https://www.damninteresting.com/the-wra ... killdozer/
Prawidłowo.DiabelskiDom pisze: Skoro wczoraj i dzisiaj wzięło mnie na współczesne black doomy w rodzaju Nekkrofukk, Sacrificulus czy Hell's Coronation, to naturalną konsekwencją było cofnięcie się o wiele lat i przez rodzime Thus Spake Zarathustra dotarcie do absolutnego kultu jakim są pierwsze dwa albumy bohaterów wątku.
Ja kiedyś wierzyłem, ale kiedy skończyłem 3 lata to przestałem.yog pisze: Podobno panowie nigdy nie wierzyli w żadne satanizmy, w co jest łatwo uwierzyć słuchając Blood Ritual. Słuchając Worship Him - dużo trudniej. Za bardzo wierzysz temu tytułowi i okładce, moim zdaniem.
To wyjaśnia pewną inną kwestię - Ty po prostu jesteś głuchy.
A dla mnie to właśnie jest jak najbardziej kontynuacja - że tak po zsamotowemu powiem - motorycznego aspektu wcześniejszego Samaela. Samo podindustrializowanie całości, wklejenie tła z keyboardu i zamiana żywej perkusji na elektroniczną nie robi jeszcze z tego electro, a na Eternal cała muza leci już w pierwszej kolejności na bitach, nie riffach, jak to ma miejsce w przypadku Passage, gdzie same orkiestracje jako żywo przypominają wciąż te, które były już na Ceremony i są własnym rozwinięciem mussugorskich fanfarów z wiadomego utworu.DiabelskiDom pisze: ↑4 lata temu "Okres przejściowy" w stosunku do Passage - jak najbardziej, tu się zgodzę. "W znacznej mierze kontynuacja starego" - zupełnie nie. Przejściowość tego okresu to, jak dla mnie, brak oparcia muzyki w tak znacznym stopniu na elektronice ale jednocześnie zerwanie z black metalem sensu stricto.
Cenny komentarz.Vexatus pisze: To wyjaśnia pewną inną kwestię - Ty po prostu jesteś głuchy.![]()
O ile pierwsze 4 albumy - abstrahując od gatunku, jaki jest tam "zawarty", czy w jakim to klimacie się obraca, to każda z tych płyt ma rozpoznawalne utwory. Ten walor ma jeszcze Eternal. ale potem to jakieś monolity dźwięków, gdzie nie ma szans na "wyuczenie się" tych płyt. Bo one są nudne. O ile, słuchając je non stop, da się je polubić, to nie ma szans, by był kiedykolwiek efekt tak dobrego rozpoznawalnego grania.Vexatus pisze: ↑4 lata temu Pierwsze trzy płyty Samael są fenomenalne, przy czym każda ze względu na co innego. Debiut powala klimatem, "Blood..." riffami, a "Ceremony..." brzmieniem. Jest jeszcze świetna EPka "Rebellion" i naprawdę udana płyta "Passage", która prezentuje już nowe i całkowicie inne oblicze zespołu - nie jest to już ten stary dobry Samael z wyjątkowym i niepowtarzalnym klimatem, ale przynajmniej muzyka jest na jakimś tam poziomie, czego o większości następnych materiałów niestety nie można powiedzieć.
Nie wiem, zaczęliśmy od tego, że to okres przejściowy, czyli siłą rzeczy ma elementy starego i nowego. Kontynuacja jest, owszem, ale to jakby nie patrzeć ciągle ten sam zespół i jak się słucha jednego po drugim, to Passage wynika z Ceremony a Eternal wynika z Passage. A dokładniej rzecz biorąc, to między tymi płytami były idealnie wpasowane łączniki, jeszcze bardziej ujednolicające dźwiękową ewolucję zespołu, czyli Rebellion i Exodus. Ale to jest już inny klimat, inne środki wyrazu, inne aranżacje, inne riffy. No i na Pasażu nie ma już żywej perki, co też jest odczuwalne, bo dopełnia suchego, próżniowego klimatu całości.yog pisze: ↑4 lata temu A dla mnie to właśnie jest jak najbardziej kontynuacja - że tak po zsamotowemu powiem - motorycznego aspektu wcześniejszego Samaela. Samo podindustrializowanie całości, wklejenie tła z keyboardu i zamiana żywej perkusji na elektroniczną nie robi jeszcze z tego electro, a na Eternal cała muza leci już w pierwszej kolejności na bitach, nie riffach, jak to ma miejsce w przypadku Passage, gdzie same orkiestracje jako żywo przypominają wciąż te, które były już na Ceremony i są własnym rozwinięciem mussugorskich fanfarów z wiadomego utworu.
To nie jest jeszcze po bandzie klawiszowane granie, jak na Eternal, gdzie ta warstwa electro niemal całkowicie dominuje, a nie służy za tło, choć w istocie takie Angel's Decay czy Moonskin Passage to zwiastują. Samo przejście między Ceremony a Passage jest znacznie bardziej gładkie, niż to między Passage i Eternal. Z tym że fakt, i do Passage potańczyć w lateksie można.
Potwierdzam. Miałem kilka koncertów nagrane na VHS i na scenie totalny rozpierdol a Vorphalack śpiewał do mikrofonu, który był ustawiony na jakimś 1 metrze. Z resztą na pierwszym koncercie w Polsce, na którym byłem to ludzie się drapali po głowach kto dowalił bardziej Samael czy Napalm Death i odpowiedź nie była prosta.Pioniere pisze: ↑4 lata temu Jakbyś widział, co wtedy to duo odpierdalało na scenie, w mig byś zmienił zdanie - całe rzesze nawołując ich bluźnierczymi okrzykami, zachęcały do tego, by nie schodzili ze sceny, nie przerywali morderczego krwawego rytuału i grali dalej, mimo że koncert już oficjalnie dobiegł końca, a ci trzykrotnie na nią wracali - bisując. To był dopiero rytuał! A miało to miejsce panie @DiabelskiDomie jeszcze na dwa lata przed debiutem, elo!
Nie przesadzałbym z tym brakiem metalu. Prawie to go nie ma właśnie na Era One, ale Rządy Światła to ciągle metalowe granie, chociaż nie w klasycznie metalowym ujęciu, że tak powiem.yog pisze: ↑4 lata temu Na Reign of Light to nie ma już w zasadzie totalnie metalu, nawet i cybernetycznego. Odnośnie niezapamiętywalności to... No, nie wiem, jak ktoś potrafi zapomnieć: Paris to San Francisco, Detroit to Warszawa..., to mu zazdroszczę. Inna sprawa, że ten środkowy Samael to już nie jest muza oparta na riffach, taka Era One w zasadzie wręcz całkowicie, jak pamiętam, je porzuca na rzecz plumkania na krawędzi ambientu, więc i nie dziwi, że zapamiętywalność tego jest w porywach umiarkowana.
To rzekł akurat @yog, z czym się zresztą po części zgadzam.
No ja słyszałem te klasyki z Passage też. Ledwo poznałem. To, co wtedy było zapisem pewnego klimatu, teraz na żywo ma się wrażenie dennego kower bandu, który jeszcze na złość chce dodać coś od siebie. A nie potrafi.dj zakrystian pisze: ↑4 lata temu Ale na Pasydż jest już automat perkusyjny i te wszystkie klawisze i sample jakie Samael uskutecznia do tej pory. Płyta zajebista od A do Z. To jak odgrywali Ceremony byłem świadkiem i nie za bardzo wypadły te organiczne jednak numery w syntetycznych aranżach, ale z Passage może być lepiej. Chyba.