Awatar użytkownika
DiabelskiDom
Moderator globalny
Posty: 4580
Rejestracja: 8 lat temu

Nagelfar

DiabelskiDom

Obrazek
Nieistniejący już, niemiecki projekt blackmetalowy, założony m.in. przez Aleksandra Frohna, znanego bardziej jako Alexander von Meilenwald. Na koncie kilka pomniejszych wydawnictw i trzy duże albumy o których za chwilę. Zespół może być uznany za przyczynek do założenia The Ruins of Beverast przez wspomnianego Meilenwalda, gdyż projekt ów kontynuuje atmosferyczną, potężną ścieżkę muzyczną poprzednika, w oczywisty sposób przeniesioną na wyższy poziom szlachetności, poprzez zmniejszenie liczby elementów black metalu i zastąpienie ich doomem. Oczywiście mocno to upraszczając. Pierwsze dwa albumy to mający potencjał, ale jednak dzisiaj już nieco przestarzały black metal z gatunku pogańsko-atmosferycznych. Rozbudowane kompozycje, pokazujące, że muzycy nie grają od wczoraj, aczkolwiek z deczka przegadane. Mimo numerów opartych zasadniczo na metalowym graniu, trwających czasem po kilkanaście minut, całość, zwłaszcza debiutanckiego Hünengrab im Herbst ma za dużo mówionych sampli, introsów na parapecie i temu podobnych wypełniaczy. Nie słucha się tego źle, ale ciężko dwa razy z rzędu sobie puścić bez ziewania.

Drugi album - Srontgorrth (Die Macht erfaßte das Meine wie die Angst das Blut der Anderen) jest już bardziej dojrzałym konceptem, "wypełniacze" nie są już tylko oklepanymi gadkami po szkopsku, ale skręcają w stronę gitarowych zawijasów na akustyku czy quasi-elektronicznych pasaży skrzętnie ukrytych pod różnego rodzaju szumami. Kompozycyjnie też słychać progres. Ogólnie zmierza to w bardzo dobrym kierunku wytrącenia nadmiaru progresywnego zadęcia, które już zaczyna w kompozycjach na Srontgorrth trochę przeszkadzać i rozsadzać istotę muzyczną, czyli dumny, potężny black metal.

Tym samym dochodzimy do ostatniego oficjalnego wydawnictwa Nagelfar, czyli trzeciego albumu pod tytułem Virus West. Zdecydowanie najlepszego materiału Niemców. Płyty, na której z progresywnych ciągot i udowadnianiu wszystkim wokół, że umie się pisać długie, rozbudowane i rozwojowe, blackowe kawałki pozostała sama esencja: wściekły, nierozmiękczony black. Napisany tak, że te wszystkie umiejętności i zmysły kompozycyjne doskonale słychać a przy tym ani nie przegadany, ani nie nużący. Pokazujący, że wnerwiony i zarazem atmosferyczny black metal może urywać łby, jeśli tylko jest napisany przez odpowiednio utalentowanych ludzi. Doskonałe wydawnictwo. Po jego premierze drugi z założycieli zespołu - Tobias F., zwany Zornem ogłasza, że nie ma już motywacji i energii do ciągnięcia projektu, co - w związku z wcześniejszym postanowieniem obu kompanów, że Nagelfar będzie trwał tylko jeśli obydwaj będą mieli do tego zapał - powoduje rozwiązanie zespołu. Rok później Frohn powołuje do życia wspomniany the Ruins of Beverast i historia toczy się dalej.

Obrazek
Skład:
Alexander von Meilenwald - Drums (1993-2002) The Ruins of Beverast, Kermania (live), Verdunkeln (live), Truppensturm, ex-Heemat
Zorn - Guitars, Bass (1993-2002) Simple Existenz, EgoNoir
Zingultus - Vocals (1999-2002) Endstille, Graupel, Graven, Desecration
▼ Byli muzycy
Smaug - Vocals (1993-1995)
Sveinn von Hackelnberg - Bass (1995-1998) ex-Graupel
Jander - Vocals (1995-1998) ex-Dark Embrace
Chaos - Bass (1999-2000)
▼ Muzycy koncertowi
Gnarl - Bass (2001-2002) Graupel, Verdunkeln
Garvin - Keyboards (1995-1998)
Dyskografia:
1995 - Als die Tore sich öffnen [demo]
1996 - Jagd [demo]
1997 - As Roses' Garden In Late Fall's Decay / Nur Ein See [split]
1997 - Hünengrab im Herbst
1999 - Srontgorrth (Die Macht erfaßte das Meine wie die Angst das Blut der Anderen)
2000 - Bluttaufe / Nagelfar [split]
2001 - Virus West
2003 - Ragnarök [EP]
2017 - Alte Welten [kompilacja]
2017 - Als die Tore sich öffnen... + Jagd [kompilacja]




