Posty: 1158
Muszę w końcu to nabyć, sentymentalna wartość bezcenna, muzyczna też.
Zgadzam się, choć ja jako że uważam się mimo wszystko za ciutkę większego entuzjastę gdyż posiadam w kolekcji dodatkowo "Fallen" i "Umskiptar", więc tym samym zasadniczo to co trzeba do 2012 r. włącznie mam na półce, a późniejsze już wcale mi nie są potrzebne.yog pisze: Ja tam jestem zdania, że z Burzumów to dobrze mieć pierwsze 6, a z sentymentu pewnie i Belus z czasem wskoczy na wosku i Aske dla dobrej miary.
Pewno źle zrozumiałem, ale winyla myjesz dwa lata? A do rzeczy, to aby dobrze ocenić jakąś płytę, trzeba zrobić kilka podejść. Czasem bywa tak, że pierwsze spotkanie kończy się odbiciem, potem zaś płyta zyskuje blasku, nawet bez polerowania. U mnie tak było z Umskiptar. O ile Belus i Fallus weszły od razu, tak ten dziwny twór z początku wprowadził w konsternację. Nergal, któremu czasem zdarzy się powiedzieć coś mądrego, dał radę nowym kapelom, by nie nagrywać płyt i w ogóle nie zakładać tych kapel. Taki jest przesyt 2022 AD.
Nie ulega to żadnej wątpliwości. Krzychu uchwycił sedno muzy nic nie wiedząc na jej temat.
Ja bym powiedział, że too kompletnie inne podejście do muzyki. Lubię i Krzycha i Joego. A takie Key to the Gate proste do zagrania nie jest. Są nawet dysonanse i tona ile lat przed kapturkową rewolucją w bleku!
Tak jest. Dlatego dla mnie między tradycyjnie wymienianymi jednych tchem Satrianim i Vaiem jest przepaść. Tego pierwszego oprócz akrobacji ewidentnie interesuje także muzyka i emocje.dj zakrystian pisze: ↑2 lata temu Ja za masturbatorami gryfu też nie przepadam, ale Satriani zdecydowanie nim nie jest, choć potrafi grać niesamowicie technicznie, to stawia na kompozycję a nie popisy.
Że na solową to bym nie powiedział, po mojemu chodzi bardziej o prowadzenie silnych linii melodycznych, ale nie ma się tu co spierać o nazwy. Ten gość jest pionierem używania w black metalu ciekawie zharmonizowanych gitar, operowania warstwami i teksturami dźwięku, myślenia przestrzenią i wielu innych rzeczy. Jebany samorodny geniusz, moim zdaniem najważniejszy twórca/instrumentalista w całym norweskim BM.dj zakrystian pisze: ↑2 lata temu Muza Krzycha nie jest przede wszystkim nastawiona na gitarę solową.
Ostatnie to ambientowe „Thulêan Mysteries”, czyli soundtrack do autorskiego RPG-ie. Swoją drogą akurat dwie "klawiszowe" płyty często puszczam na sesjach Warhammera jako muzykę "tła".Vexatus pisze: ↑2 lata temu Louis umie w nutki, ale co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Pisałem już kilka razy w tym temacie, że riffy bardzo proste, ale klimat jedyny w swoim rodzaju i prawie nie do podrobienia. Chyba najbardziej wpływowy muzyk całej norweskiej sceny BM. Szkoda, że już nie zajmuje się muzyką.
No dokładnie. Spell of Destruction, Ea Lord of Depth czy Lost Forgotten Sad Spirit, to jebane klasyki blek metylu. Zresztą już numer otwierający płytę Feeble Screem from Forest Unknown, wykręca beret. Gdzie tu pokraczność? Wszystko jest zagrane bardzo sprawnie. Pokracznie to może było na demówkach jako Uruk Hai, ale to brzmieniowo.
Pisał, na shoucie.
Jedno drugiego nie wyklucza. Powinienem napisać, że to programowa pokraczność. Lepiej?
Ale tam serio nic nie jest pokraczne. Krzychu już na debiucie był miszczem w składaniu nutek w niesamowite klimaty. Wykonawczo też jest poprawnie.
Słabe. Nie śmiechłem...
Wtedy raczej nie śmiechnie...Blind pisze:Pamiętaj, Duduś, o uroczym uśmiechu w sądzie!
Powinni z klocków lego takie zestawy sprzedawać.
No i??? No nie wiedziałem, że DD jest jakimś wcieleniem Louisa i też pierdolnie śmiecha po kwicie na 21 lat... No głupi ja!!! Poza tym Louis jeszcze żyje i tym bardziej nie ma to sensu...