Na nową płytę czekam niecierpliwie, bo Deusy póki co wydały same bdb rzeczy i chociaż brakuje mi pierwszej epki, to zestaw z półki na dzień dzisiejszy prezentuje się tak:
Debiut to dla mnie jedna z lepszych płyt polskiego blacku. Dopracowana pod każdym względem, riffy, solówki, bębny Inferna, brzmienie, minimalistyczna okładka - wszystko układa się w doskonałą całość. Dodatkowo miałem dużą wkrętę na ten album latem 2020', które wspominam wyjątkowo udanie. Aż sobie zaraz włączę i odpłynę przy pierwszej części Ceremony of Reversion.
Na Kosmocide udało się zachować duszę kapeli, mimo progresu, przede wszystkim pod względem brzmienia. Mój faworyt z płyty to zdecydowanie Sinister Lava, z tremolo riffem w okolicach czwartej minuty, który zdarzało mi się nucić w pracy nie raz, nie dwa. Bardzo udany to album, z kończącym go Niszczycielem, który chyba obecnie pełni rolę hymnu i wizytówki kapeli.
Z epki dzielącej duże albumy nie powiem nic, poza tym, że to bardzo dobry kawał blacku, a moja sympatia do wszelkich małych wydawnictw działa bardzo na jej korzyść. The Fiery Blood natomiast stawiam na równi z pełniakami, jest to rewelacyjny festiwal mroźnych riffów, które idealnie oddają atmosferę śnieżnego grudnia, w którym wyszło owe nagranie. Lord of All Graves przekozacki numer.