Nie do końca. Gdyby sprawdzanie samego DR było "nic nie dającym działaniem", to nikt nie tworzyłby bazy danych z oznaczeniami, na którą ty też się powołujesz, czy bardzo popularnych wtyczek do tego. No bo skoro sama informacja o zasięgu dynamicznym nagrania nic nie daje, to po co? Pomijasz też wpływ zjawiska Loudness War, które zmieniło standardy dot. głośności w branży muzycznej, co dotyczy wszystkich gatunków - jest to powszechna wiedza, a nie jakieś moje teorie.Kozioł pisze: ↑3 lata temuNie ma zasady co do optymalnego (dobrego czy złego) DR bo zależy to od konkretnego przykładu a nawet osobistych preferencji czy słuchu. Interpretowanie DR pomijając inne charakterystyki danego nagrania staje się nic tak naprawdę nie dającym działaniem.Tym bardziej uogólnianie, szczególnie w metalu, z całym swoim bogactwem gatunków, stylów i możliwych zmiennych.
Dynamika czy scena są jak najbardziej istotne, jeżeli ktoś jest fanem dobrej jakości dźwięku - także w metalu. Poza tym zasięg dynamiczny przekłada się na komfort odsłuchu, o czym była już mowa.
Ten cytat doskonale obrazuje twój tok rozumowania. Siedzisz i coś sobie wyobrażasz "A teraz muzyk siedzi i sobie coś myśli, i sobie coś pisze, NO I STĄD WNIOSEK ŻE". "A świstak siedzi i zawija je w te sreberka".
To znaczy badasz plastikowy nośnik mikroskopem? Bo żeby zbadać to, co jest na nośniku trzeba to najpierw z tego nośnika ściągnąć, czyli zamienić w "pliczek". Badań na sam słuch nie przeprowadzają natomiast nawet profesjonaliści, aby uniknąć m.in. błędu autosugestii - używają do tego tzw. testów ABX.
Odpowiem krótko, bo ta cała spina jest już męcząca. Napisałem, że wg mnie okolice trzynastki są optymalne dla metalu, bo tyle mają najlepiej brzmiące albumy metalowe, jakich słuchałem, a zmierzyłem i zestawiłem tych albumów naprawdę sporo. Przez "najlepiej brzmiące" mam na myśli albumy najbardziej zbalansowane pod względem brzmienia, w których jest głębia, przestrzeń, energia i słucha się ich po prostu przyjemnie. Tyle też mają edycje, które nazywane są czasem "Full Dynamic Range", np. Satyricon - Dark Medieval Times.
Kto nie lubi, szczególnie wiadomo jaki kawałek?Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuLubisz Venom?kurz pisze: ↑3 lata temuChcesz się pokłócić bydlaku? Czy powalczyć na DRewniane mieczyki?
Mogę się przyłączyć?Pan Efilnikufesin pisze:No w sumie nie.kurz pisze: ↑3 lata temuNic na to nie poradzę.Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuJa nie lubie.kurz pisze: ↑3 lata temuKto nie lubi, szczególnie wiadomo jaki kawałek?Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuLubisz Venom?kurz pisze: ↑3 lata temuChcesz się pokłócić bydlaku? Czy powalczyć na DRewniane mieczyki?
Jak zaznaczyłem w swoim pierwszym poście w tym temacie słucham i uwielbiam przeróżne brzmienia w metalu. Atoli (bardzo ostatnio mi się to słowo podoba) nie sposób nie podzielić opinii @yogiego w stosunku do "Grand Declaration Of War". Ten album z tym oryginalnym płaskim, odhumanizowanym, nieco totalitarnym i nieco industrialnym brzmieniem smakuje najlepiej. Podobnie jak "Deathcrush" czy "De Mysteriis Dom Sathanas". Każda z nich ma inne brzmienie, każda zajebiste i nie zmieniłbym w nich nic.
Tu się nie ma z czym zgadzać albo nie zgadzać, bo co dla kogo ważne w muzyce to kwestia indywidualna. Są ludzie, którzy w ogóle nie przejmują się zbytnio jakością i mp3 ze smartphone'a czy głośniczków komputerowych im w zupełności wystarcza. Poza tym zależy, co rozumiesz przez brzmienie - jakość czy charakter, bo później sam piszesz o "odhumanizowanym" brzmieniu Declaration Of War, czyli jednak w tym wypadku było to dla ciebie istotne przynajmniej na tyle, że o tym napisałeś.
