Zrobiłem sobie wieczorną sesję z jednym z dwóch najlepszych Immortali, czyli
Sons of Northern Darkness. Nie słuchałem kilka ładnych lat a to błąd, bo to świetny album, który powinno się odświeżać zdecydowanie częściej. Ma sporo tej bathorowej podniosłości znanej z drugiej najlepszej płyty, czyli
At the Heart of Winter, ale ma też mnóstwo jadowitych, thrashowych motywów a wszystko opakowane w charakterystyczny głos Abbatha i świetne brzmienie. Ogólnie calutka płyta jest kopalnią świetnych, metalowych hitów, od motorycznego otwieracza, przez świetny numer tytułowy aż po wchodzące najbardziej w epickość trzy numery zamykające album, czyli
In My Kingdom Cold,
Antarctica (jaki ten kawałek jest wypierdolony w kosmos, to ja nawet nie) i
Beyond the North Waves. Świetny mariaż między blackiem, thrashem i potężnym, majestatycznym graniem.
Naprawdę warto rozejrzeć się i poszukać na placku, ale tutaj zdecydowanie lepiej ogarnąć sobie reedycję, bo na najstarszych wydaniach jest pozmieniana kolejność utworów, która np dla mnie jest nie do przełknięcia, bo nie umiem sobie wyobrazić zamknięcia albumu
Antarktyką i wjebania
Beyond the North Waves w środek. No po prostu nie