Weresoul to ciekawy i dość nieoczywisty twór. MA podaje, że grają mix Black Metal / Heavy Metal. No niech im będzie. Ma to nawet całkiem ciekawy klimacik. Na koncie jak do tej pory mają tylko jeden album zatytułowany po prostu "Weresoul". Temat założony specjalnie dla użyszkodnika @TITELITURY, żeby mógł wylać swoją żółć.
Najebało w ostatnich miesiącach płyt tych nowomodnych zespołów więcej, niż uchodźców po zasiłki w zachodnich urzędach pracy. I kiedy tak sobie o tym myślę, mam wrażenie, że dopiero teraz, a nie w latach 90., sens będzie miał ten podział na "prawdziwków" i "pozerów", gdzie jedni słuchają agresywnego, obrazoburczego oraz uderzającego w ogólnie przyjęte wartości ( także te polityczne) metalu, a drudzy... No właśnie, czego? Przepis tych wszystkich nowomodnych zespołów na swoją "progresję" jest prosty i sprowadza się do trzech rzeczy : błędnego przeświadczenia, że poezję może pisać każdy, okładek nielicujących z "blackmetalowym kanonem", co z reguły sprowadza się do walnięcia na layout byle czego na zasadzie taniego efekciarstwa, byleby było inne od tradycyjnych diabełków oraz odwróconych krzyży, utrzymanych w czarno - białej kolorystyce, a wreszcie na nieudolnym wplataniu w ten black metal muzyki z zupełnie innych rejonów. I stąd za granicą multum kapel prezentujących wysoki poziom progresji, a u nas... Gruzja, Odraza, Biesy, no i Weresoul, gdzieś tam na końcu listy z racji tego, że najmłodszy. Ilekroć słucham takich zespołów, wyobrażenie mam jedno : że tworzą je jakieś warszaffkowe pedzie w czapeczkach z prostym daszkiem, obowiązkową brodą i kurtce amerykańskiego zespołu sportowego na grzbiecie, czyli generalnie typy ludzkie gorsze od czarnuchów, bo naśladujące czarnuchów, a odbiorcy tej muzyki są identyczni, tylko stoją po drugiej stronie sceny. Weresoul co prawda okładkę ma w standardzie, a i muzycy odbiegają od wizualizacji tego trendu, ale pozostałe dwa warunki spełnia. Te infantylne rymy ( 26 min. materiału - gorąco polecam) porażające swoją głębia prawie tak bardzo jak egzystencjalna poezja Gruzinów, budzą zażenowanie tylko trochę mniejsze. Na szczęście chujowy angielski akcent sprawił, że ucho gładko mi się po tym prześlizgiwało. Panowie muzycy nie zabrali się za pisanie po polsku, czego słuchaczom życzę przy okazji następnych wydawnictw. A przecież tak ładnie można pisać teksty po naszemu, czego przykładem chociażby Stwórz. Muzycznie też padaka. Ni to black metal, ni to jakiś rock, czy inne gówno, którego wpływy usłyszy pewnie ktoś bardziej obeznany z muzycznymi etykietami i będący w stanie dokładniej opisać tę rozmemłaną, wymęczoną i niestrawną mieszankę dźwięków mających chyba za zadanie budowę klimatu, skontrastowanych z mocniejszym wpierdolem, który chyba był jedynym argumentem ( poza być może koleżeńską przysługą) za tym, żeby wydał ten materiał tak zasłużony dla sceny label, a nie jakieś sony music media, czy jak to się tam nazywa, to gówno, które wydaje amerykańskie gwiazdy popu i asfaltowych pieśniarzy ulicy. Zatem głównym atutem tego materiału jest jego długość. 30 minut bezsensownej, nieporadnie próbującej budować klimat muzyki, wpada jednym uchem i wypada drugim, pozwalając o wszystkim szybko zapomnieć. Zamuła jednak pozostaje, dlatego po odsłuchu polecam puścić coś klasycznego na poprawę nastroju. W moim przypadku był to Emperor sprzed "In the Night side..." i sprawdziło się znakomicie.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
Hajasz4 lata temu
Raubritter
Posty: 5813
Rejestracja:7 lat temu
Lokalizacja: Opole
Hajasz
Koszmarny to jest album i absolutnie zgadzam się w tej kwestii z Penetroniuszem. Zawziąłem się i przesłuchałem do końca ale kiedy w ostatnim kawałku zaczęli grać jak jakiś Alestorm wtedy miarka się przebrała. Na szczęście był to ostatni kawałek ale zgagę miałem z dobry tydzień. Kompletnie niepotrzebny album, bezsensowny, chujowy i nie wiadomo w sumie dla kogo. Najbardziej przerażające jest to, że chłopaki zapewne myśleli, że wydają jakiegoś killera a wyszło gówno większe niż Gruzja i Biesy (szczerze myślałem, że nigdy tego nie napiszę). Muzyczna tragedia w kategorii metal? Weresoul tam zagości na długi czas.
GRINDCORE FOR LIFE
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18089
Rejestracja:8 lat temu
yog
Jak ktoś ma ochotę na komiksowy black metal w cylindrach to Weresoul mu się spodoba niewątpliwie. Obowiązkowo każdy kawałek się zaczyna prawie minutą dźwięków pewnie z jakichś filmów, na zasadzie: oto jedzie bryczka. Taki trochę psychodeliczny okołoblaczurek dla fanów komiksów o Kubie Rozpruwaczu.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18089
Rejestracja:8 lat temu
yog
A jednak i teledysk powstał. Znaczy niby to teledysk, a tak na prawdę zdaje się zdjęcia z kręconego we wrocławiu filmu F.W. Murnaua o tytule Phantom z 1922 roku (+ paru innych bardziej znanych klasyków kina niemego). Jak ktoś ma dużo czasu i sporo cierpliwości - polecam. W innym wypadku odradzam, bo dość grubymi nićmi tam fabuła szyta, choć dzieło to z pewnością ciekawe i w wielu aspektach jeśli raczej nie pionierskie, to przynajmniej nowatorskie.
Destroy their modern metal and bang your fucking head