MA: https://www.metal-archives.com/bands/Nagelfar/2149
BC: https://nagelfar.bandcamp.com/music
Panzer Division Nightwish

Tagi:
Awatar użytkownika
Wędrowycz
Administrator
Posty: 6250
Rejestracja: 8 lat temu
Lokalizacja: Warszawa

Wędrowycz

Znam póki co tylko debiut, ale mnie osobiście, jako fana atmosferyków zachęcił. Jakoś wielokrotnie miałem się za tą kapelę zabrać i rozpracować coś więcej, a zamiast tego bardziej wkręciłem się w The Ruins Of Beverast.
Odium Humani Generis
Molotow 666
Tormentor
Posty: 1199
Rejestracja: 7 lat temu

Molotow 666

Świetnie maja rozrysowane okładki... Nieźle. Trzeba zapoznać NAGELFAR.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 18095
Rejestracja: 8 lat temu

yog

Wędrowycz pisze: 6 lat temu Znam póki co tylko debiut, ale mnie osobiście, jako fana atmosferyków zachęcił. Jakoś wielokrotnie miałem się za tą kapelę zabrać i rozpracować coś więcej, a zamiast tego bardziej wkręciłem się w The Ruins Of Beverast.
Srontgorrth, wbrew temu, co pisze @DiabelskiDom (chyba słabo się wsłuchiwał :P) to jest, moim zdaniem, totalna masakra i chyba jedno z największych arcydzieł progresywnego/atmosferycznego blacku z taaaakim kurwa epickim sznytem, że powoduje takie mrowienie od wewnątrz, przynajmniej u mnie. Bite 70 minut po bandzie dumnej atmosfery podszytej jakimś głęboko skrywanym wstydem. Jest to dość nietuzinkowa kombinacja.

Słuchałem sobie wczoraj ze 2 razy i po zachętach założyciela tematu (sprzed założenia tematu) uznałem, że odświeżę też Virus West i tak poleciało w nocy ze 3 razy. Kiedyś tam super dawno temu słyszałem, pewnie w jakiejś dziwacznej jakości i średnio mi weszło, stąd się zapoznawanie z Nagelfar zakończyło, jeszcze pewnie myliłem ich z Naglfar, albo wręcz uważałem za gorszą kapelę, bo gustowałem wtedy w cepelnianych melodyjkach. No, wracając - wczoraj coś tam pisałem, że niby Virus West to już zupełnie inne granie, ale gówno prawda, ewidentnie jadą jak na tzw. Srocośtam, tylko znacznie szybciej, jest bardziej atmosfera podziału, zniszczeń itp. niźli takiej wzniosłej zgody, pogodzenia się z mrokami i światłami przeszłości.

Powalająca jest ta niejednoznaczność tam, na Srontgorrth znaczy się. Coś DD pisze, że w nudę się to zamienia, bo kawałki po 10, a czasem i 20 minut, ale to trochę tak, jakby się do Godspeed You! Black Emperor przypierdalać, że długie kompozycje grają. Ta długość jest Srontgorrth potrzebna, żeby wybudować ten kurewsko wzniosły, przeszywający, wchodzący w krwiobieg feeling, jaki Nagelfar na tym albumie serwuje. Ostatni, niemal 20 minutowy kawałek to jest właśnie tak budowany, żeby koło 2/3 dopiero dojebać najbardziej i to, co tam się dzieje powoduje, że zdecydowanie nie czuję, by choć sekunda z tego materiału była zbędna. No jak dla mnie to masakra jest ten album po całości, a końcówka to już w ogóle :P

Nie jest to pewnie łatwa płyta z tymi 70 minutami, ale dla mnie to jest takie połączenie mayhemowego Grand Declaration of War i nokturnalowego Gołosu Stali. Obie wspomniane płytki wyszły oczywiście po Srontgorrth. Podsumowując, bym powiedział, że ta płyta to GY!BE black metalu :v

W ramach ciekawostki dodam, że z Nagelfar wywodzi się szef Ván Records, Sveinn von Hackelnberg, który grał na basie w czasach demówek i debiutanckiego Hünengrab im Herbst. Debiut mam wrażenie jeszcze nieoszlifowany diament, bardzo dobry atmosferyczny blaczur, ale nowych lądów tam nie odkrywają. Zastrzegam sobie jednak prawo do zmiany opinii, jak posłucham więcej.

