kurz pisze: ↑tydzień temu
Pogan696 pisze: ↑tydzień temu
poleciałem na leniwca
Napisz parę słów o paru z nich, jak będzie ci się chciało. Na oko ciekawa lista.
Spoko - wrzucę parę mniej (lub bardziej) znanych polecajek. Twory jak Arkona, Deus Mortem, Full of Hell czy Akhlys, sobie odpuszczę bo chyba wiadomo, że sztosy, a reszta wyżej?:
Hrtkos - Ognie twe kosy - dla mnie chyba najlepszy polski BM w tym roku
. Płyta stawia na klimat i atmosferę. I mam opinie, że lepiej to brzmi niż ostatni Wędrujący Wiatr. Projekt m.in Swaikstana i Razora, czyli przebili samych siebie
.
Mitochondrion - Vitriseptome - tak gęstego i ciężkiego do przebicia deffu nie nagrano od dawna. 1,5 h gniecenia chyba wszystkim co wymyślono w gatunku? Niesamowicie zbita, dźwiękowa masa.
Deamonolith - The Monolithic Cult of Death - zaskoczenie z naszego podwórka i nie jedyny death od Godz of War godny polecenia. Autorskie rozwinięcie Tuckerowego Morbid Angel. Dość eksperymentalne podejście, ale bez zbędnej przesady. Świetny album.
Houkago Grind Time - Koncertos of Kawaiiness: Stealing Jon Chang's Ideas, a Book by Andrew Lee - mój ulubieniec
. Wstawki z openingów anime i goregrind, najwyższych (czyli niskich
) lotów. Zagrany przez jednego chłopa i z automatem perkusyjnym za plecami. Sam Andrew Lee wydaję się spoko kolesiem, który ma dosć spory dystans do siebie. Do tego typ jest zajebistym gitarzystą i widać, że lubi to co robi. W tym roku nagrał też bardzo dobry death album ze swoim drugim zespołem Ripped to Shreds. Otaku Goregrind jak najbardziej tak!
Contaminated - Celebratory Beheading - tutaj bez filozofii. Totalny syf i gruz prosto z Australii.
Atræ Bilis - Aumicide - Tutaj małe zaskoczenie. Bałem się, że dostane jakieś deathcore’owe gówno, a okazało się, że Aumicide to jeden z najciekawszych albumów '24. Techniczne i eksperymentalne granie, w którym słychać rdzeń Dacapitated czy Gorguts. Ciekawe i nowoczesne podjeście.
Civerous - Maze Envy - silny przeciwnik dla Sparagmos od Spectral Voice (momentami nawet lepszy). Death/doomwe pierdolnięcie, bez nudy i z mocą.
Aquilus - Bellum II - najpiękniejszy muzycznie album. Piękne melodie, neoklasyczne wstawki, blackowy rdzeń i wszystko to zagrane oraz skomponowane z wyczuciem. Płyta na odchamienie się.
Kerasfora - Six Nights Beyond the Serpent's Threshold – bardzo rzadko nagrywa się takie płyty. Piwniczny klimat i atmosfera godna najlepszego Burzum... te klawisze...mjut prosto z Chile.
Primitive Warfare - Extinction Protocol - chyba najbardziej bezkompromisowa płyta w tym roku? Black/death w stylu kanadyjskim od rednecków z Południowej Karoliny. Taką muzą zbroi się beton. Znowu Godz of War.
Morgue - Close to Complete Darkness - ... i kolejne Godz of War. Czołówka brutalnego death ‘24. Szybki 30 minutowy strzał. Mocarne walce połączone z melodyką i pewną dozą przebojowości, która o dziwo dodaje ciężaru całości (Francuzom przychodzi to jakoś naturalnie).
Coffins - Sinister Oath – mam słabość do tych Japończyków. Granie proste jak budowa cepa, ale jak zawsze w punkt moich preferencji.
Hasło: death/doom – myślę Coffins. Proste.
Brodequin - Harbinger of Woe – ufff Brodequin zmiażdżył w tym roku. Mocarny powrót średniowiecznych tortur i hemoglobiny. Dla mnie czołówka wydawnictw w tym roku. Bezkompromisowy twór.
Slimelord - Chytridiomycosis Relinquished - znowu death doom, ale tym razem na „kwasie” i niejednoznaczny jak sama okładka albumu. Z całego potoku podobnych wydawnictw w tym roku ten najbardziej się wyróżnia pomysłem na siebie.
O ile zeszły rok wg mnie należał do black metalu, tak ten opanowany jest przez różnego rodzaje wyd. death metalowe. Mam jeszcze parę albumów do odsłuchania, tj. Oranssi Pazuzu, Body Count, Pyrrhon, Paysage d'hiver, Konkhra czy 1349, ale nie sądzę, aby coś by zaskoczyło bardziej. Także tyle
.