Jeśli chodzi o dynamikę jako taką – czyli siłę, energię i szybkość – to metal jest chyba najbardziej dynamicznym gatunkiem muzyki. Ta dynamika bardzo zyskuje na atrakcyjności, kiedy ma nieco więcej przestrzeni i jest więcej kontrastu między instrumentami, przynajmniej wg mnie. Co się miast tyczy zasięgu dynamicznego, to zależy jaki metal, bo stwierdzenie, że ten gatunek sam w sobie jest mało dynamiczny to przesada. Klasyczny heavy metal czy speed metal na pewno nie są płaskie, nawet wczesny death metal nie jest płaski. No chyba, że płaski w odniesieniu do innych gatunków muzycznych, które operują w szerszym spektrum, ale dzisiaj to już prawie wszystko w cyfrowej dystrybucji jest płaskie, niezależnie od gatunku.
A Venom lubisz?Derelict Machine pisze: ↑3 lata temuBeka z wpieprzania się w jakieś rozkminy o brzmieniu w gatunku muzycznym, którego podstawą jest przester na gitarze elektrycznej.
Gdybys kiedykolwiek slyszal 'Heartwork' z nosnika fizycznego na sprzecie nawet budzetowym to bys takiego bobla nie jebnal poniewaz slychac ze ten material jest calkiem niezle nagrany.
Czy muzyk ew inżynier, producent w studio, w ogóle myśli podczas komponowania, nagrywania, miksowania o tym pierdolonym Dynamic Range? Bo mnie się wydaje że jest to po części efektem, wypadkową zabiegów studyjnych jak również pochodną samego projektu (tzn muzyki i grających ją takich a nie innych instrumentów i ich charakterystyk) O co chodzi? O to że niskie DR nie musi oznaczać że coś jest spierdolone.DR jest nierozłącznie związane z kwestią miksu, bo właśnie ta faza postprodukcji ma na dr największy wpływ, a nie jak się niektórym wydaje ten mityczny mastering.
To zależy kto co chce osiągnąć... Są producenci tworzący projekty w których jest totalna wyjebka na DR. Ale każdy jest świadomy przecież tego, że jest coś takiego... Jeżeli muzyk ma wiedzę produkcyjno-techniczną to tak, inżynier, producent już na pewno o tym myślą, bo jeżeli celem końcowym ma być niskie lub wysokie dr to kroki ku temu podejmuje się na etapie trackingu ścieżek (w przypadku gatunków z żywymi instrumentami, w których trzeba je rejestrować zgrywając do audio przez kabel, lub mikrofon). W zasadzie zawsze robi się tak, że nagrywa się cicho z zapasem headroom'u i wysokim dr, na ściezkach nie może nic clipować więc pilnuje się gain stagingu... Chyba że ktoś chce osiągnąć pewną stylistyke i mieć celowo przesterowane elementy w utworze... Cicho nagrany materiał zawsze można podgłośnić, zaś clippingu wynikającego z przesterowania głośności już nie odwrócisz, bo ile db bys nie ściszył, to i tak będzie przycięte w cegiełce.Kozioł pisze: ↑3 lata temuTłumaczysz jakbyś znał i rozumiał zagadnienie od strony techniczno-studyjnej że tak powiem, tak więc zadam jedno dodatkowe, oczywiście głupie pytanie nt DR.
Czy muzyk ew inżynier, producent w studio, w ogóle myśli podczas komponowania, nagrywania, miksowania o tym pierdolonym Dynamic Range? Bo mnie się wydaje że jest to po części efektem, wypadkową zabiegów studyjnych jak również pochodną samego projektu (tzn muzyki i grających ją takich a nie innych instrumentów i ich charakterystyk) O co chodzi? O to że niskie DR nie musi oznaczać że coś jest spierdolone.DR jest nierozłącznie związane z kwestią miksu, bo właśnie ta faza postprodukcji ma na dr największy wpływ, a nie jak się niektórym wydaje ten mityczny mastering.
I bardzo dobrze, bo gitara nie ma brzmieć potężnie. Potężnie ma brzmieć cały zespół, a to ma zapewnić sekcja rytmiczna. GItara ma czarować i się w wwiercać, a do tego potrzebny jest podbity środek. Dół gitary ma marginalne znaczenie, chyba że chcemy nagrywać jakiś numetal.Derelict Machine pisze: Moim zdaniem gitara z przesterem powinna mieć równo rozłożone spektrum, odcinanie filtrami/eq wysokopasmowymi gitar poniżej 300 hz sprawia, że brzmią zbyt cienko.
