Fajnie czyta się Wasze historie i spisy płyt. Ja aż takich bogatych wspomnień i doświadczeń nie mam. Dość szybko zajarałem się rockiem, bo spodobał mi się wizerunek Guns n'Roses z teledysków, które były niezwykle popularne. Chciałem chodzić w bandamie niczym rudy wokalista więc podpierdoliłem mamie chustę xD , a na walkmanie nie rozstawałem się z "Use Your Illusion" w 3 wersjach kolorystycznych i jeszcze po latach upierałem się że tak ma być,
3 części, a nie dwie! Do teraz z sentymentem myślę o tym zespole, chociaż nie słucham ich prawie wcale, a jak już to "Appetite for Destruction". Stopniowo pojawiały się inne kapele, np. Aerosmith, który też miał zajebiste teledyski. Jak wyszło "Nine Lives" to filmowa ilustracja "Falling in Love (Is Hard on the Knees)" z Tylerem i Perrym śpiewającym do jednego mikrofonu, gitarzystą w wiszącej klatce, pewnym brudem i kiczem powaliła mnie na łopatki. Cały album zresztą jest super i moim zdaniem dobrze się starzeje, czego o późniejszych ich dokonaniach nie powiem.
Ale to tam wszystko nic.
Miałem już wtedy odpływy w stronę czegoś bardziej pokręconego, mroczniejszego i wiedziałem już, że Nirvana i okolice Seattle mnie nie jarają. Wtedy nagrywając w wieczornej audycji na kasety muzykę z radia - cóż, młodzi nie wiedzą o co chodzi - usłyszałem "Malice Through the Looking Glass" Cradle of Filth i to jest chyba jeden z nielicznych momentów, o których naprawdę mogę powiedzieć, że zmienił moje życie. Muzyka idealnie wpisała się w moje oczekiwania, uważałem ją jednocześnie za majestatyczną, agresywną, tajemniczą, piękną i odpychającą. Gościu na antenie wspomniał, że lada moment premiera nowej płyty i nawet podał tytuł, który w odróżnieniu od nazwy zespołu zapamiętałem. W jednej z lokalnych Nor Music (mieliśmy w mieście 3 takie piękne sklepy) wyjaśniono mi co to za kapela. Na stanie nic nie było, ale nowy album był zamówiony, więc wiedziałem już na co chcę wydać oszczędności. Miałem wcześniej parę kaset, ale pierwszy kupionym albumem na CD zostało właśnie "Cruelty and the Beast". No i co ja mogę powiedzieć? Wpadłem po samą dupę. Wszystko tu było fascynujące, od muzyki, tekstów, okładki, wizerunków muzyków aż do rewersu okładki. Do teraz sesja zdjęciowa z CATB jest moją ulubioną, a album ten wraz z DAHE to moi bezdyskusyjni faworyci.
Cradle weszło mi zresztą bardzo mocno. Był to czas raczkującego internetu, a że jarałem się takimi tematami to w 2001 roku postawiłem na darmowym oczywiście serwerze fan site Cold Mirrors. Może ktoś kojarzy?

Stronę systematycznie rozwijałem, przekształciła się po paru latach w Cradle Of Filth Poland, a gdy Cradle weszli pod skrzydła Roadrunnera uzyskała status, heh, oficjalnej. Heh, takie to czasy neta, teraz myślę o tym jak o idiotycznej fanaberii, ale robiliśmy z powstałą ekipą np. konkursy z fajnymi nagrodami i autorskie wywiady (także podczas press tour). Z czasem zmieniłem profil na fan klub doprowadzając do, jednego niestety tylko, zlotu fanów. W Polsce popularne były wtedy street teamy, ale w to już się nie bawiłem, wydawało mi się to głupie.
I tak w sumie to Cradle jest ze mną już ćwierć wieku (!). W czasach szczenięcych było niejako drogowskazem, teraz jest naturalną częścią mojego świata, do której nie podchodzę jakoś szczególnie. Ona po prostu jest. Nie wiem jak bardzo mnie ukształtowała, ale jestem pewny, że bez zajarania tekstami Daniego nie mógłbym teraz prowadzić swobodnie wykładów po angielsku. Do ezoteryki ciągnęło mnie już wtedy, więc to raczej nie Cradle. Z pewnością COF wpłynęło na wystrój mojej chaty xD Plakaty Cradle z podpisami muzyków są prawie wszędzie, nawet syn ma komiksową wersję Daniego z autografem jako część wystroju pokoju xD
Daniego spotkałem kilka razy, kilku innych muzyków oczywiście też. Z paroma czasami wymienię jakieś krótkie wiadomości, oczywiście z tymi, którzy wydają się sympatyczni (np. Czesi, Richard, Lindsay, Paul A. - chociaż on się od paru lat nie odzywa), z niektórymi nie, bo po prostu nie wydają mi się mili (pominę xD). Dani, jeżeli ktoś jest ciekawy, to jednak mega sympatyczny gość. Oczywiście nie jest już dla mnie idolem, do którego nie wiem jak się odezwać, a inspirującym kolesiem, którego poznałem, który potrafi cieszyć się życiem i czerpać z niego w piękny sposób. Mamy też czasami kontakt przez neta, wiem co niedługo wydadzą
Ach, licho, nie chciałem pisać długo xD Tak mam niestety z COF. Czy na Cradle to już koniec z płytami, które tak bardzo zadziałały na duszę? Nie. Jeszcze parę takich było i w sumie jest do teraz.
- "In The Nightside Eclipse" EmperoR, bezapelacyjnie jedna z najważniejszych dla mnie płyt, która jest doświadczeniem metafizycznym, a nie tylko artystycznym,
- "Irreligious" Moonspell, podobnie, ta płyta bez przeniknięcia tła filozoficzno-religijnego nie jest nawet w części tak dobra,
- "Panzerfaust" Darkthrone,
W trochę mniejszym stopniu:
- "Stormblast" i "Enthrone Darkness Triumphant" Dimmu Borgir,
- Candlemass - EDM,
- King Diamond - płyty do "The Eye",
- Iron Maiden - FoTD,
- Satyricon - "Volcano",
- Type O'Negative OR i BK.
Ale poza Cradle najczęściej słucham Motorhead
