

Norweski black metal zdechł wiele lat temu, ten prawdziwy. Najwięksi zaczęli grać ambitną muzykę, inni zostali gwiazdami, a jeszcze inni nagle odkryli, że stare hejwiory to potęga. Tym bardziej moje zdziwienie, kiedy posłuchałem debiutu Kaldvard z Bergen. Momentalnie wróciły wspomnienia początków lat 90-tych, kiedy każdy zespół z Norwegii był oryginalny.
Teraz rok 2018 chyli się ku końcowi, a duet Kaldvard zapierdolił klasyczny black metal z elementami pogańskimi, odrobiną klimatu itp. Bez klawiszy i innych dupereli, które tylko na chwilę pojawiają się w pierwszym kawałku, jadą taki klimat na gitarach, że nie wierzę, kiedy tego słucham. Sporo słychać wpływów Immortal, Hades, Carpathian Forest czy Einherjer, ale wszystko raczej z początków istnienia tych zespołów. Kolesie wyglądają raczej na "patriotów" niż zespół black metalowy, ale to bardzo dobrze. Dzisiaj malowanie japy uskuteczniają tylko dzieci na halloween albo inne gówniane zespoły, które więcej wysiłku wkładają w swój wygląd niż muzykę.
Jasne, że Kaldvard nie zapoczątkuje powrotu norweskiego black metalu ani nagle nie zostaną z dnia na dzień rozpoznawalni, ale nagrali 35 min muzyki, jaką grało się wtedy, kiedy płonęły kościoły.
Skład:
Kim Andre "Kaldr" Kårdal - Guitars (2017-present)
Jan Magne "Galge" Hanssen - Vocals (2017-present) ex-Gravdal
Ingve - Bass (2018-present)
Dyskografia:
2018 - Fossegrimens pant
2019 - Shield Wall [single]
2019 - Dømt til bål og brann
MA: https://www.metal-archives.com/bands/Ka ... 3540446488
BC: https://kaldvard.bandcamp.com/music