No nie będę się chyba jakoś przesadnie rozpisywał, bo to by można całą noc siedzieć, rozpływając się nad kunsztem przybyszów z Darkspace. Zwięźle - wyjebana jest ta kapela i gra wyłącznie we własnej lidze.
I jeszcze nie jest aż tak hiciorska, jak trzecia i czwarta płyta, gdzie w sumie leci taki - zajebisty - nieco samaelowy rytm automatu na znacznie większej szybkości, ale robi po prostu mega klimat, wspierany choćby tymi samplami z
Odysei Kosmicznej, o HAL-u 9000. Te sample wprowadzają niesamowite uczucie izolacji, bo to jest izolacja pozbawiona samotności, z dala od szansy na ratunek, pozostaje tylko przetrwanie i parcie przed siebie.
W brzmieniu czuć jednocześnie skrajną klaustrofobię i rozpościerającą się ogromną przestrzeń, nie do objęcia wzrokiem. Do tego dochodzą te ich niesamowite gitary - grają ten swój ambient, zdaje się, zupełnie inaczej od reszty - wszelki szum nie sprawia efektu wrażenia zabiegu produkcyjnego, to jest precyzyjnie zagrany szum prosto z gitar, nadający ich riffom nieziemski chłód. Tu nie ma jakiegoś tam odległego szumu, ten szum jest generowany przez precyzyjne ruchy obracającego się nieustannie statku kosmicznego, mknącego przez nieznane i ku nieznanemu, w triumfalnym, potępieńczym marszu do krańców lodowatej pustki. Klawisze oczywiście są w to wszystko wplecione, ale to nie jest sposób, w jaki robią 90% niespotykanego nigdzie indziej klimatu.
II ma sample z
Alien i to też czuć w atmosferze, jest bardziej złowrogo, panuje większe napięcie spowodowane oczekiwaniem na spotkanie z nieznanym horrorem. Z albumów zdecydowanie najmniej wchodzi ten właśnie, zdaje się być sporo mniej przebojowy od pozostałych/słuchałem najmniej. Wciąż co najmniej bardzo dobry, o ile nie świetny, z pewnością będę jeszcze wracał wielokrotnie. Momentami nieco się ciągnie, ale może nie przegryzłem się do końca.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, jakie u nich są niesamowite te nagłe wejścia w blasty i napierdol, jak wszystkie cząsteczki tego chaosu, wszystkie kryształki lodu, cały szum urządzeń pomiarowych - wszystko to nagle zbiera się w jednym punkcie, przytłoczone jakąś nieznaną siłą, imploduje, by po ułamku sekundy jednocześnie wybuchnąć, a Darkspace goni przez galaktyki z prędkością światła, mijając kolejne wymarłe konstelacje.
W
Dark 3.14 solo bardzo mi przypomina rozpaczliwy hymn Worship -
Whispering Gloom, wątpię, by przypadkowo, bardziej jak hołd brzmi

Cudowna płyta ta rzekomo nagrana w podziemnym schronie
III, 10/10 bez dwóch zdań, arcymistrzostwo klimatowania. Tutaj - sample z takich klasyków jak
Event Horizon,
Prince of Darkness czy
Twin Peaks. Jest tajemniczo, z dala od cywilizacji, a ciemna strona kusi swoimi prawdami, wyciągając niewidzialną rękę do strudzonego latami podróży wędrowca. Nie będę podawał numerków, co dobre, bo wszystko wyjebiste, albo mocno lub jeszcze bardziej. Ale finisz w postaci
Dark 3.17 zaiste jest spektakularny, a jak ten nie-wiem-kurde-gitarowy-flecik wchodzi... aaaaaa. Piękne, monumentalne i pełne enigmy zakończenie wybitnego albumu.
III I, której premierę zapowiedziano w kodzie Morse'a, kontynuuje bardziej przystępną passę z poprzedniczki, perfekcyjnie eksplorując sprawdzoną formułę. Drugi kawałek,
Dark 4.19 to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, jaki nagrali. Pozostałe dwa wiele mu nie ustępują. Niesamowite, jak potrafią łączyć melodyjność z bezlitosną surowością martwej pustki, wprowadzając płomyk nadziei, pewnie złudnej, w te nieprzeniknione ciemności. Tylko ta ślepa żądza eksploracji i odkryć pozwala przetrwać tam, gdzie człowiek dotrzeć nigdy nie powinien. Sample z sequela Odysei, więc trochę lżejsze klimaty, nie ma już tego ciężkiego, lepkiego niemal napięcia na linii człowiek-maszyna. Może już na bunt za późno. Czy raczej za daleko.
No, więc się nie rozpisywałem przesadnie
Słyszałem demko,
-I w obu postaciach, różnią się - jak pamiętam - znacznie, podobają mi się obie (chyba o dziwo wersja nowonagrana nawet bardziej), ale ostatnie dni katuję płyty z wielkim zapamiętaniem, więc nie będę się zbytnio wypowiadał, coby wiarygodności reszty wywodu nie podkopać.