W
Worship him czuję to samo co
@Hajasz. Bootleg
Worship live też ma fajny klimat, jeszcze brudniejszy, jakby z krypt tego sanktuarium.
Blood ritual oceniam najniżej z klasyków choć wszystko się tu zgadza; a taka porcja wolnych riffów w blackowym sosie jaką nam tam zaserwowano, teoretycznie powinna być dla mnie pierwszorzędna. Cóż, mam na wosku to może zarzucę. Choć jak tego słuchałem kilka miesięcy temu to zaraz sięgnąłem po Bethlehem i już na ich pierwszych 2 albumach zostałem nie dając szans powrotu Samaelowi
Ceremony... to klasa sama w sobie. Trafili w punkt, zaczynając od okładki a na muzyce kończąc. Specyficzny miks styli, nie znam drugiej podobnej płyty. Dlatego, na żywo, chętnie bym posłuchał.
Passage to dla mnie sentyment, bo od niego zacząłem słuchać szwajcarów, dwa - eteryczne, nieco syntetyczne brzmienie i mega przebojowe numery, jak "Jupiterian Vibe", "Rain", czy "Born Under Saturn". Nic na to nie poradzę, uwielbiam.
Eternal mogę opisać tylko jak ją zapamiętałem wiele lat temu - na tamten czas za dużo elektroniki. Może krzywdzę. Nie mniej jednak po nic więcej od Samaela już nie sięgnąłem więc wrażenie było silne.
Natomiast racja co pisze
@yog , ze 2-ka i 4-ka to albumy przejściowe.