Jasne, że odstaje, A Blaze in the Northern Sky to jebane mistrzostwo klimatownictwa, wykwintne połączenie śmiesznego prostactwa, pretensjonalnej awangardy, deathu, blacku i doomowanka, a Satyricon to mokre sny 15-latków o średniowieczu, w których ten, kto ma syntezator Casio, jest królem. A prawdziwym królem parapeciarzem norweskim jest Sverd, którego jakimś cudem się udało młodocianemu Satyrkowi zwerbować do gry na tej płycie.Blind pisze: Transilvanian Hunger odstaje od Under a Funeral Moon i A Blaze in the Northern Sky poziomem, a wczesny Satyricon wcale nie jest pięć powiatowych lig niżej, bo to bardzo dobre płyty. Pozdrowienia i buziaczki.
A no, w sumie prawda. Miały robić klimat, ale zbyt wypierdolone do przodu względem bzyczących gitar. Ma to jakiś swój urok, co nie znaczy, że realizator zjebał sprawę.
Któregoś dnia wracając ze sklepu sobie pomyślałem, że to strasznie śmieszny, proletariacki koncept, jak na norsk arisk black metal.DiabelskiDom pisze: ↑2 mies. temuDokładnie tak, w Transilvanian Hunger chodzi o trans. Surowy, bzyczący trans. W życiu nie zestawiałbym tej płyty z blasturbacją Marduka, bo u Darkthrone nie słyszę bezmyślnego napierdalania byle głośniej, byle wścieklej, tylko bezbożne zło wprost z ciemnej jaskini, z której z nienawiścią patrzy się na zamek w oddali, gdzie piękni wielmożowie bawią się i tańczą. Tam jedyne, co może być bezmyślne i bezrefleksyjne, to nienawiść do tych wypacykowanych podludzi z zamku.
Nie jest. Dimmu też nie. Casio Black Metal to był Limbonic Art i inne tego typu projekty. Piszę to bez złośliwości, bo ja bardzo lubię Limbonic Art.
Pierwsze pełniaki Limbonic Art są zajebiste!DiabelskiDom pisze: ↑2 mies. temuCiągle to wywalenie klawiorów na przód, na oryginalnym Stormblast jest lepsze od czegokolwiek Limbonic Art, no sorry.
Tak.
Nie.
Chyba tak. Jak miałem 16 lat to chciałem być taki zły jak oni, nawet z kumplem wypiliśmy po jabolu i zrobiliśmy sobie sesję w lesie w corpsepaincie i z czaszką zajebaną z sali biologicznej. Potem w domu miałem przejabane, bo tej farbki nie domyłem (myliśmy się w strumyku żeby było true). Wszystko przez Satyricon.
Bo człowiek w życiu chyba pewne koło zatacza. Najpierw się coś podoba, później "eee jestem na to zbyt stary już", a później już pełna wolność, wywalone jajca i czerpanie radości z tego, co się podoba, a nie z tego, co według pewnych środowisk powinno.Lis pisze: ↑2 mies. temuChyba tak. Jak miałem 16 lat to chciałem być taki zły jak oni, nawet z kumplem wypiliśmy po jabolu i zrobiliśmy sobie sesję w lesie w corpsepaincie i z czaszką zajebaną z sali biologicznej. Potem w domu miałem przejabane, bo tej farbki nie domyłem (myliśmy się w strumyku żeby było true). Wszystko przez Satyricon.
Potem dorosłem i uznałem że to lipa. A teraz znów mi się podoba.