Dobrze, że o niej wspomniałeś, bo o to przecież właśnie cały czas chodzi: od 2000 lat chrześcijaństwo nie potrafi przedstawić żadnego sensownego wyjaśnienia tej chęci.
Owszem. I dlatego właśnie DsO robi to lepiej, sugerując, że może jednak bozia nie jest taka całkiem dobra.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuProblem w tym, że za zło obarczaja siebie, bo bozia jest zawsze dobra.
Ale zrzucenie wszystkiego na archonta jest dużo prostszym rozwiązaniem niż katolicka wyklejanka. Anioł-robol zabarykadował się przed głównym architektem i kładzie boazerię na ścianach. Tylko implikuje, że albo bóg nie jest tak do końca omnipotentny, albo jest bardziej niepojęty niż się wszystkim wydaje.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuEtyki, bo istnienie wolnej woli, a nie jakichś archontow, czy bóstw o dwóch twarzach implikuje istnienie tego zła.
Nie tylko ty.deathwhore pisze: ↑4 lata temuMnie jeszcze bardziej przekonuje taka wersja, że coś takiego jak zło i dobro nie istnieje na poziomie obiektywnym, ale to mniejsza. Podejrzewam, że tylko ja uważam, że zło to np. ocenianie takiej muzyki jak DsO jako gówno tylko dlatego, że nie gra black metalu.
porwanie w satanistanie pisze: ↑4 lata temuZresztą - wolna wola nie implikuje zaistnienia zła, a jedynie możliwość jego zaistnienia. Gdy prawdziwa była implikacja "jeżeli istnieje wolna wola, to zaistnienieje zło" Bóg byłby twórcą zła, a tego chrześcijaństwo raczej nie przewiduje.
porwanie w satanistanie pisze:Dobrze, że o niej wspomniałeś, bo o to przecież właśnie cały czas chodzi: od 2000 lat chrześcijaństwo nie potrafi przedstawić żadnego sensownego wyjaśnienia tej chęci.
Owszem. I dlatego właśnie DsO robi to lepiej, sugerując, że może jednak bozia nie jest taka całkiem dobra.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuProblem w tym, że za zło obarczaja siebie, bo bozia jest zawsze dobra.
Chyba Ty się wziąłeś od szatana. Zło wzięło się ze zjedzenia owocu z drzewa poznania dobrego i złego, czyli pozbywając się pięknej z literackiego punktu widzenia metaforyki, z tego, że człowiek nauczył się rozpoznawać dobro i zło, odróżniać je od siebie. Szatan w tej mitologii tylko korzysta z tego, że człowiek te pojęcia potrafi rozróżniać, a co za tym idzie, wybierać pomiędzy nimi. Wracając więc do tej metaforyki, szatan nie potrafi zmusić człowieka do złego działania, potrafi go wg tej mitologii jedynie zwodzić. I tym się różni od omnipotentnych złych demonow/ archontow / bogów, zwał jak zwał, w systemach gnostyckich, gdzie tę omnipotencję również przyznaje się złu.Toć było wyjaśniane - że to od Szatana się wzięło zło w momencie, gdy się zbuntował wobec Istoty Najwyższej.
To przecież właśnie ten bunt jest aktem, który wymaga wyjaśnienia
Lepiej typuje koncepty, wybierając sensowniejsze, choć nienapawające otuchą.
Ot i sedno.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuA co do DSO, Hajasz zamiast się cieszyć, że masz w postaci tej kapeli argument na chlonnosc tego gatunku i jego większą różnorodność od life metalu, trzymasz się kurczowo tej 2. fali jak gówniarz maminej spódnicy.
Zbuntował się z zazdrości o miłość Boga do człowieka a Bóg kazał mu służyć człowiekowi i znienawidził człowieka. Miał wolną wolę i wybrał. Rany, wszyscy znają tą historię nawet ja.porwanie w satanistanie pisze: ↑4 lata temuTo przecież właśnie ten bunt jest aktem, który wymaga wyjaśnienia
I gdzie tu wyjaśnienie problemu zła? W tym wypadku grzechem jest zazdrość i nienawiść. Jaki ich powód?
Niezupełnie. Człowiek wybiera zło m.in. dlatego, że zło na niego oddziałuje. Jest to zatem zupełnie inna klasa problemu, niż sytuacja wybrania zła (odrzucenia dobra) przez istotę powołaną do dobra, na która oddziałuje jedynie dobro. Na tym właśnie polega cały problem: chrześcijaństwo konsekwentnie ucieka od problemu samoistnego wyłonienia się zła z dobra.
No ja bym właśnie powiedział, że w dyskutowanym obszarze chrześcijaństwo pole refleksji zamyka, kwitując, że co prawda nie wiadomo jak, ale na pewno jakoś się to zło ulęgło i jest, więc na chuj drążyć temat.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuPo prostu chrześcijaństwo otwiera pole do refleksji, a piosenki DSO nie bardzo.
Aniu tu chodzi o to, że koncepcja nieskończenie miłosiernego, wszechmogącego, wszystko wiedzącego boga nie bardzo klei się w świecie pełnym cierpienia. Jest jeszcze kwestia Starego Testamentu o czym wspomniał Nucleator.Ania86 pisze: ↑4 lata temuI gdzie tu wyjaśnienie problemu zła? W tym wypadku grzechem jest zazdrość i nienawiść. Jaki ich powód?
Wyjaśniałam tylko przyczynę buntu bo zadałeś pytanie o bunt i to nie mi ale koledze. No w telegraficznym skrócie w chrześcijaństwie zło pochodzi od Szatana, można by równie upierdliwie pytać skąd pochodzi miłość. Taki plan Boży. Piszę to robiąc płomienie na paznokciach ale jestem mroczna.
Ale to kompletnie inny rodzaj jazzu. DsO to raczej solowy Holdsworth, leniwe bogactwo nietypowych harmonii, muzyka do spokojnego kontemplowania. Nie dziwię się, że może się nie podobać metalowcom. To znaczy oczywiście jest tam sporo dynamicznych, pogiętych rytmów, ale wydźwięk jest taki, jak napisałeś, dla Ciebie rozwleczony, dla mnie wyważony, nieśpieszny i elegancki. To po prostu bardzo ładna płyta i to ładna w sposób bardziej szlachetny i wyszukany niż ten Mispkojegiojheaohgoajgpoiahgoahgangpoeajg z Islandii, który notabene też mi się podoba, ale jednak jest bardziej rockowy i ludyczny, żeby nie mówić plebejski. A Imperial Triumphant (tak jak pisałem w temacie, wczoraj ich poznałem, ale póki co jestem zachwycony!) odnosi się, z tego co słyszałem, to raczej szalony, mroczny swingujący big band z lat 30DiabelskiDom pisze: A jeśli mówimy o jazzie inkorporowanym do metalu, to również Deathspell Omega przegrywa z choćby ostatnim Imperial Triumphant, o którym wspomniałem na shoucie.
Daj spokój, ja nie nawracam nawracanie kogoś jest złe. