Nekroskop rok temu
(...) Bez wątpienia; nie ma ucieczki od konkluzji, że Nagamichi HyperMNX Mark II to przewód wybitny. Długo zastanawiałem się nad właściwą metaforą tego dzieła inżynierii i doszedłem do wniosku, że najlepiej porównać jego ingerencję w system do absolutnie spokojnego, pozbawionego szumu i fal oceanu, który na horyzoncie spotyka się z błękitem nieba. Kiedy jednak podepniemy ten przewód do systemu i włączymy muzykę, nad oceanem zbierają się hebanowe chmury, zrywa się sztorm, a daleko na horyzoncie bezkresnej sceny, w głębi miksu, dają się słyszeć złowrogie gromy, rozrywające niebo jak ryk piekieł. Muzyka chwyta naszą duszę, bezlitośnie i bez ostrzeżenia, niczym okrutna syrena bezsilnego marynarza, dryfującego po tej targanej sztormem otchłani na szalupie ratunkowej. Nie ma jednak ratunku, ratunku od eksplozji w spazmach doskonałej rozkoszy, a następnie śmierci w zimnych, krystalicznie czystych odmętach fal wysokich tonów. Tuż przed niechybnym końcem, tonąc wpatrzony w okrutnie piękne krągłości syreny marynarz słyszy idealnie kontrolowane, twarde basy piorunów, zwiastujące jego wstąpienie do krainy upiorów. Nie ma już nadziei, nie ma już przesiąkniętego ozonem burzy powietrza sceny, marynarz kona w śmiertelnych objęciach pani oceanu; to koniec; dla marynarza i dla słuchacza, który doznaje oświecenia i już rozumie, że to on jest marynarzem, kiedy budzi się na dywanie po tej podróży i wie, że jest odmieniony na zawsze doznaniem doskonałości. Doskonałości tego kabla. Ciągle czuje zapach włosów syreny i jej bezlitosne ramiona, za którymi tęskni ku własnej zgubie i wiecznemu potępieniu w krainie upiorów.