kurz pisze:lepiej być wykozystanym nisz bezuzytecznym
to ja też cycatem z klasyka: jeśli świat, jaki znamy, jest sumą użyteczności wszystkich ludzi, to największą cnotą jest bezużyteczność.
poza tym nie jesteśmy na forum swingersów, chyba że te metale to tylko taka podpucha i nie wiem, w co wdepłem. kiedyś udzielałem się mocno na pewnym forum o sportach zimowych, które najbardziej rozkwitało latem, gdy z paroma gośćmi zamienialiśmy je w towarzyski czat, zarywając małolaty w fazie idolatrii. Ale tuszę, że ten zacny forum nie ma takich ukrytych tajemnic, podobnie jak ze świecą szukać tu małolat, które mają nad łóżkiem plakaty Gorgoroth czy innego Immortal, a nie przystojnych narciarzy z tychże rejonów.
A co do tematu, pacholęciem będąc i szukając jakichś idoli, a bardziej zainteresowany paniami w Catsach, które raczej na dalekosiężne idolki się nie nadawały, niż sportsmenkami zwanymi w całkowicie nieerotycznych wdziankach, szukałem ich, idoli, nie sportsmenek, po omacku w muzyce.
I tak sobie kupowałem te wszystkie trasze, morbidy i mystiki, które to miały i fachowe recenzje i płytki, żeby to i owo swym dziewiczym jeszcze uchem zweryfikować.
Początkowo przeżyłem mocny szok kulturowy. No bo skoro to jest genialne, tamto arcydzieło, to czemu ja, kurwa, nigdy o tym nie słyszałem, tylko wszędzie leci jakieś popowe gówno? Oni też jeszcze nie kupili trasza czy jak? I nie wiedzą, co teraz jest arcydziełem, tylko puszczają jakies skatmany i makareny? No cóż, w swym małoletnim idealizmie jeszcze nie oddzielałem wartości od szeroko pojętej użyteczności właśnie i wszystkiego, co za nią idzie.
Najbardziej w tym szermowaniu wzniosłymi słowami celował oczywiście Wardzała & Mystic. Tam to prawie wszystko było wyjątkowym, cudownym arcydziełem, jakiego świat jeszcze nie widział na swe kaprawe oczy. Tristania, Gehenna, co było akurat na tapecie. Nie powiem, żebym chłonął toto jak ta nielubiąca sportu gówniara piosenki boysbandów, ale MA dawał takie fajne i stymulujące wrażenie, że wchodząc w ten świat metalu, wchodzi się w świat sztuki przez jakieś powiększone sz. W przeciwieństwie do bardziej zero-jedynkowego Trasza czy promującego tylko swoje i śmieszkującego Morbida.
Ogólnie spora sterta tych pisemek poszła uprawiać miłość przy kolejnym remoncie, a szkoda, bo chętnie bym to tera pooglądał i się pośmiał.
A propos Morbida, no to tam były te grafomańskie pseudorecki Ryłkołaka. Ktoś mi zajumał tę płytkę z nimi, a bym se posłuchał "szatan w tobie swe nasienie składa właśnie" czy jak to tam leciało...