Nekroskop pisze:
Rozrywka służy odprężeniu, rekreacji, wypoczynkowi, a doświadczenia związane ze sztuką wykraczają poza ten zakres. Sztuka wzbudza melancholię, strach, zmusza do zadawania pytań. Sporty ekstremalne owszem, są co do zasady ekstremalną formą rozrywki i poszukiwaniem adrenaliny, tym niemniej, porównywanie obcowania ze sztuką do sportu jest śmieszne, podobnie jak nazywanie sportem dresiarstwa, które w żadnej znanej mi definicji sportu się nie mieści (a przecież bardzo ci na tych definicjach zależy).
Jeżeli ktoś znajduje upodobanie w sztuce wzbudzającej melancholię, strach, czy zadającej pytania, robi to dobrowolnie, to widocznie to w danej osobie wzbudza przyjemność. Przy czym doświadczenie katharsis też może być ostatecznie doświadczeniem przyjemnym, choć jest to przyjemność trudna, z gatunku tej masochistycznej. Na przyszłość polecam też konsekwencję, bo wcześniej nie widziałeś problemu w porównywaniu sztuki i np. łażenia po górach. A ustawki kibiców to oczywiście sport, wykonywany amatorsko w lasach, na polanach albo autostradach lub zawodowo np. w ramach Team Fighting Championship.
Notabene - na definicjach zależy mi z prostego powodu. W dyskusji standardowo dążę do znalezienia porozumienia z interlokutorem, co niejednokrotnie z wieloma osobami tutaj fantastycznie się udawało. Bez ustalenia wspólnej płaszczyzny znaczeniowej jest to bardzo trudne, a jeszcze trudniejsze jest, gdy jeden z rozmówców traci nerwy i obwieszcza, że guzik go to interesuje, on tylko musi wykrzyczeć swoje zdanie.
Nekroskop pisze:
Guzik mnie to obchodzi, jeżeli potrzebujesz satysfakcjonującej definicji sztuki, to może idź do biblioteki. Mnie taka definicja nie jest do niczego potrzebna i nigdy nie była.
To jest zadziwiające, boli Cię niezwykle, że ktoś Twoje górnolotne uniesienia nazywa rozrywką, bo definicja rozrywki jest tak okrutnie ważna, że stanowi potwarz dla sztuki wysokiej, ale już sprecyzowanie co to jest ta sztuka wysoka, którą nazwanie rozrywką tak obraża, to guzik? Bardzo ciekawe.
Podobnie jak inni zachęcani przez ciebie do głębszej analizy twojej osoby, ja również spasuję.
Bardzo lubię rzucanie takich tekstów, a potem wycofywanie się rakiem. Gdybym był złośliwy to zapytałbym czy te twierdzenia o moich zachętach do analizowania to wynik paranoi, czy halucynacji?
Urojenia nijak się mają do halucynacji czy odmiennych stanów świadomości. Urojenia to fałszywe sądy wynikające ze zniekształconego obrazu rzeczywistości – np. komuś może się wydawać, że jest śledzony i obserwowany, wyglądać przez okno i sprawdzać, czy za długo nie stoi tam jakiś samochód. Halucynacje czy np. doświadczenia związane z głęboką medytacją to coś zupełnie innego.
Dzięki, faktycznie posłużyłem się niepoprawnym kolokwializmem. Więc możesz sobie w tamtej wypowiedzi zmienić "urojenia" na "omamy".
Może w ogóle za mało doświadczyłeś, nie wliczając w to nawet odmiennych stanów świadomości. To nie ja rozdmuchałem tę dyskusję, tylko ty, wkraczając tu, by rozwiać wszelkie iluzje i utrzeć nosa osobom, które rzekomo śmią się uważać za wyjątkowe, bo przeżywają muzykę (jak jakieś pedały).
Niczego nie pisałem negatywnego o ludziach przeżywających muzykę. Skoro masz większą wiedzę na temat terminów psychiatrycznych i większe doświadczenie w zakresie odmiennych stanów świadomości, to może mi odpowiedz: czy przekonanie o tym co napisałeś powyżej jest wynikiem omamów, urojeń czy zwykłego nadinterpretowania czytanego tekstu?
Co ty kurwa pierdolisz? Napisałem tylko, że rżnięcie jak na filmie porno albo dziwki w tirze co do zasady różni się od seksu z ukochaną osobą w czterech ścianach, i wydźwięk słów niejako oddaje tę różnicę. Oczywiście ludzie mają różne dewiacje i fetysze, czasem sami lubią używać wulgarnych słów, ale nie zmienia to faktu, że co do zasady nie mówimy „zerżnąłem żonę jak szmatę”. Zaspokajanie zwykłej chuci a seks, za którym stoją głębsze emocje, to różne światy i pozostaje współczuć komuś, kto tego nie doświadczył.
Emocje to wynik działania chemii w organizmie. Homo sapiens jako wypracował sobie model w którym przedłużanie gatunku i opieka nad osobnikami młodocianymi występuje w stabilnych związkach i zazwyczaj takie związki są społecznie promowane, bo w atmosferze wzajemnego szacunku i miłości minimalizuje się prawdopodobieństwo wystąpienia patologii społecznych. Nie zmienia to w żaden sposób faktu, że to wyjątkowo urocza i miła nadbudowa na atawistyczny instynkt zaspokojenia chuci.
Rozrywką to jest gra w Badmintona. Możesz kłócić się na definicje słów ile chcesz, ale ich potoczne znaczenie i używanie też z czegoś wynika. Nie bez powodu nie mówi się np., że ktoś w ramach rozrywki zbiera znaczki, tylko że ma takie hobby, podobnie o pasjonatach motoryzacji nie mówi się, że w ramach rozrywki ciągle siedzą w garażu.
A w ramach czego zbierają te znaczki albo siedzą w garażu, przymusu?

Że tak posłużę się cytatem: "co ty kurwa pierdolisz?"

Oczywiście, że nie ma nic złego w określeniu, że robią to w ramach rozrywki, jeżeli przy tym wypoczywają. Ja gdy mam coś zrobić przy samochodzie to się wkurwiam, więc dla mnie faktycznie to żadna rozrywka, ale jak ktoś lubi dłubać w furze to nie ma żadnego powodu, by nie nazwać tego rozrywką.