Radocha z odkrywania nowych kapel, to jedna z największych w całym tym bajzlu. "Monument of Misantrophy" zagrało przed Immolation i rozjebało mnie doszczętnie. Aż sobie prawie cyknąłem fotkę z muzykami. Powstrzymało mnie tylko to, że to ciapate mishlingi. Ale muzyka się broni. Zajebiście się broni. Obok Immolation, kapela gigu.
Płyta bardzo dobra, tylko końcówka i ta przeróbka klasyka Mozarta, nie bardzo mi tu pasuje. Poza tym z przeróbek muzy poważnej wolę Ludichrist, gdy grał II Barbiere di Siviglia z Cyrulika Sewilskiego Rossiniego. Jeszce kiedyś słyszałem zajebistą zaadoptowaną do kapeli thrashowej wersję In the Hall of the Mountain King z Peer Gynt Edvarda Griega. Tyle że dziś już nie pamiętam, kto to grał — bardzo dawno to słyszałem z jakiegoś B-side singla. Co mi utkwiło w pamięci to to, że pewien powszechnie znany polski kompozytor muzyki filmowej, był tą interpretacją nieźle zaskoczony. Może ktoś pamięta, kto to mógł grać w latach 80-tych? Dodam, że utwór nie koniecznie miał taki sam tytuł.
Francuzi w ogóle mieli tendencję do coverowania, a nieco średnio im to szło, bo Sympozjum też by raczej nie straciło, gdyby z niego te Conany wyjebać albo chociaż ograniczyć znacznie
Absolutnie nieświadomie poleciałem dziś drogą Chucka, najpierw Pharaoh, a później UGHy:
one, two, fuck you!
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Pioniere pisze:Jeszce kiedyś słyszałem zajebistą zaadoptowaną do kapeli thrashowej wersję In the Hall of the Mountain King z Peer Gynt Edvarda Griega. Tyle że dziś już nie pamiętam, kto to grał
Savatage ?
yog pisze:mi jakoś w ogóle głupio kogokolwiek o foty prosić i jak dotąd z nikim sobie nie zrobiłem, nie lepiej wypić piwko i pogadać?
Ja tam nie mam nic przeciwko pamiątkowym fotkom z muzykami. A piwo można wypić mimo tego.
Właśnie nie oni. Ich wersję dobrze znam. To tak jak napisałem, że nie koniecznie miało taki sam tytuł, raczej na pewno inny, niemający z nim nic zbieżnego, jedynie muza zaczerpnięta była z dzieła Griega. Było to także znacznie bardziej agresywne w stosunku do Savatage, przemycając do aranżacji sporo elementów Thrashu.
Bardzo dobra EP-ka z zajebistym cover'em Service for a Vacant Coffin z debiutu Autopsy — można się zastanawiać, czy obecnie ekipa Reiferta nagrałaby go ponownie z równie zabójczym feelingiem, jak niegdyś, co się młodzikom z Cemetery Filth naprawdę udało ... po świetnej debiutanckiej EP-ce i dwóch równie dobrych splitach wyczekuje ich debiutanckiego longplaya.
Pioniere pisze:
Bardzo dobra EP-ka z zajebistym cover'em Service for a Vacant Coffin z debiutu Autopsy — można się zastanawiać, czy obecnie ekipa Reiferta nagrałaby go ponownie z równie zabójczym feelingiem, jak niegdyś, co się młodzikom z Cemetery Filth naprawdę udało ... po świetnej debiutanckiej EP-ce i dwóch równie dobrych splitach wyczekuje ich debiutanckiego longplaya.
Śmierdzi tu oldschoolem na kilometr, wieje starożytnym klimatem death metalu aż miło. Co do coveru, to pełna zgoda, a do tego wydaje mi się że jednak dzisiejsze Autopsy miało by problem żeby tak ten utwór jak Cemetery Filth wyciągnąć
Ostatnio edytowany przez Vortex7 lat temu, edytowany łącznie 1 raz.
Zajebisty atmosferyczny black z naszej Polski. Świetna płyta, naprawdę za to właśnie cenię nasze podwórko. Jest klimatycznie, jest dość melodyjnie, ale nie pedalsko więc ja jestem bardzo zadowolony po zapoznaniu się z debiutem Erebos. Bierzcie i słuchajcie tego wszyscy, jak już wcześniej ktoś tutaj tego pięknego sformułowania użył
Vortex pisze:Zajebisty atmosferyczny black z naszej Polski. Świetna płyta, naprawdę za to właśnie cenię nasze podwórko. Jest klimatycznie, jest dość melodyjnie, ale nie pedalsko więc ja jestem bardzo zadowolony po zapoznaniu się z debiutem Erebos. Bierzcie i słuchajcie tego wszyscy, jak już wcześniej ktoś tutaj tego pięknego sformułowania użył
Brak wokalu mnie zniechęcił do kolejnego słuchania tego albumu, niby atmosfera jest, ale mnie to już w połowie albumu wymęczyło.
if you can find it on the internet, it's not underground.
Pioniere pisze:Jeszce kiedyś słyszałem zajebistą zaadoptowaną do kapeli thrashowej wersję In the Hall of the Mountain King z Peer Gynt Edvarda Griega. Tyle że dziś już nie pamiętam, kto to grał — bardzo dawno to słyszałem z jakiegoś B-side singla.
@yogi Niestety, ale to nie to. Nie była to taśma demo, ale płyta CD (singiel, raczej jego dodatkowy numer). Poza tym wykonanie było wybitnie profesjonalne - przekładając na skalę muzyki poważnej można by rzec, że to Paganini grał - po prostu solówki dech zapierały, a nie były tylko próbą "odegrania czegoś tam z nut". Grał zespół, a brzmiało to jakby orkiestra grała
Pioniere pisze:
Dobre brutalne tegoroczne ścierwo. @Czit słuchałeś?
Ta słuchałem. Tez i się bardzo podoba. niezobowiązujący, ale fajnie zrobiony Brutal Death Metal. Trochę Aborted przypomina, ale wyraźnie brutalniejsze.
yog pisze: ↑5 lat temu
Uważanie Seasons in the Abyss za lepszą od South of Heaven istotnie nie da się wytłumaczyć inaczej, niż kindermetalstwem
Dobry OS Thrash z elementami DM-u od kanadyjskich weteranów. Płytka na pewno warta jest polecenia. Ma co prawda kilka mniej mi pasujących fragmentów (okzjonalnie wpleciony czysty wokal à la Dave M., czy nawet partie Rock'N'Rolla granego przez Motorhead), zakłócających chwytliwą wściekle intensywną jazdę, bez których z powodzeniem by się obyła, pozostawiając znacznie lepsze wrażenia, lecz w ogólnym rozrachunku to mało istotny szczegół, do którego da radę przywyknąć po którymś tam odsłuchu.
W przeciwieństwie do raczej przeciętnego debiutu, utrzymanego w stylistyce uthrashowionego Heavy/Speed Metalu z elementami Crossover, zalatującego wczesną Matą i posiadającego jedynie jakieś tam chwilowo lepsze momenty, drugi album Hiszpanów wypadł o wiele lepiej i wart jest plecenia szczególnie fanom grania w stylu Magadeth, czy nawet bardziej melodyjnego nowszego Death Angel z wokalizami mocno zbliżonymi do Rudego.