Nihtsîn — Wpisywałem w wyszukiwarkę i nic. @DiabelskiDom, bracie. Ty nie jesteś rasista i nie boisz się kliknąć w link od Rysia. Voidwanderers - March 27, 2021
Atmospheric Black Doom
Turris Babylonica e stercore facta est.
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 18086
Rejestracja:8 lat temu
yog
Czemu koleś ma fiuta na wierzchu?
Destroy their modern metal and bang your fucking head
trochę naśladuje gość Urfaust , i choć daleko mu do nich to fajnie się słuchało
niezłe
co Ty z tym rasizmem - tu sami poprawni politycznie obywatele
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Chciałem Wam polecić Drogie Sierściuchy kolejny niebanalny projekt muzyczny. Hord ten, to kolejna obok Katavasii grecka supergrupa. Tę tworzą ludzie z Kawir, Varathron oraz Macabre Omen, skutkiem czego trochę mniej tu typowej dla greczyzny melodyki, a trochę więcej tremolowania. Wszystko jednak wypada bardzo zajebiście i gdybym poznał zespół wcześniej, bez wątpienia dopisałbym go do listy najlepszych tegorocznych płyt. Tym bardziej, że tekstowo jest to poważne odwoływanie się do antycznej Greckiej kultury, nie jakieś tam wywoływanie diabełków. Bdb materiał.
W porządku, choć wg.mnie ciekawiej było na ,In the Days of Whore', też greckiego, Zaratus.
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Krolok i Malokarpatan to zespoły już powszechnie znane i szanowane w naszym kraju, zatem wielu zapewne ucieszy fakt, że oto nasi południowi sąsiedzi wysmażyli kolejny nieprzeciętny album, tym razem pod szyldem Stangarigel. Jeśli na Stridzie Dni urzekł was swoisty folklor, to na Na Severe Srdca jest go jeszcze więcej. Na Severe Srdca słucha się jednym tchem, co przypomina mi, gdy po raz pierwszy zapoznawałem się z Malokarpatan. Nie ma się co rozpisywać, znakomity album, bez dwóch zdań.
Epka podrzucona przez użytkownika Pioniere, ale nie widzę, żeby przewinęła się w postach, a szkoda gdyby przepadła. Warto umilić sobie niecały kwadrans tym krótkim materiałem.
Cold Death Embrace to utrzymana w klimacie old school-owego lekko poczerniałego speed thrashu, debiutancka EP-ka Włochów z Exhaustion
Jak podaje BC, jest to muza skierowana m.in. do fanów: Darkthrone, Celtic Frost i Sodom.
Płytkę wydało dzisiaj na cd, kasecie oraz jako digital, Naturmacht Productions.
Szajtan pisze: ↑3 lata temu
Krolok i Malokarpatan to zespoły już powszechnie znane i szanowane w naszym kraju, zatem wielu zapewne ucieszy fakt, że oto nasi południowi sąsiedzi wysmażyli kolejny nieprzeciętny album, tym razem pod szyldem Stangarigel. Jeśli na Stridzie Dni urzekł was swoisty folklor, to na Na Severe Srdca jest go jeszcze więcej. Na Severe Srdca słucha się jednym tchem, co przypomina mi, gdy po raz pierwszy zapoznawałem się z Malokarpatan. Nie ma się co rozpisywać, znakomity album, bez dwóch zdań.
Bardzo fajne.
Btw. w zeszłym roku mieliśmy kawałek o tytule "Kuń Kadaver", teraz mamy "Pokład Tatier".
Doskonały, potężny materiał. Panowie smolą konkretnie mieszając w praktycznie równych proporcjach elementy death i blackmetalowe. Moc uderzeniowa tej EP-ki jest doprawdy potężna a umiejętność z jaką Chilijczycy dbają by nie wkradła się tu monotonia to zdecydowanie najwyższa półka.
Jak ktoś żałował zakończenia działalności przez Necromantie, to już nie musi. NECROMANTICAL INVOCATION gra taką Necromantię, jakiej Necromantia nie grała od ćwierć wieku. Tak naprawdę ten materiał to demo, zostało jednak wtłoczone w winylowe rowki i wydane na kompakcie. 33 minuty prastarej greckiej szkoły Black Metalu na Dogme et rituel de la haute magie to jest miód na uszy. Absolutny sztos!
Wrzucam tylko dlatego że obiecałem przesłuchać i dotrwałem... Dotrzymałem obietnicy. Mezszyzna z buzi dupy nie robi. Milenialny chłopaczek niekoniecznie.
