@Nucleator wrócił! Już po rozwodzie?
Chrumkacz, czyli właściwie Krumkac, co po białorusku znaczy "Kruk", to BM z krainy Kartoflanego Cara, o którym tu tylko wspomnę i - znając wasz kataniarski gust muzyczny - nie będę zakładał tematu. Nie warto. Atmosferyczny BM, ale z pazurem, więc nie czuć tej depresyjnej atmosfery, a kawałki nie polegają na graniu w kółko tych samych melodii przez 10 minut. Dochodzi do tego wykorzystywany w zwrotkach damski śpiew - bardzo ładny, czysty, dokładający cegiełkę do nastrojowości całego krążka. Całokształt, jeśli dodać wpadające w ucho, nastrojowe kompozycje, wypada rewelacyjnie, więc prawie 100 % na MA jest całkowicie zasłużone tym razem. Białoruska scena jest Bardzo egzotyczna dla nadwiślańskich metalowców, którzy pewnie są w stanie wymienić więcej zespołów z Latynoameryki, niż wschodu Europy, więc przybliżam Wam w tym wpisie taką perełkę, mogącą przypaść do gustu ludziom w typie
@brzasku, bo on zdaje się gustować w takich dźwiękach. A reszta niech słucha sobie tego badziewiarskiego Cannibal Corpse.
A poza tym wjechał klasyk, płyta która mimo już chyba ponad dekady na karku ani trochę się nie zestarzala i dalej kopie w ryj jak kibol pedała na paradzie ( u nas była wczoraj, lało jak z cebra).
No i album, który podoba mi się z każdym odsłuchem coraz bardziej. Słowacy są mistrzami w tworzeniu atmosfery, z braku lepszego określenia, "nawiedzonej natury". Czy to będzie Malokarpatan z ludowym diabłem, czy Krolok z ruinami średniowiecznych zamczysk w górach, czy Stangarigel z jego zamierzchłymi czasami neolitu, czy czym tam jeszcze, wszystko porusza czułą strunę w duszy, hehe. No, przynajmniej mojej.
