Dla mnie Tangerine Dream, to na im dłuższą metę, tym lepsze, a
Rubycon to najlepiej o 3 w nocy przy zgaszonym świetle. Ta płyta mi się tak podoba, że w środę entuzjastycznie zmieniając stronę aż ją rzuciłem o ścianę i teraz ma piękną rysę na końcu strony B. Jest to angielski first press z 1975 roku. Cyka, pyka, teraz to i trzeszczy, ale dalej brzmi pięknie.
O samym zespole to jednak najpierw słyszałem od ojca, dopiero później od Euromausa. Ogólnie to te starsze ich płyty typu
Zeit czy
Rubycon bardzo wynagradzają cierpliwość, moim zdaniem, i ostatecznie po bliższym zapoznaniu się okazują jednymi z najlepszych rzeczy, jakie dała nam muzyka.