Atmo BM chyba. Taki ziemski rozebrany z zajebiozy Darkspace. Sorki ale nie znam się a raczej lubię udawać że co to kurwa jest to gówno.... Bolock Metal to nienawiść.
Francuski Barùs wykonuje zdrowo uciskający na zwoje mózgowe, pojebany niezgorzej, progresywny Death Metal, który fanom takich powykręcanych, ciężkich dźwięków z psychodelicznym klimatem przypadnie do gustu. Szkieletem twórczości tego zespołu jest wysoce techniczny Metal Śmierci oparty na nielicho łamiących rytmy, ale zarazem w chuj ciężkich beczkach, masywnych, niemal matematycznych basowych wykwitach, chirurgicznie wręcz precyzyjnych, patroszących sprawnie i brutalnie riffach, oraz chorych, nawiedzonych wokalizach. Naprawdę zajebisty to krążek, ale jest to muzyka dla cierpliwych i trzeba poświęcić jej należytą ilość czasu i uwagi.
Są tu fani "atmosferycznego black metalu"? Wiem, że są. Czasami podrzucacie taką muzykę, że dostaję żylaków na mózgu, więc nie będę dłużny. To powinno się Wam spodobać. "Poczerniały góry, poczerniały lasy" słowackiego Obszaru, to właśnie takie atmosferyczne popierdywanie, ale tak zagrane, że kutasy i pipki lecą z nieba i gdybym po słuchaniu takiej muzyki nie miał zaraz ochoty wyciąć sobie żyletką na ręku "kocham Marlenę z VI D", od razu wszedłbym w posiadanie tego albumu, który rzecz biorąc ogólnie jest kawałkiem świetnej muzy, ale w szczególe już niebardzo, ponieważ ja w takich dźwiękach nie gustuję. Lubicie he jednak Wy, więc powinniście poznać ten nietuzinkowy album:
słowacki Obszar zbadany, jak dla mnie poprawnie ale bez szału, kwestia gustu
Poniżej świeża epka Amerykanów Mosaic Window - melodyjny bm
3kawałek "What Sage Could Not Cleanse" troche thrashujący, palce lizać
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
BM
ERNTE "Geist und Hexerei"
nie mogę uwierzyć że na wokalu jest ta sympatyczna panienka
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
Tajemniczy projekt raw bm. Kiedyś spoko mi się tego słuchało, przegrzebalem archiwum lastfm i znalazłem. Bardzo dobrze wypada pojawiający się co i raz obłąkany głos wyjącej zjawy.
Australijski black metal.Wydany przez rodzime Under the Sign of Garazel.Spiritu Mors prezentuje tutaj granie bardzo nawiązujące klimatem i estetyką do "De Mysteriis Dom Sathanas" Mayhem, jednak dodaje tu sporo swojej własnej wizji. Ten dwu-utworowy materiał charakteryzuje bardzo dobre, gęste brzmienie (naprawdę ktoś tu się postarał) i mroczne prowadzące nas przez całą płytę riffy. Na razie dostajemy tylko dwa utwory, ale na tyle dobre i z pomysłem, że zostają słuchaczowi w głowie.
Hej, @Xenophobia, mam coś, co na pewno Ci się spodoba! Nie jakaś homoseksualna awangarda dla zblazowanych kocmołuchów, lecz prawdziwy, aryjski black metal, którego prawdziwości gwarantem jest kołowrotek w logo ( starym) . I zanim pomyślisz, że to chamska ironia, powiem, że jestem absolutnie szczery w tym co piszę. Słowacki Sirin, to kawał konkretnej muzy w stylu trochę ukraińskiego Morok, a więc dobra zabawa zapewniona.
Ujdzie, ale pewnie za 3 miechy nie będę o tym pamiętał.
Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno. Przeca nie będę rozpaczał nad Twoim gustem, c'nie?
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 18086
Rejestracja:8 lat temu
yog
Kolegi już z nami nie ma, niestety nie zdał testu z akceptacji swojej roli w ustroju totalitarnym.
A omawiany zespół już prawie zapomniałem, choć słuchałem ze 3 jak nie 4 razy!
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Szkoda, że już go nie ma. Myślałem, że będę miał kolegę, a tu chuj jak zwykle, znów będę najmniej lubianym forumowiczem. Niemniej, Sirin warto posłuchać, choć Ty znowu będziesz kwękał, więc Ty nie słuchaj.
Agresywny, przyprószony trochę death i thrash metalowymi rozwiązaniami, black w wydaniu Black Fucking Cancer spuszcza odbiorcy srogi wpierdol i pyta czy jest gotowy na drugą rundę. Każdy numer odpala mocny cios, nie pozostawiając miejsca na zbędne rozważania. Jest bluźnierstwo i szczera agresja posypana odpowiednią dozą piekielnej siarki. W sieci przewijają się porównania do KATHARSIS, cover tej hordy wyszedł bardzo dobrze.
