Nie jestem pewien czemu, ale uznałem, że jest ten moment - raz na dekadę - w którym wypada przypomnieć sobie, czy ten Marduk to faktycznie taki biedny był po
Panzer Division Marduk.
To posłuchałem sobie
La Grande Danse Macabre, potem raz jeszcze drugi, dla pewności. Bardzo nijakie, nudne, niespecjalnie się klejące wymieszanie napierdalanka z klimatowaniem, z czego już te klimatowanie lepsze, ale póki są to instrumentale, bo dwa monumentalne kawałki w środku płytki zanudzają na śmierć. Pewnie się komuś wokale tam podobają, mi nie.
Do
World Funeral jeszcze wrócę, chwilowo ominąłem.
Plague Angel sporo lepiej, mniej dreptania w miejscu, ale dalej nieco średniawa z paroma przebłyskami. Nutka Arditi czyli
Deathmarch okej,
Warschau też okej, ogólnie takie tam to wszystko, ale przynajmniej nie nudzi tak śmiertelnie. Odnośnie zaś
Warschau, to live o tym tytule jest dość zabawne z tego względu, że z około 70 minut koncertu bite 10 to jest stołeczna publiczność skandująca
Marduk! Marduk! między kawałkami.
W ramach ciekawostki dodam, że były to czasy dawne, a w czasach dawnych limitowana edycja miała inne znaczenie -
La Grande Danse Macabre czy
Warschau (tego live) w slipcase wyszło w obu przypadkach w skromnym limicie 10 tysięcy kopii.
Rom 5:12 kiedyś mi się podobał, dziś to dla mnie płyta niemal równie miałka co
La Grande Danse Macabre. Parę momentów w morzu przeciętności silącej się na artyzm.
Wormwood jak tak sobie słuchałem, to chyba mnie ominął dotąd zupełnie, olałem widocznie zespół totalnie w tamtym czasie i mnie tytuł nie zachęcał. Zaskakująco spoczko, spodziewałem się gorszej chujni.
Jak np.
Serpent Sermon. Na śmierć się można zaziewać przy tej płytce. Ze 2-3 sensowne kawałki, bez porównania najlepszy jest bonus do albumu,
Coram Satanae, reszta mogła by nigdy się nie ukazać i nikt by nie stracił.
Gdzieś tam między tymi nudami sobie zapodałem
Viktorię i powiem bez ogródek, że dla mnie jest to najlepszy Marduk od czasu
Pazernej dywizji.
Frontschwein może na drugim miejscu, ale dla mnie już jednak przynudza.
Słuchałem też live o tytule
Strigzscara - Warwolf, który choć wyszedł w 2015 roku, jest zapisem koncertu z grudnia Anno Satanae 1993. Jakość pozostawia sporo do życzenia, ale kawałki tam grają jednak sporo lepsze niż na wspomnianym
Warschau, gdzie zresztą bas z
On Darkened Wings brzmi po prostu niedojebanie.
Live in Germania z tych trzech koncertówek pewnie najlepsza