Coś w tym jest, też określam "Filosofem" jako transcendentalną jazdę bez trzymanki. Jest tu coś więcej niż sama muzyka.Gruby Wiór pisze:Filosofem to jest czysta transcendencja i nie rozważam tego w ogóle w kategoriach muzycznych, jest to trans, totalne odizolowanie się od świata zewnętrznego.
Żadna płyta mnie tak nie dotyka jak ta.
Najwyraźniej ma ten "niepodważalny kult" własnej osoby i dawnych dokonań centralnie w tyle...Gruby Wiór pisze:A jeśli chodzi o postać Krystiana to dla mnie on swoimi przaśnymi vlogami zamienia swój niepodważalny kult w jakieś jaja.
Ano, na pierwszych płytach wręcz słychać, że ten minimalizm jest wręcz wymuszony brakiem umiejętności, że w tej głowie rodził się jakiś pomysł na bardziej skomplikowaną kompozycję i melodię, ale nie starczało znajomości obsługi gitary. Trzeba więc było poprzestać na paru riffach powtarzanych w kółko i tle granym na keybordzie casio, i tak powstały moje ulubione kawałki "Dunkelheit" i "Det Som En Gang Var". Może w tym właśnie tkwiła magia Burzum. Chciał, ale nie mógł, zatrzymał się w pół drogi i stworzył nową jakość.Warto podkreślić, że wirtuozem muzycznym to on raczej nie jest
tomhet + pierwsze trzy kawałki z "Hlidskjalf" + Moti Ragnarokum z "Daudi Baldrs" + Intro, outro i Han Som Reiste z "Det Som Engang Var"* no i chyba właściwie tyle. No może z 40 minut takiego ciekawego plumkania się znalazło.yog pisze:tomhet jest zajebisty, a i hlidskjalf i daudi baldrs fajowe przaśne granie, ja tam lubie vargowe ambienty
z tymi okładkami to niezła incepcja, że okładka debiutu burzum jest na det som engang var
Varg mówił, że nie był zadowolony z pierwotnej wersji tytułowego, która miała iść na Det Som, więc nagrał to od nowa i poszło to na Hvis.Bartz Blaue Reiter pisze:*ej ale rozkmiń, że jest płyta co się nazywa "Det Som Engang Var" i kawałek o tej samej nazwie na innej płycie. Czuć tu głębszy plan.
Stanowczo tak, wszak o wartości tej muzyki nie świadczy żaden artyzm, czy pietyzm. to surowizna, ale wiemy, ze surowizna, która jest dziełem kogoś, kto chce to nagrać jak najlepiej. Jakkolwiek to dziwnie brzmi. Stąd potem silenie się na prostotę zajeżdża prymitywizmem, a to "nieco" inna sytuacja.TITELITURY pisze: ↑7 lata temuAno, na pierwszych płytach wręcz słychać, że ten minimalizm jest wręcz wymuszony brakiem umiejętności, że w tej głowie rodził się jakiś pomysł na bardziej skomplikowaną kompozycję i melodię, ale nie starczało znajomości obsługi gitary. Trzeba więc było poprzestać na paru riffach powtarzanych w kółko i tle granym na keybordzie casio, i tak powstały moje ulubione kawałki "Dunkelheit" i "Det Som En Gang Var". Może w tym właśnie tkwiła magia Burzum. Chciał, ale nie mógł, zatrzymał się w pół drogi i stworzył nową jakość.Warto podkreślić, że wirtuozem muzycznym to on raczej nie jest
Posiadam na winylu i ta kompilacja brzmi bardzo dobrze, wręcz znakomicie.yog pisze: ↑7 lata temuRundgang rzeczywiście jest niezmiernie tranzcendentale ;d
Dungeon synthy czy ambienty, Krystek to jako tako umiał, bo takie blackened dungeon synthy od włoskiego Evol to beka niepomierna
A nowych płyt nawet nie słyszałem, bo od tego składaka z nowo nagranymi starymi hitami postawiłem krzyżyk na jego dalszej twórczości, a już i tak Umpa-umpa nie mogłem słuchać
O właśnie jak mądrze napisane.
Bez przesady z tym geniuszem. Płyta owszem świetna ale stanowczo za długa. Irytują mnie te półgodzinne mroki, z których tak na prawdę nic nie wynika. Byle co z początku katalogu CMI te mroki z Filosofem rozwiewa niemiłosiernie.
I nie ma sprawy ślicznie Ci w sukience bo ja też sporo jej słucham ale mam wersję limitowaną do 1 egzemplarza specjalnie zrobioną za zgodą Krzycha bez tych przydługaśnych nudnych ambientów. Co do reszty nie mam zastrzeżeń choć i tak najlepszy debiut i kawałek ze składaka Persumed Guilty, który żałuję, że nie został wydany na Hvis Lyset...
Mam tak samo, jedne z moich ulubionych płyt "do snu". Zarówno przy "Daudi Baldrs" jak i nawet bardziej przy "Hlidskjalf" świetnie się zasypia i mówię to bez cienia szydery. Serio jest w tych nagraniach jakieś drugie dno, bo choć muzycznie to minimalizm jak chuj, ale ja tam odnalazłem całkiem ciekawe melodie i klimat.yog pisze: ↑6 lata temuA ja wam powiem, że kiedyś najczęściej do Hlidskjalf wracałem, bo się przy tym zajebiście popołudniową drzemkę ucina i w sumie do dziś bardzo lubię, a nawet karykaturalne brzmienie Daudi Baldrs ma dla mnie jakiś urok i wspominam z sentymentem, wbrew powszechnej opinii o tej płycie.
Lubisz facetów w sukienkach, niestety uderzyłeś pod zły adres. Też mam Filosofem w pierwszym wydaniu na cd , winyl i kaseta z morbid noizz. Nie obchodzą mnie jakieś składaki i korespondencja od Grishnacka.
Kompletnie nie mam pojęcia o co Ci chodzi ?!
Myślałem, że na taśmie masz Filosofem wprost od Varga.
To jest wesoły dziadzio, ma do tego prawo, po tylu latach dołka nagrał rzeczy, które ten gówniany szwabski Absurd zaorują na początku pierwszej nuty jakiejkolwiek chujowej płyty... takie kurwy nalezy ewaporować, to o Absurd. Kurwa, Hajasz albo coś ćpiesz, albo jesteś wnukiem Hessa, ze na taki kurwi syf jedziesz i płacisz ciężko zarobione pieniądze... K.U.R.W.A... ja pierdolęWędrowycz pisze: ↑6 lata temuVikernes nie od dziś sprawia wrażenie jakby coś nie do końca w porządku było z jego bańką. Nie mniej jednak Burzum (tak mniej więcej do "Belus" włącznie) bardzo często u mnie gości w głośnikach/na słuchawkach. Późniejszym płytom brakuje już tego klimatu.
Kurwa przez lata ludzie robili sobie z Vargiem śmiechowe memy i teraz się okazuje, że to wszystko prawda, bo on taki właśnie śmieszny dziadzio jest.
Serio? Zależy pod jakim względem chcesz się chlastać, bo przy ostatnich tworkach Burzum można przysnąć lub pokomplomentować, przy Absurd jedynie hailować po żydowsku... Big Cyc to przy tym SZTUKA