No, panowie, Mayhem na żywca pozamiatał numerami z DMDS i Deathcrush. Mistrzostwo!
Pod koniec odegrany, Deathcrush to wisienka na jebanym torcie. A do tego tu i niespodzianka z zaproszeniem na te kilka starych ciosów z EPki pancura Eirika Norheima 'Messiah'.
Pozostałych numerów nie oceniam bo są/były/będą mi w większości obojętne.
Aleksandrów Ł. 5/09/24