A skoro Niemcy odwiesili gitary na kołki, to chyba dobrze, że ktoś gra w taki sposób? Kapitalny materiał.
Kolejna diaboliczna propozycja dla fanów black metalu w jedynie słusznej formie. I kto by pomyślał, że coś takiego kryje się za różową okładką. Zajebisty materiał.
Rashes - death/grind ze Szwecji na poziomie. Nie ukrywam, to naprawdę smaczny materiał. Mnie podchodzi najbardziej w tych death metalowych momentach, ale sama mieszanka jest przemyślana i bardzo spójna. Wszystko leży tu na swoim miejscu, fajne gitary i bas. Pierwszy numer wchodzi tak pięknym motorycznym riffem, że laczki spadają, a i w ostatnim kawałku też jest kapitalny groove. Nóżką można potupać, głowa sama chodzi... Całość zamyka się w niespełna 13 minutach, prosząc o natychmiastowy replay. Warto sprawdzić, a ja poproszę o więcej takich smakołyków.
Trafiają się płyty, które nadal potrafią mnie zaintrygować i przypomnieć, że klasyczny death nadal ma bardzo wiele do zaoferowania. Przykładem takiego właśnie krążka jest nowy materiał australijskiego Beyond Mortal Dreams, na który to panowie kazali sobie czekać, bagatela, czternaście lat. Abominations of the Flames to w zasadzie bardzo ciekawa przekrojówka lat dziewięćdziesiątych. Poza blastującymi lub bardzo szybkimi partiami mnóstwo tu zwolnień, przejść i płynnego przechodzenia z riffu w riff, ciekawych, rozbudowanych solówek i wokalnych dialogów. Zdecydowanie najwięcej słyszę tu elementów szkoły amerykańskiej, i mam na myśli głównie Morbid Angel z okolic „Formulas…” oraz wczesnego Nile. Dzięki umiejętnemu dozowaniu partii klawiszowych wchodzą chwilami w nieco kosmiczne rejony znane chociażby z Nocturnus czy Mithras, lecz robią to po swojemu, bez dosłownego naśladownictwa. Takich albumów jak dwójka Beyond Mortal Dreams przemilczeć nie można
Debiutancki długograj Concilivm prezentuje mocne i intensywne granie z delikatnym posmakiem black metalu. Muzyka przypadnie do gustu fanom Incantation, acz z tego co można przeczytać w sieci, niektórzy słyszą w tym też trochę inspiracji Bolt Thrower.
Drugi, po demo z 2019 roku, materiał Węgrów z Mistcavern to surowy a przy tym mocno atmosferyczny i ambientowy w swej wymowie black metal utrzymany w duchu końca lat 90. Dla tęskniących za klasycznym brzmieniem blacku pozycja obowiązkowa.
Zaskakująco świeżo brzmiący zespół grający muzykę raczej w stylu retro... Źródłem, z którego zasysają inspiracje Dark Meditation są przede wszystkim europejskie, w tym mimo Brexitu również przynależne do tego kręgu brytyjskie zespoły heavy metalowe. Wystarczy posłuchać otwierających tę płytę Babalon.Money.Magick i Haunt of Fear, by usłyszeć, że ci kolesie przypominają skrzyżowane ze sobą JUDAS PRIEST sprzed mniej więcej 40 lat i wczesne MERCYFUL FATE. To jest tak energetyczna piguła i tak fajowsko zagrana, że chwilami naprawdę zastanawiam się, skąd ci kolesie znaleźli w sobie tyle pomysłów na tak zajebiaszczo zapodany metal.
Ożesz kurwa. Ja pierdolę. To co zrobili Posthuman Abomination na tym albumie to przechodzi ludzkie pojęcie. Po kilkukrotnym odsłuchaniu Mankind recallb mózg przestaje pracować na normalnych obrotach i jest bliski pogrążenia się w szaleństwie. Intensywność tej muzy jest na poziomie gdzie brakuje już jakiejkolwiek skali. Tempo, piekielne riffy, perkusista który na pewno gra więcej niż dwoma kończynami, podążające wściekle za nimi gitara i bas oraz głęboki wokal wprost z otchłani. Brzmienie surowe, naturalne, dla mnie w punkt. To naprawdę album którzy wszyscy fani brutalnego death metalu pokochają. Przynajmniej tak mi się wydaje. Polecam gorąco.
