemnością pomózdzyc, lub wedle uznania, odmóżdżyć się czy wypić piwko.yog pisze: ↑6 lat temu No właśnie moim zdaniem epizodzik Fausta zdecydowanie miał głębsze przesłanie (nie chce mi się rozpisywać teraz, za co przepraszam) - i nie chodzi mi o jego rzekome krypto-gejostwo, a cały film ma mocno ironiczny wydźwięk, przy okazji będąc takim ćwierć-teledyskiem, a że nakręcił to gość, co zrobił teledysk Smack My Bitch Up czy film Spun, to troszkę może i trzeba przeskakiwać faktycznie
Przecież wiadomka Rysiu, że do poziomu Trainspotting dziesiątki kilometrówDanny Boyle jest ciutkę lepszym reżyserem pełnometrażowym od Akerlunda, nie da się tego ukryć ani temu zaprzeczyć
![]()