Odpaliłem sobie to pierwsze demo. Automat perkusyjny, gitara gra to, co już grane było setki razy, a mimo to banan nieprzerwanie gościł na mojej twarzy. Paczemu? Za sprawą tekstów, które są tak szczere i bezpretensjonalne, że aż miło posłuchać. Te szczawiki nie dość, że nie bawią się w jakąś grafomańską poezję, tak teraz popularną, to w dodatku bez pardonu wrzeszczą o tym, co im leży na wątrobie. Pierwszy szlagier:
Żyłem samotny i nieakceptowany
Stado mnie nie chciało, byłem odpychany
Nie miałem dużo siły i pozycję słabą
Zawsze gdzieś na końcu nic mi się nie udawało
Uciekałem od realnego świata
W krainę marzeń i własnych wyobrażeń
I choć tak naprawdę nie wiedziałem czego chcę
To wiedziałem tylko jedno - coś dziwnego otaczało mnie
Miewałem także sny, zawsze takie same
Z dziwną łuną światła w tle
Nigdy tak nie czułem się, jak we śnie
Czyli: mamo, mamo, nie mogę odnaleźć się w świecie, koledzy się ze mnie śmieją, a dziewczyny uciekają, bo stulejkę mam tak wielką, że skóra nie schodzi mi z małego nawet podczas wzwodu. Zapuściłem więc włosy i gram piwniczny black metal, w wyobraźni zmieniając się w pogańskiego woja. Nie chodzę już do kościoła.
Drugi szlagier pozwala na nieco bardziej rozbudowaną interpretację:
Kiedy wracam przez las do swojej posiadłości
Coraz bardziej przygnębiony i wędrówką wykończony myślę
Mieszkam gdzieś na wiosce zabite dechami, gdzie psy dupami szczekają, a co gorsza, nawet diabeł mówi dobranoc, więc moją jedyną rozrywkĄ jest łażenie po lesie w towarzystwie children of bodom puszczanych z mp3
Kiedyś było nas wielu, znanych Magów i Czarownic
Teraz jednak jestem sam, wszyscy z magii już wyrośli
Kiedyś nasza ziemia pełna była czarów, magii i lasów
Bardzo tęsknię do tych czasów, kiedy świat był wolny od cywilizacji tajemnice były normą, nie obiektem ekscytacji
Ale nie zawsze tak było. Teraz pracuję już ze starym w pegieerze, ale jak jeszcze chodziłem do liceum w pobliskim miasteczku, to lubiłem pić z kolegami i koleżankami dyktę po lekcjach, a potem razem wszyscy leżeliśmy pijani w kompostowniku gospodarza, którego gospodarstwo graniczyło z terenem naszej szkoły. Szkoda, że te czasy już minęły i teraz nie mam już tyle okazji, żeby pić w towarzystwie tanie wina z kolegami. Dlatego każda taka najebka wywołuje we mnie dziką ekscytację.
Jest jedno miejsce gdzieś w górze, wolne od wszelkich zmian
Wszystko tam takie samo od bardzo wielu lat
Chciałbym tam w końcu się znaleźć, wśród istot mego pokroju
Z dala od wszelkich przykrości, w mroku purpury Gwiazdy.
Generalnie jest mi smutno i źle. Chciałem się nawet zabić, ale trudno zabić się ziemniakiem, jeśli cię stary zamyka na noc w piwnicy i twoimi jednymi towarzyszami są warzywa.
Wiele razy próbowałem ratować sytuację
Nieraz inicjując Magów kongregacje.
Kiedyś byli silni, lecz dzisiaj są zbyt słabi,
Aby ratować potężny świat magii.
Próbowałem to jakoś zmienić i dlatego dzwoniłem z komórki stojącej za naszą kurną chatą do znajomych, ale ponieważ jestem stulejarzem ( patrz tekst pierwszy), wszyscy mają mnie w dupie tak głęboko jak ja miewam czasem tatę, gdy mama nie patrzy, więc nie mam już z kim odpierdalać grubych melanży.
Absolutnie rozbrajająca szczerość. Podziwiam. Widać, że to wielka sztuka, tworzona z potrzeby serca. A tylko taka jest prawdziwa.