Teufelsberg ze swoim debiutanckim albumem zabiera nas w podróż w czasie, do lat dziewięćdziesiątych i tego, co działo się w blackmetalowej materii w Norwegii. Ordre du Diable to hołd dla takich zespołów jak Darkthrone, Gorgoroth, Satyricon, Trelldom czy Gehenna. Sześć zimnych hymnów utrzymanych w autentycznym klimacie ponurego rasowego black metalu. Album mógłby ukazać się w 1995 czy 1996 roku i odnalazłby się doskonale. Dziś pewnie wymieniany byłby wśród polskich klasyków tamtych lat. Zresztą, Teufelsberg to po prostu zespół spóźniony ze swoją „karierą” o trzydzieści lat. Ale może to i dobrze, bo warto by ktoś przypominał dzisiejszym black metalowcom, jak kiedyś grało się ten gatunek. Szczególnie, gdy robi to tak udanie. Bardzo dobra płyta, bardzo szczera, wypełniona opętanym znakomitym black metalem.
Eternal Gloom: A Void of Agony and Repugnancy to materiał, który wręcz kipi gniewem. Co ciekawe, death metal w wykonaniu Chilijczyków nie jest typowym graniem z tamtego rejonu świata. Począwszy od brzmienia, które jest stosunkowo czytelne i masywne. Mniej w nim typowego brudu, gitary strojone są niżej a perkusja wybrzmiewa czysto ale głęboko. Oczywiście pełna organika i zero komputera, wszystko utrzymane jest w staroszkolnych standardach. Putrid Evocation posiadają ponadto ogromną zaletę, którą jest umiejętność łączenia niebywałego wręcz ciężaru z płynnie sączącą się melodią. Tajemniczą i nieco hipnotyzującą, rozkazującą podążać za sobą jak za zaczarowanym fletem. Te dwadzieścia sześć minut to prawdziwa deathmetalowa uczta, materiał pukający do bram doskonałości. Bezwzględnie pozycja obowiązkowa dla każdego maniaka metalu śmierci.
Słuchając debiutanckiego demo Nuclear Christ jak żywo stanął mi przed oczami obraz, kiedy to po raz pierwszy wrzuciłem do kaseciaka „Thy Kingdom Come”. Twisted Idols For Nihilism to w dużej mierze ogromny trybut dla Morbid Angel z tamtego okresu. Wpływy ojców death metalu są tu bardzo wyraźnie wyczuwalne, zarówno w charakterystycznym riffowaniu jak i partiach solowych. Ta demówka to cztery kompozycje będące kwintesencją gatunku z drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Tu aż kipi od wściekłości i cuchnie siarką i palonym ciałem a łeb chwilami sam rwie się do moshu. Gdybym nie wiedział, uwierzyłbym, że ten materiał zarejestrowany został z trzydzieści pięć lat temu. Aż się łezka kręci w oku na dźwięk tych ginących chwilami gitar czy zlewających się ścieżek perkusji, tudzież pulsującego brudno basu. I te wokale, rzygające jakby z drugiej linii. Słucha się tego po prostu zajebiście, nawet jeśli to głównie Morbid Angel worship. A może właśnie dlatego, bo nie każdy potrafi tak umiejętnie czerpać z nauk Treya i spółki. Sprawdźcie to demo bo naprawdę warto.
Materiał tylko dla wielbicieli helleńskiego black metalu. Drugi album wydali właśnie Grecy z Synteleia i nie zawodzą. The secret last syllable jest wypełniona tym za co kochamy grecki BM. Mroczny klimat, atmosfera gorącego infernalnego południa, melodyka, niemal heavy riffy, klawiszowe pasaże, piekło. To wszystko jest. Hołd dla twórców tej sceny ale z niezaprzeczalnie własnymi pomysłami. Jak spodobał Wam się Cult Of Eibon, jak czekacie na nowy Funeral Storm, to śmiało sięgajcie po nowy album Synteleia. Warto.
Lubicie old schoolowy heavy metal? To nowy album Mirror - The Day Bastard Leaders Die jest dla Was pozycją obowiązkową. Jest to kapela złożona z muzyków cypryjskiego undergroundu. Są bardziej old schoolowi niż większość obecnie zespołów zaczynających w szalonych czasach początku lat 80-tych. Słychać w ich muzyce szczerość i fascynację tamtymi dźwiękami. Świetne galopujące riffy, proste ale nie prostackie. Obezwładniające wysokie wokale, kapitalna rytmika, urozmaicone melodie. Świetna mieszanka klimatów Manilla Road, Mercyful Fate, Satan jest zajebista rozrywką.