Myślę, że sobie dość to wszystko wkręcam, ale jak tego Nagelfar słucham to się zastanawiam, co dziadkowie Meilenwalda mieli na sumieniu. Znaczy się jest to dla mnie taka muza na maksa rezonująca echami pokolenia, które było wychowywane we wstydzie wobec własnych przodków. No, ale jak mówiłem, zdaje mi się to wszystko i podtytuł Srontgorrth wcale nie mówi o żadnych genetycznych traumach we krwi skrytych, a tytuł Foulest Semen of a Sheltered Elite wcale nie ma związku z przedrostkiem von w nazwisku Alexandra. Strasznie ciekawy tytuł swoją drogą, podkreślający, że światem rządzą od wieków osoby o, nazwijmy to, kiepskim materiale genetycznym.

No nic, tyle czasu to pisałem, że się Srocośtam skończyło i trzeba Virus West odpalić. A, ta okładka reedki Srontgorrth też mnie ku tej powyżej genetycznej tezie skłania.

Jakby co - Nagelfar należy napierdalać na tyle głośno, coby bas namacalnie rozchodził się po podłodze.

Edit: E, von Meilenwald się na prawdę Frohn nazywa, cały misterny plan o zepsutych elitach w pizdu.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
DiabelskiDom
Moderator globalny
Posty: 4580
Rejestracja: 8 lat temu

DiabelskiDom

Ja nic nie pisałem, że się w nudę zamienia, bo kawałki po wiele minut, przeczytaj dokładnie ;)

Dla mnie Srocośtam to jest naprawdę dobry album, tylko co poradzić, że Virus West lepszy? Ja nic nie mam do długich numerów i do długich płyt, w końcu trzeci album też trwa ponad godzinę ale jednak w wykonaniu Nagelfar wolę mniej tej progresywnej dumy i nakręcania się a więcej zaciętości i wybuchającej frustracji.

A, o nazwisku Aleksandra już wyedytowałeś, bo chciałem już zgłaszać, że przecież w poście założycielskim pisałem jak on się zwie naprawdę :P
Panzer Division Nightwish
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 18095
Rejestracja: 8 lat temu

yog

No sobie posłuchałem właśnie Virusa kolejny raz i ja mam odwrotnie jednak, bardzo dobry album, ale ciutkę taki no... typiarski. W sensie to trochę brzmi mi, jakby na Srocośtam poszli na tyle po bandzie, że nikt nie ogarnął i nieco bardziej schematami poszli na Virus West. Stąd też może znudzenie Zorna projektem ;) Niemniej jednak nadmienię, że te gitary co kończą płytę, tam z ostatnie dwie minuty czy coś w tym guście - przepyszne i prawie że się ocierają o ten dreszczyk emocji ze Srontgorrth ;) Znaczy się, mnie tam właśnie to "nakręcanie", jak to trafnie nazwałeś, bardzo, ale to bardzo leży w przypadku tego albumu.

Co do nazwiska - oj bo rzuciłem okiem na szybko i zaaferowany zacząłem sam pisać, co mi ślina na język przyniosła i przeczytałem po napisaniu swojego posta na spokojnie :P
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
brzask
Tormentor
Posty: 2144
Rejestracja: 3 lata temu
Lokalizacja: Kalisz

brzask

Odświeżymy temat bo szczególnie Virus West na to zasługuje i może więcej osób sięgnie po album. Warto, bo to, obok poprzedzającego go Srontgorrth, jeden z ciekawszych blekmetalowych materiałów zza zachodniej granicy jaki wyszedł w naszym stuleciu. Już sampelek z Coś Carpentera na samym początku odpowiednio wprowadza w klimat, później wchodzą gitary, czasem jakieś klawisze ze smakiem się odezwą, nastaje chłód... Ilekroć odpalam mam przed oczami tą betonową zaporę z okładki (oryginalnie była ona na pierwszych wydaniach czarno-biała) i strażników z wilczurami prężącymi się by na kogoś się rzucić;)
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me
_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd..
___Face the consequence alone
___With HONOUR - VALOUR - PRIDE