Dwa słowa klucze - zasilanie bateryjne, a przy głośnikach - akustyka pomieszczenia. Raczej nie osobiste pierdololo, chociaż wiadomo słuchanie muzyki to psychoakustyczne doznanie więc komfort psychiczny zawsze gra jakąś rolę. Natomiast faktem jest, że zasilanie z gniazdka i usb sieją większe lub mniejsze zakłócenia. Z usb zwłaszcza bywa to uciążliwe, wręcz można usłyszeć brumienie. Miałem tak zarówno w starym laptopie Lenovo jak i dość nowym Asusie (bo po co kurwa zrobić przyzwoite usb w multimedialnym laptopie). I od tej pory kupię już tylko Della. Elektronika wewnątrz dac/ampa wykazuje różną podatność na to, prawie połowa podłączanego sprzętu brumiała, a wówczas ze słuchawek tylko 250 Ohmowe Beyery Dt150 i 770 nie. Co nie znaczy, że jak nie słyszysz to tych zakłóceń nie ma, można gdzieś w necie znaleźć różne techniczne pomiary porównania zasilań względem bateryjnego i tylko to ostatnie RzoNdzi! Nie znam się, nie wdaję się w takie techniczne sprawy, bo wystarczy mi, że sprawdziłem to sam wiele razy. Wszystkie korektory, które to eliminują i tak trochę ingerują w dźwięk i mogą przy okazji wyciąć nie tylko zakłócenia ale i zmieniać tonalność, testowałem te z oferty Ifi: idefendera, isilencera i ten zasilacz ipower, z usb wychodziły najpierw idefender + isilencer, wyglądało to komicznie, i jedno uderzenie a bym uszkodził wyjście usb. Oczywiście bardziej dla testu niż używania, bo już byłem nastawiony na to, że nawet jeśli będzie cicho to nie widzę sensu takich zabiegów i dźwięk najpewniej jest jebany przez nie, albo jednego z nich. Faktycznie była cisza, ale uważam, że sprzęt grał lepiej gdy za transport robił odtwarzacz lub telefon niż ta kombinacja, czy faktycznie czy tak sobie wmówiłem, cóż... złotych uszu nie mam, ale wydaje mi się, że mam rację
W ogóle to dochodzę do wniosku, i zwłaszcza po prawie 5 latach bardziej niż przeciętnie rotowania sprzętem, że w słuchaniu muzyki co najmniej połowę roli odgrywa wygoda, a u sporej części osób silne przekonania są podyktowane przyzwyczajeniami i niepróbowaniem nawet innych rozwiązań.
Może gdybym kiedyś nie zajrzał dokładniej na forum audio i nie poszedł w masturbacje detalami to wesoło słuchałbym sobie wciąż kilkunastoletnich cd playerów, amplitunerów i głośników. Nie mam też jednak już 15 lat żeby jarać się przede wszystkim muzyką rozkręconą na cały regulator i masowaniem trzewi bassem, kosztem jakości dźwięku, a ta w relacji do ceny w stacjonarnym sprzęcie jest bardzo kiepska, a już w polskim sklepie to kiepski żart: przewalutowanie + (vat+cło) + marże + sklepowe audio voodo + specjalistycza wiedza sprzedawcy + wystrój salonu audio + ... a weźcie spierdalajcie.
Myślę, że tory głośnikowe, które miałem, pisałem gdzieś tam wyżej odpowiadając komuś, i tak były dość przyzwoite w kontekście tego czego używa statystyczny słuchacz metalu, głośniki sprzedałem, ale dziś jeszcze stoją u rodziny zostawione odtwarzacze Denon CDC-655 i Sensui CD-X701i z amplitunerami Yamahy RX-V870. Z jakimi głośnikami mógłbym dziś wciąż słuchać tego sprzętu, zakładając jeszcze bdb akustykę pokoju, no raczej z takimi za więcej niż 10k niż mniej, już kiedyś przed swoją erą muzyki z komputera przerabiałem głośnikowego pierdolca - głośniki przyjeżdżały i odjeżdżały do sklepu. I to raczej nie tylko moje pojebanie, bo jak bardzo są klienci rozczarowani dźwiękiem u siebie to można non stop przeczytać lub usłyszeć, zamawiają, bo im świetnie gdzieś u kogoś zagra a potem u siebie klops, Najśmieszniej jak kupują sprzęt indywidualnie robiony/modyfikowany w cenie połowy dobrego samochodu, i jeszcze im ziomek nie mówi, że ten klops może nastąpić, a potem elo zwrotu nie ma.
Myślę, że jakieś tam pojęcie, odniesienie i oczekiwania mam, w kwestii audio z komputera to miałem trochę stacjonarnego sprzętu, takiego polecanego najlepszego w relacji sq/cena, dac/amp i stacków dac+amp, nawet wszystkich nie spamiętam, niektóre kupowałem z ciekawości po okazyjnej cenie i szły dalej po kilku dniach, Aune X1s, S7, SMSL Panda Stack, M6, V2, O2+ODAC, Shiit Magni+Modi, Jotunheim, CA Magic100, Audio-gd NFB 11.28 ,...
I było tak, że przychodziłem do domu po pracy i zwykle kładłem się z odtwarzaczem+amp, telefonem+dac+amp... stojące skrzynki z czasem wszystkie poszły. I nie żałuję niczego, może trochę tylko Aune S7, czy tam teraz Pro wersja jest, zwłaszcza w kontekście obecnego lockdownu i siedzenia w domu przy pracy, więc potestowałbym sobie na nim dziś pewne słuchawki. Oczywiście nic z tego to nie było żadnym wow, bo to niska półka wciąż, ale fakt, że czasem przegrywało nawet wyraźnie z mobilnym rozwiązaniem powinien dać do myślenia wszystkim, którzy myślą, że jak coś jest w większej skrzynce to jest lepsze

Wiecie kiedyś z komputerami było tak, że zajmowały 100 m2

Dziś żeby uzyskać naprawdę zadowolenie ze stacjonarki celowałbym wyłącznie w coś wyżej jak Burson Conductor C3, który mnie urzekł u typa (tylko, że na słuchawkach Sony za 10 patyków). Tyle, że najpierw powinno się wybrać słuchawki i posłuchać sobie z dziurką, do której się je wepnie, a słuchawki nauszne to już osobny temat i też totalna żonglerka, bo dobrać jakieś naprawdę dobre w ludzkiej cenie to dziś naprawdę trudna rzecz. Wam się pewnie wydaje, że douszne słuchawki mają swoje akustyczne kompromisy i ograniczenia, a jest całkiem odwrotnie - nauszne, budowa muszli, wygłuszenie, wentylacja przetwornika,... czasem pierwsze co trzeba zrobić to otworzyć i zdjąć zbędną gąbkę/piankę, odsłonić albo zasłonić jakąś dziurkę. Obecnie znam tylko jedne zajebiste dla siebie do metalu (ale praktycznie nie do dostania) - Fostex TR-X00 Ebony, i kilka okej, ale uszu nie urywają.
A, że najlepiej się słucha muzyki głęboko w wygodnym fotelu z głośnikami 5,10,15 metrów od ciebie to oczywiste.
Tylko, że akustyka pomieszczenia, to jest 2/3 tematu, nie wiem gdzie się takie pomieszczenia mieszkalne w Polsce nabywa/wynajmuje poza wybudowaniem, a potem wyścieleniem go sobie. Znajdujesz sobie stary solidny dom z cegły a tam elektryka sięga czasów zaborów
