Trzeźwy Abbath to perfekcyjnie odegrane numery kosztem crab walk i innych harcy na scenie. Mimo wszystko wolę obejrzeć cały występ niż urwane 3 pierwsze numery

Utwory leciały jeden po drugim, bez gadek, chwilami jakby trochę wymuszone zagajenie do publiczności czy aby na pewno dobrze się bawią i lecimy dalej. Abbath nie bawił się w bisowe gierki tylko zapytał krótko "Chcecie więcej"? Jak chcecie to jedziemy dalej. Następnie pamiątkowe selfie ze sceny i po wszystkim. Świetny występ tylko Abbath trochę jak ziomek który dotarł spóźniony na imprezę, a tu całe towarzystwo już porobione a on trzeźwy (wyglądało, że na serio).
Nuclear odpuściłem, trash metal nie mój klimat.
1349 bodajże po 6 numerze zacząłem przysypiać i poszedłem usiąść przy barze. Dość monotonne numery z których w pamięci została mi jedna solówka.
Vltimas relewacja! Po odsłuchu albumu i zapoznaniu się ze składem wiedziałem, że będzie dobrze ale na żywo skopali po prostu dupska. Klimat od początku do samego końca. David Vincent zaskoczył mnie znakomitymi czystymi partiami na wokalu (nie wiem czy używał go w Morbid Angel, dyskografię znam wybiórczo). Swoją aparycją i powolnymi przechadzkami po scenie świetnie kontrastował z żywiołowym zachowaniem reszty członków zespołu.
Knock Out jak zwykle na wysokości zadania - organizacyjnie mucha nie siada. Co do nagłośnienia to nie miałem najmniejszych problemów z odsłuchem, wszystko brzmiało tak jak powinno.
