Myślę, że zamierzenie zostało zrozumiane przez większość słuchających. Układ płyty jest prosty jak konstrukcja cepa - cała płyta jest transowa, tylko każda jej połowa w odmienny sposób.
Skoro mi się podoba, to wiadomo, że typowy metaluch zapewne będzie kręcił noskiem.dj zakrystian pisze: ↑miesiąc temuJeeszcze nie słuchałem całości. Z tego co czytam, to płyta zbiera raczej zjeby, niż zachwyty. No, ale może kucom się odwróci i będzie arcydzieło.
Zaprawdę, tak właśnie jest.Summerisle pisze: ↑miesiąc temu
Myślę, że zamierzenie zostało zrozumiane przez większość słuchających. Układ płyty jest prosty jak konstrukcja cepa - cała płyta jest transowa, tylko każda jej połowa w odmienny sposób.
O, ten tu też dobrze mówi, chociaż się z tamtym kolegą wyżej nie zgadza w kwestii zrozumienia. Zabawne.
Żaden ze mnie teoretyk, ale gdy pałker zamiast tłuc blachy jednostajnie jak automat aranżuje je z feelingiem, a wszelkie smaczki synchronizują się z aktualnie graną partią gitary, to tworzy to ciekawy, minimalistyczny dodatek. To bardzo często stosowany zabieg.
Wydaje mi się, że słuchasz riffu i walisz w blachę tam, gdzie uważasz, że powinie być akcent.
A to też prawda. Mimo, że teksty bardzo zwięzłe i panuje pewien rodzaj rozpędzonej, meandrującej jednostajności, to jednak nie jest to muzyka do robienia brzmieniowego tła w żadnym razie. Choć przyznam, że przy którymś tam obrocie przy tej ambientowej kodzie czytałem już Księżycowy pył (nomen omen) i działało.
Ale Ty jesteś wkurwiający!
No nie da się ukryć, ale głównie chyba żenujący. Nie przypominam sobie żadnej normalnej wypowiedzi tego typa. Kiedyś może coś tam pisał, ale od bardzo długiego czasu tylko same tego typu wrzutki, które nic nie wnoszą do tematu...
JebłemLis pisze:W nowym Musick Magazine jest jeszcze recenzja po śląsku
Niestety, pośpiech dzisiejszych czasów dopadł i recenzentów, którzy na szybko odwalą kilka zdań żeby było. Osobiście żadnych nie czytam, czy to w przypadku Furii, czy innych kapel. Internetowy nawał informacji skonstruowany w sposób o którym piszesz, kompletnie do mnie nie trafia. Zdecydowanie wolę poczytać opinię naszych szacownych forumowiczów, którzy czasami lepiej w kilku słowach przedstawią, to co jest istotne w konkretnym albumie, niżli wydłużone "przeintelektualizowane pierdolenie". Odsłuch swoją drogą jeszcze przede mną.Pogan696 pisze: ↑miesiąc temuBardzo fajny, fleksujący blogasek, w sam raz do sojowej latte. Wymęczony.
Naprawdę ciężko znaleźć jakiekolwiek artykuły/recenzje o Furii, które nie będą przeintelektualizowanym pierdoleniem. Pisanie jakimiś zaklęciami, które miałyby stać się częścią jakiego nekrofolkowego grimuaru. Ja sobie mogę tak pierdolić, ale do chuja, dajcie mi jakiś konkretny artykuł/recenzję, np. że blasty jebią, Namtar był pod tlenem na sesjach, itp. a nie jakieś pierdolety w stylu "w sumie nie ma się do czego przyczepić... masterpice! 10 na 10", lub "13 października 2006 r. jak jadłem owsiankę na szkolnej stołówce, za oknem zobaczyłem chochoła, który przemówił do mnie głosem Młodego Nihila "leże tu pod deszczem" rzekł, a ja w "I krzyk""...who cares man? Nikt nie napisze o świetnym fizycznym wydaniu, robocie Pagan Rec., pracy członków zespołu, tylko "ooo Huta Grzeje, płomień goreje, wygaszany chłodem Ślunskiej duszy na koniec' i tak co album Furii. Żadnych konkretów.
Już za czasów MPJ jebano Nihila za grafomaństwo i przesadę w tekstach, przerost formy. Miał się zabrać za robienie muzy, a nie pisanie tekstów. I teraz ja napiszę. Dziennikarskie kleksy, zajmijcie się pisaniem tekstów, a nie robieniem z tego sztuki, która Was przerasta. Rzekłem![]()
To jest akurat specyfika, że tak to ujmę, "języka recenzenckiego". Recenzenci mają tendencje to tworzenia dziwnych określeń czy wyrażeń, mając z reguły nadzieję, że któreś z nich chwyci i będzie używane przez innych. Przeintelektualizowany styl recenzji to już swego rodzaju norma, i wcale nie chodzi tylko o dzieła, które, przynajmniej na pozór, starają się być czymś więcej niż czystą rozrywką. Najczęściej niestety recenzje pisane w tym stylu mają niewiele wspólnego z recenzowanym materiałem, a więcej z masturbacją ego autora takowej recenzji (och, jaki to ja mądry i jak doskonale rozumiem zamysł autora dzieła). Huta Laura może i nie jest tworem godnym noty 10/10 czy nawet 9/10, ale na pewno przemawia za tym oryginalny, ciekawy koncept, czego nie można powiedzieć o nieszczęsnym Ukć/Ukciu czy jak to się kurwa odmienia, który na KVLT dostał 10/10. Naprawdę, nie warto się sugerować jakimikolwiek recenzjami i dawać o to jakiekolwiek jebanie. Gdybym odrzucał albumy na podstawie recenzji to ominęłoby mnie naprawdę dużo płyt, których słuchanie sprawiło mi dużą przyjemność.Vortex pisze: ↑miesiąc temuNiestety, pośpiech dzisiejszych czasów dopadł i recenzentów, którzy na szybko odwalą kilka zdań żeby było. Osobiście żadnych nie czytam, czy to w przypadku Furii, czy innych kapel. Internetowy nawał informacji skonstruowany w sposób o którym piszesz, kompletnie do mnie nie trafia. Zdecydowanie wolę poczytać opinię naszych szacownych forumowiczów, którzy czasami lepiej w kilku słowach przedstawią, to co jest istotne w konkretnym albumie, niżli wydłużone "przeintelektualizowane pierdolenie". Odsłuch swoją drogą jeszcze przede mną.Pogan696 pisze: ↑miesiąc temuBardzo fajny, fleksujący blogasek, w sam raz do sojowej latte. Wymęczony.
