Niestety nie potrafię takich płyt wymienić, choć śledziłem konkursy chopinowskie, bo to genialny kompozytor był. Z pozycji laika, albo lajkonika, to najlepszymi pianistami w rocku byli Axel Rose i Freddie Mercury.
Byłem rasowym metaluchem jednakże to dawno i nieprawda a co do bycia intelektualistą to od zawsze nim byłem
Keith Jarret. Live in Koeln.
Historia jest taka, że miał przygotowany dosyć ambitny i ciężki materiał ale nie dojechał jego fortepian. Organizator podstawił co miał. Keith podszedł na luzie, zaimprowizował i wyszedł z tego koncert uważany za jeden z najlepszych w historii jazzu. Mam niezłe wydanie. Polecam.
In the depths of a mind insane, fantasy and reality are the same.
edi_gein pisze: 2 lata temu
Keith Jarret. Live in Koeln.
Historia jest taka, że miał przygotowany dosyć ambitny i ciężki materiał ale nie dojechał jego fortepian. Organizator podstawił co miał. Keith podszedł na luzie, zaimprowizował i wyszedł z tego koncert uważany za jeden z najlepszych w historii jazzu. Mam niezłe wydanie. Polecam.
Znam niestety tylko ze strimów. Ale i tak robi wrażenie.
Z koncertowych właśnie zapoznaję się z Alive In The House Of SaintsMyra Melford Trio. Bardzo ładne granie.
Z klasyki Mingus Plays Piano, Hancock The Piano i Solo Monk.
Na fortepianie, to z matematyczną precyzją napierdalał śp. Arturo Benedetti Michelangeli. Kiedyś byłem wielkim fanem, gdy jeszcze byłem człowiekiem, a nie obdarzonym rozumem zwierzęciem. Koleś ponoć wjechał kiedyś na salę koncertową, zagrał pierwsze akordy, stwierdził że akustyka chujowa, pożegnał się i wyszedł, zostawiając widownię z wielkim znakiem zapytania na twarzach. Konkretnego albumu nie polecę, ale jak on nakurwia Chopina...
A poza tym wiadomix, że na pianinie Profanum najlepsze.
Acha, no i jeszcze seksowna Leonora Armelini, moja faworytka podczas XVI konkursu chopinowskiego.
TITELITURY pisze: 2 lata temu
Na fortepianie, to z matematyczną precyzją napierdalał śp. Arturo Benedetti Michelangeli. Kiedyś byłem wielkim fanem, gdy jeszcze byłem człowiekiem, a nie obdarzonym rozumem zwierzęciem. Koleś ponoć wjechał kiedyś na salę koncertową, zagrał pierwsze akordy, stwierdził że akustyka chujowa, pożegnał się i wyszedł, zostawiając widownię z wielkim znakiem zapytania na twarzach. Konkretnego albumu nie polecę, ale jak on nakurwia Chopina...
A poza tym wiadomix, że na pianinie Profanum najlepsze.
Acha, no i jeszcze seksowna Leonora Armelini, moja faworytka podczas XVI konkursu chopinowskiego.
Dziękuję. To jeszcze polecę taki album z gatunku jazz, co prawda nie w 100% tylko pianinko, ale wart uwagi. Materiał od klawiszowca Lonnie Liston Smith'a. Gra tutaj na pianinie akustycznym i na elektryku.
Lonnie Liston Smith - Dreams of Tomorrow (1983)
Mniej więcej takie piękne, melancholijne i nostalgiczne pianinkowanie się tu znajduje:
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
Chyba najlepsza obecnie pianistka. Oczywiście gra Chopina, Liszta, Ravela, Straussa i Rachmaninoffa. Widziałem 2 razy na żywo i technicznie majstersztyk.
Z metalowców co klawiszy się nie wstydzą to chyba Gris z ich La Dryade jest najlepszy:
Screaming Into The Blackness, Needing No God But Himself
Beneath the Veil of Sanity Beats the Throbbing Process of Decay
"ja pierdolę przeczytałem cały temat Kid Rock i muszę się napić"