Red Right Hand 11 mies. temu
Po przeczytaniu wątku o Emperor dość zdziwiła mnie niechęć do tego zespołu, którą niektórzy po wielokroć zaznaczali. U mnie Emperor był jednym z pierwszym zespołów, których słuchałem podczas poznawania black metalu i nadal wysoko go cenię, choć rzadko wracam. Początkowo sprawiał wrażenie o wiele bardziej zaawansowanego kompozycyjnie i oryginalniejszego od innych zespołów, chociaż szybko stwierdziłem, że to jednak Mayhem wybija się pod tym względami na pierwsze miejsce spośród klasyków gatunku. Teraz Emperor raczej nie wydaje się szczególnie niezwykły pod względem kompozycji w dobie DSO, Dodecahedron, Blut Aus Nord, a jego powaga mniej przekonuje, w niektórych sytuacjach wręcz zakrawa o śmieszność, przez co muzyka ta wymaga specyficznego nastroju, którego nieodłącznym element musi być chyba sentyment. To z kolei oznacza, że Emperor nie do końca przetrwał próbę czasu tak jak DMDS czy Filosofem.
Z drugiej strony nikt nie nagrał materiałów, które przypominałyby Emperora, brak klonów tego zespołu tak jak ktoś wspomniał w tym wątku, nawet jeśli chodzi o zadeklarowanych naśladowców, celujących w powtórzenie dokonań wczesnego okresu zespołu. Mimo prób stworzenia tej samej atmosfery, brakuje jednak czegoś tym zespołom, brzmiącym bardziej jak generyczne symfoniczne bm w tematyce fantasy, a nie następcy Cesarza. Być może chodzi o specyficzną i po prostu kiepską produkcję, towarzyszącą początkowym dokonaniom zespołu. Zaryzykowałbym jednak tezę, że jest to także (a może nawet przede wszystkim) kwestia niepowtarzalnego stylu - co by nie mówić - na swój sposób wyjątkowych muzyków.
In the Nightside Eclipse ma swoje momenty, ale na ogół nie robiło na mnie i nadal nie robi zbyt wielkiego wrażenia. Zła produkcja, misz masz pomysłów zlepionych ze sobą prostackimi zagrywkami rodem z najgorszego folk metalu. Ale czuć tu ogrom potencjału, album jest jedyny w swoim rodzaju, rozpoznawalny po pierwszych nutach, co - trzeba zaznaczyć - jest sztuką w gatunku, którego większość wykonawców ogranicza się do tremolo+skrzek, ewentualnie klawisze. Emperor niewiele zresztą do tego schematu dodał, ale zrobił to charakterystycznie, co warto docenić. A I am the Black Wizard to kultowy utwór, trzeba przyznać.
Anthems to the Welkin at Dusk tu się zaczyna ten Emperor, który lubię. Album przesłuchałem niezliczoną ilość razy, może z tą częstotliwością konkurować jedynie DMDS czy FAS od DSO. Widać większe umiejętności, spójniejszą wizję, rozwinięcie dobrych pomysłów z poprzednika w dyskografii połączone z erozją tych złych; ale brzmienie pozostaje kontrowersyjne, mówiąc delikatnie. Po tysiąckroć wolę od cukierkowej dwójki Dissection (tak, jestem zaprzeczeniem tezy o jedności fanów Emperor i Dissection w jednej rodzinie - lubię tylko jeden z tych zespołów).
IX Equilibrium Album z rodzaju niedocenionych. Dopięty na ostatni guzik, czuć przepych cesarskiego dworu, ale nie jest przesadnie wypolerowanym dziełem, zarzucającym gatunkowe ideały o unikaniu nazbyt przyjaznych uchu brzmień. Tu jest organicznie, klarownie, nie brak jednak siarki. Album jest niezwykle równy, intensywny, wewnętrznie koherentny zarówno pod względem konceptu jak i wykonania. Przetrwał jak poprzednik próbę czasu.
Prometheus: The Discipline of Fire & Demise Kolejny niedoceniony album. Najambitniejsze z dokonań zespołu, być może za to właśnie przez wielu wzgardzane, a moim zdaniem bardzo ciekawy i przyjemny w odsłuchu. Pomimo pokrętnych zagrywek i rozpędzonych progresji, muzyka na tym wydawnictwie jest płynna, gładko sunie do przodu od początku do końca. Po prostu godne zwieńczenie aktywności wydawniczej Emperor. Żaden geniusz, zresztą mam wrażenie że na Emperor patrzy się krzywo przez pryzmat być może nazbyt wybujałych ambicji. Nie pierwszy raz zresztą osobowość muzyka przysłania obiektywny w miarę możliwości ogląd muzyki. Ale abstrahując od aspiracji do stworzenia czegoś większego niż sztuka, trzy wiadome albumy Emperor po prostu się bronią jako oryginalny w jakimś stopniu BM, ale faktycznie - ta przesadna momentami powaga - utrudnia słuchania tego zespołu z pełnym zaangażowaniem bez zgrzytania zębami na to, że próbują zbudować gmach zbyt wysoki jak na ich kwalifikacje. Ten zarzut jednak tyczy się przede wszystkim początkowych dokonań, im dalej tym lepiej pod tym względem, szczególnie jeśli ignoruje się teksty.