Słuchałem sobie przez ostatnie półtora tygodnia praktycznie tylko starego Samaela (
Worship Him,
Blood Ritual,
Ceremony of the Opposites,
Rebellion,
Passage) z małymi przerwami na Varathron i Bethlehem i pewne wnioski mi się nasuwają.
Worship Him. Powoli sącząca się smoła, szaleństwo prosto z podziemia. Moim zdaniem nie jest to płyta idealna, ma swoje mankamenty, ale jednocześnie ma taki gęsty klimat, że te mankamenty przestają mieć znaczenie. Album od początku do końca hipnotyzuje, bo sprawia wrażenie zwartej masy. Klasyczny od dawna Into The Pentagram to idealny przykład jak budować napięcie w utworze z gatunku ekstremalnego metalu.
Blood Ritual. Na kolejnej płycie pojawiła się znacznie lepsza produkcja, niemająca jednak wpływu na jakość muzyki. Wręcz przeciwnie, na drugim albumie styl zostaje udoskonalony i ponownie słuchacz otrzymuje powolne, ponure granie. Te utwory wręcz wydają się być po prostu jeszcze ciekawsze niż te z debiutu, a lepsza produkcja podkreśla mocniej to, co w Samael najlepsze. Wokale są tu również mocniejsze - za przykład niech posłuży After The Sepulture. Dłuższe utwory jak Macabre Operetta czy With the Gleam of the Torches skutecznie trzymają w napięciu. Ten drugi ma zresztą zajebisty tekst. Album z gatunku tych, które skutecznie oddalają słuchacza od Boga.
Ceremony of the Opposites. Niesamowity przeskok w przód. O ile poprzednie albumy emanowały gęstą i ponurą atmosferą oraz poczuciem, że ma się do czynienia z poważnym bluźnierstwem, tak ten oprócz bluźnierstwa zawiera sporą dawkę depresyjności i absolutnej rezygnacji:
Drunk with eternity I topple the chair beneath my feet
The phobia of the infinite is speedily replaced by darkness
This profound and absolute darkness
Which I have dreamed of for so long
~ 'Till We Meet Again
If eyes are the mirror of the soul
You will find in mine the scorn and apathy
[...]
I have no more tears
And my smile has lost its brilliance
I have forgotten who I was
I have killed my emotions
Crushed, empty, weary
Always standing, I am a tree
Awaiting the lightning
~ Crown
Kiedyś po prostu lubiłem ten krążek i to był jedyny Samael, który mnie obchodził, a dziś pewnie bym uznał za jeden z najlepszych w historii muzyki black metalowej. Absolutne Opus Magnum. Sytuacja analogiczna do poprzedniczki - słuchając masz wrażenie, że oddalasz się od Boga.
Rebellion. Bardzo udana EP z odświeżonymi wersjami After the Sepulture i Into The Pentagram, coverem, industrialnym przerywnikiem, ale przede wszystkim w japę strzela tu utwór tytułowy z potężnym riffowaniem.
Passage. Pierwsze poważna próba mocnego przytulenia industrialnego metalu. Próba ta jak najbardziej udana, bo album wypchany jest fajnymi piosenkami. Najbardziej lubię Shining Kingdom, Jupiterian Vibe oraz Born Under Saturn.
Może się kiedyś skuszę na te późniejsze, na razie ciśnienia na to nie mam.