Naprawdę ciężko znaleźć jakiekolwiek artykuły/recenzje o Furii, które nie będą przeintelektualizowanym pierdoleniem. Pisanie jakimiś zaklęciami, które miałyby stać się częścią jakiego nekrofolkowego grimuaru. Ja sobie mogę tak pierdolić, ale do chuja, dajcie mi jakiś konkretny artykuł/recenzję, np. że blasty jebią, Namtar był pod tlenem na sesjach, itp. a nie jakieś pierdolety w stylu "w sumie nie ma się do czego przyczepić... masterpice! 10 na 10", lub "13 października 2006 r. jak jadłem owsiankę na szkolnej stołówce, za oknem zobaczyłem chochoła, który przemówił do mnie głosem Młodego Nihila "leże tu pod deszczem" rzekł, a ja w "I krzyk""...who cares man? Nikt nie napisze o świetnym fizycznym wydaniu, robocie Pagan Rec., pracy członków zespołu, tylko "ooo Huta Grzeje, płomień goreje, wygaszany chłodem Ślunskiej duszy na koniec' i tak co album Furii. Żadnych konkretów.
Już za czasów MPJ jebano Nihila za grafomaństwo i przesadę w tekstach, przerost formy. Miał się zabrać za robienie muzy, a nie pisanie tekstów. I teraz ja napiszę. Dziennikarskie kleksy, zajmijcie się pisaniem tekstów, a nie robieniem z tego sztuki, która Was przerasta. Rzekłem![]()
No, recenzowanie muzyki rozrywkowej to poniekąd małpowanie recenzowania muzyki klasycznej/poważnej, tyle że tam siedzą ludzie, którzy oprócz opinii mają do przekazania konkretną wiedzę i są w stanie poznawczo coś wnieść, a tutaj jest tak, jak piszesz - recenzent muzyki metalowej ma przeważnie w recenzowaną materię muzyczną taki sam wgląd, jak przeciętny jej fan.
Przypomniałeś mi o UKĆ, czy bardziej AŁĆ. To jest dopiero ewenement. Coming Out. Jeden z najgorszych albumów w Polsce od lat, ale za to noty 9/10, 10/10! NAJGORSZE TEKSTY, NAZWA I TYTUŁ PŁYTY ever. Ja na szczęście jestem odporny na czyjeś opinie, itp. . Wszelkie recki czytam tylko z ciekawości, by ewentualnie utwierdzić się w przekonaniu, że dziennikarstwo (nie tylko muzyczne) w Polsce to gówno. Priorytetem są terminy i lanie wody. Tak jak recki Furii czy powyższe pierniczenie Bobuli. Tekstu masa, ale nic z tego nie wynika. Orbitowanie wokół sedna i pierniczenie o jakiś zupełnie nieważnych tematach. Zero konkretów i pochylenia się nad materiałem. Wole posiedzieć chwile na brutallu i tu po paru tekstach wiem co jest warte mojej uwagi, a co nie, żeby nie marnować czasu (bo muzy jest od chuja, szczególnie tej... chujowej). Recki w necie o waleniu konia nad samym sobą są do zaorania. A poezję zostawmy poetą. Wszyscy umrzemyhellpanzer pisze:To jest akurat specyfika, że tak to ujmę, "języka recenzenckiego". Recenzenci mają tendencje to tworzenia dziwnych określeń czy wyrażeń, mając z reguły nadzieję, że któreś z nich chwyci i będzie używane przez innych. Przeintelektualizowany styl recenzji to już swego rodzaju norma, i wcale nie chodzi tylko o dzieła, które, przynajmniej na pozór, starają się być czymś więcej niż czystą rozrywką. Najczęściej niestety recenzje pisane w tym stylu mają niewiele wspólnego z recenzowanym materiałem, a więcej z masturbacją ego autora takowej recenzji (och, jaki to ja mądry i jak doskonale rozumiem zamysł autora dzieła). Huta Laura może i nie jest tworem godnym noty 10/10 czy nawet 9/10, ale na pewno przemawia za tym oryginalny, ciekawy koncept, czego nie można powiedzieć o nieszczęsnym Ukć/Ukciu czy jak to się kurwa odmienia, który na KVLT dostał 10/10. Naprawdę, nie warto się sugerować jakimikolwiek recenzjami i dawać o to jakiekolwiek jebanie. Gdybym odrzucał albumy na podstawie recenzji to ominęłoby mnie naprawdę dużo płyt, których słuchanie sprawiło mi dużą przyjemność.