Jest związany z jednym i drugim.Derelict Machine pisze: ↑3 lata temuDR jest nierozłącznie związane z kwestią miksu, bo właśnie ta faza postprodukcji ma na dr największy wpływ, a nie jak się niektórym wydaje ten mityczny mastering.
Przykłady:Derelict Machine pisze: ↑3 lata temunie wiem jak łby sobie wyobrażają produkcję metalu z napierdalającymi blastami i podwójną centralką na 300 bpm z wysokim dynamic range.
No i dochodzimy do sedna. Po chłopsku czyli jak lubię.Derelict Machine pisze: ↑3 lata temuTo zależy kto co chce osiągnąć... Są producenci tworzący projekty w których jest totalna wyjebka na DR. Ale każdy jest świadomy przecież tego, że jest coś takiego... Jeżeli muzyk ma wiedzę produkcyjno-techniczną to tak, inżynier, producent już na pewno o tym myślą, bo jeżeli celem końcowym ma być niskie lub wysokie dr to kroki ku temu podejmuje się na etapie trackingu ścieżek (w przypadku gatunków z żywymi instrumentami, w których trzeba je rejestrować zgrywając do audio przez kabel, lub mikrofon). W zasadzie zawsze robi się tak, że nagrywa się cicho z zapasem headroom'u i wysokim dr, na ściezkach nie może nic clipować więc pilnuje się gain stagingu... Chyba że ktoś chce osiągnąć pewną stylistyke i mieć celowo przesterowane elementy w utworze... Cicho nagrany materiał zawsze można podgłośnić, zaś clippingu wynikającego z przesterowania głośności już nie odwrócisz, bo ile db bys nie ściszył, to i tak będzie przycięte w cegiełce.Kozioł pisze: ↑3 lata temuTłumaczysz jakbyś znał i rozumiał zagadnienie od strony techniczno-studyjnej że tak powiem, tak więc zadam jedno dodatkowe, oczywiście głupie pytanie nt DR.
Czy muzyk ew inżynier, producent w studio, w ogóle myśli podczas komponowania, nagrywania, miksowania o tym pierdolonym Dynamic Range? Bo mnie się wydaje że jest to po części efektem, wypadkową zabiegów studyjnych jak również pochodną samego projektu (tzn muzyki i grających ją takich a nie innych instrumentów i ich charakterystyk) O co chodzi? O to że niskie DR nie musi oznaczać że coś jest spierdolone.DR jest nierozłącznie związane z kwestią miksu, bo właśnie ta faza postprodukcji ma na dr największy wpływ, a nie jak się niektórym wydaje ten mityczny mastering.
Co do tezy niskie dr = gówno to oczywiście masz rację. Osobiście nie wiem jak łby sobie wyobrażają produkcję metalu z napierdalającymi blastami i podwójną centralką na 300 bpm z wysokim dynamic range.
Nigdy nie powiedziałem, że DR jest WYZNACZNIKIEM jakości:
Wersje analogowe mają z reguły większy zasięg dynamiczny niż wydanie cyfrowe - i chyba nawet tutaj nikt nie polemizuje z tym, że winyle co do zasady brzmią lepiej. Czemu winyle mają wyższe DR? Nie wiem, niektórzy twierdzą, że to kwestia ograniczeń technicznych samego nośnika, które wymuszają inny mastering (a przynajmniej mastering powinien być inny, jeżeli ma to brzmieć sensownie). Może chodzi też o to, że wydania analogowe są celowane w nieco inną publiczność, której bardziej zależy na dobrym brzmieniu.
Może za jakieś 10 lat będzie można coś takiego kupić za rozsądną cenę.Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuNo to moze w takim razie to urzadzenie----> https://www.elpj.com/ jest lekarstwem??
Rozsadna cena to?Nekroskop pisze: ↑3 lata temuMoże za jakieś 10 lat będzie można coś takiego kupić za rozsądną cenę.Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuNo to moze w takim razie to urzadzenie----> https://www.elpj.com/ jest lekarstwem??
The laser beams must reflect from an opaque surface in order to be read. Clear or colored records are transparent, or translucent, and will not reflect light to the sensors.
Od 5 do 10k?
Rozsądna cena to taka, która kupującemu, zdrowemu na ciele i umyśle, wydaje się rozsądna.Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuRozsadna cena to?Nekroskop pisze: ↑3 lata temuMoże za jakieś 10 lat będzie można coś takiego kupić za rozsądną cenę.Pan Efilnikufesin pisze: ↑3 lata temuNo to moze w takim razie to urzadzenie----> https://www.elpj.com/ jest lekarstwem??
No przecież to polega na współpracy, co powinno mieć miejsce praktycznie zawsze, a już na pewno w przypadku współpracy z inżynierem bez renomy, czy jakimś tam początkującym znajomym. Ale przecież nie jest przesądzone, że jak całkowicie odda się miks w ręce kogoś solidnego, to musi wyjść gówno...deathwhore pisze: ↑3 lata temuAleż oczywiście, dobrze by było, gdyby muzyk brał udział w miksowaniu muzyki. To muzyk wie jaki efekt chce uzyskać i realizatora powinien pilnować, bardzo dobrze, jeżeli w czasie miksów siedzi obok realizatora. Oczywiście jeżeli wie co chce osiągnąć, bo jak nie wie, to kończy się jak kupą z Hertz. Niby potężne, a nijakie. Z pilnowaniem muzyka przez realizatora jest również dokładnie tak samo w drugą stronę - muzyk świadomy jak brzmi i jak powinien brzmieć JEGO zespół, powinien pilnować realizatora.
Zdziwiłbyś się. Odnośnie zredukowania dołu w gitarze o kilka db to nie mam nic przeciwko, ale wycinanie z niej całego dołu to okropieństwo. Taka moja opinia. I podbijanie środka tez nie ma zbytnio sensu, kiedy nie ma tam jakiegoś deficytu i nie jest to potrzebne, bo człowiek i tak z automatu odbiera dźwięk ze środka głośniej niż w rzeczywistości. Na przesterowanej gitarze ważnym jest, żeby opanować okolicę 3khz i dodać trochę połysku w wyższych rejestrach, bo naturalnie prosto z ampa będzie nieco przytłumiona.deathwhore pisze: ↑3 lata temuI bardzo dobrze, bo gitara nie ma brzmieć potężnie. Potężnie ma brzmieć cały zespół, a to ma zapewnić sekcja rytmiczna. GItara ma czarować i się w wwiercać, a do tego potrzebny jest podbity środek. Dół gitary ma marginalne znaczenie, chyba że chcemy nagrywać jakiś numetal.
To w końcu chcesz krystalicznej produkcji (do której mocne wypierdalanie basu na gitarze NIE należy), czy nie?deathwhore pisze: ↑3 lata temuSample na stopie są niezbędne, ale tylko jeżeli oczekujemy krystalicznej produkcji. Albo mamy bębniarza, który bardzo źle panuje nad dynamiką swojej gry.
No miały i brzmiało to tragicznie.deathwhore pisze: ↑3 lata temuA co do gęstego grania z blastami i wysoką dynamiką to zależy co przez "wysoką dynamikę" rozumieć. Death metalowe klasyki miały na poziomie ok 12db. Co prawda do poziomu 300bpm się raczej nie zbliżali, ale generalnie w takim tempie mało kto gra.
No, a ja nigdzie temu nie zaprzeczałem.Nekroskop pisze: Jest związany z jednym i drugim.
Ale nie mówiliśmy o remasterach. Oczywiście w przypadku remasterów starych nagrań nie robi się nowego miksu, bo po prostu nie ma dostępu do ścieżek. Pokitrane w schronach atomowych jako zabytek kultury i w najlepszym przypadku dostaniesz zgrywkę w cyfrze. W większości przypadków po prostu bierze się stary cyfrowy master i nakłada się multiband kompresje, jakiś dynamic eq, na sam koniec limiter i tyle. Tylko że takie coś to ja mogę sobie samemu zrobić...Nekroskop pisze: Jeżeli mówimy o re-edycjach/re-masterach klasyków z dawnych lat, to jest to tylko i wyłącznie kwestia (re)masteringu. Taśmy matki w przypadku wielu starych albumów albo "zaginęły", albo nie nadają się już do użytku. Kiedy otworzy się taki album w dowolnym programie do edycji dźwięku, to widać od razu, że wierzchołki zostały przycięte jak trawnik.
No jest widoczna, ale co z tego? DNR nie zależy tylko i wyłącznie od kompresji. A kompresor na masterze to i tak podstawa, a stopień jak mocno chcesz wszystko ścisnąć to już podlega ocenie inżyniera i zespołu. W większości przypadków i tak już obecnie masterem zajmuje się ta sama osoba co i miksem, przeważnie jest też tak, że robi się nawet po kilka wersji do oceny, każda z innym stopniem kompresji.Nekroskop pisze: W przypadku nowych wydawnictw, nie wątpię, że już sam mix robi się głośniejszy niż w latach 80. czy 90., ale kompresja już zmiksowanego albumu na etapie masteringu również jest często widoczna na fali.
No i dochodzimy to sedna sprawy, czyli jest to kwestia czysto subiektywna, bo dla mnie te stare albumy brzmią tragicznie. W szczególności ten Morbid Angel (wersja full dynamic range) ma tak chujową i cienką stopę z transientem wywalonym o 3-4db poza resztę miksu. Takie moje zdanie.Nekroskop pisze: Przykłady:
Memoria Vetusta: Fathers of the Icy Age - DR 11 (winyl)
Triptykon: Melana Chasmata - DR 12 (winyl)
Morbid Angel - Altars of Madness - DR 12 (CD 1989)
Strapping Young Lad: City (rzeźnia) - DR 9 (winyl)
Jak na taką muzę jak powyższe albumy są to wysokie wartości, tymczasem dzisiaj nawet klasyczny heavy metal potrafi mieć DR 5 - i brzmi to zwyczajnie chujowo.
Inne czasy... Teraz ludzie słuchają muzyki z laptopów i telefonów, mało kto kupuje płyty na fizycznych nośnikach. Ma być głośno i koniec, bo janusz nie kliknie w następny link, jeżeli poprzedni nie będzie tak samo głośny jak reszta muzyki na rynku. I nie mówię, że to jest jakaś reguła, której nie można łamać, po prostu takie jest myślenie w branży muzycznej.
Cyfra ma ograniczenie w postać rozdzielczości. Analogowe nośniki nie mają limitu odcięcia głośności i w teorii mają nieskończony DNR lub SNR. To samo ze spektrum częstotliwości, w cyfrze ogranicza cię limit próbkowania i wynikająca z tego częstotliwość nyquista. Na vinylu niczego takiego nie ma, dlatego możęsz zrobić ripy z vinyla nawet w sample rate 96KHz... Tylko co z tego, skoro do mózgu nie dociera nic powyżej 16-22KHz? Czy coś brzmi lepiej na vinylu lub cedeku to subiektywna kwestia. A różnica w brzmieniu będzie siłą rzeczy, tak samo jak nagrywanie kamerą vhs lub cyfrówką...Nekroskop pisze: ↑3 lata temuWersje analogowe mają z reguły większy zasięg dynamiczny niż wydanie cyfrowe - i chyba nawet tutaj nikt nie polemizuje z tym, że winyle co do zasady brzmią lepiej. Czemu winyle mają wyższe DR? Nie wiem, niektórzy twierdzą, że to kwestia ograniczeń technicznych samego nośnika, które wymuszają inny mastering (a przynajmniej mastering powinien być inny, jeżeli ma to brzmieć sensownie). Może chodzi też o to, że wydania analogowe są celowane w nieco inną publiczność, której bardziej zależy na dobrym brzmieniu.
Twoja wypowiedź sugeruje, że na zasięg dynamiczny ma wpływ przede wszystkim miks, a nie "mityczny" mastering:
Nie wiem, o czym ty mówiłeś, bo nie byłeś uprzejmy doprecyzować, a wcześniej była mowa o DR w szerokim kontekście - także w kontekście remasterów.
Oczywiście, że nie - DR można zmienić samym EQ jeśli się podkręci któryś zakres.
Zgadza się - twoje zdanie; wg. mnie brzmią dużo lepiej niż edycje z gorszym zasięgiem, które tak napierdalają, że aż łeb boli. Na analogu bardzo trudno o coś takiego jak "cienka" stopa, bo winylowy bas brzmi chyba najbardziej inaczej w odniesieniu do cyfry.Derelict Machine pisze: ↑3 lata temuNo i dochodzimy to sedna sprawy, czyli jest to kwestia czysto subiektywna, bo dla mnie te stare albumy brzmią tragicznie. W szczególności ten Morbid Angel (wersja full dynamic range) ma tak chujową i cienką stopę z transientem wywalonym o 3-4db poza resztę miksu. Takie moje zdanie.
Z tego, co mi wiadomo, to ucho jest w stanie wychwycić maks 20Hz-20kHz, czyli wg. twierdzenia o próbkowaniu 16/44.1 to nawet trochę więcej niż jesteśmy w stanie usłyszeć.Derelict Machine pisze: ↑3 lata temuTylko co z tego, skoro do mózgu nie dociera nic powyżej 16-22KHz?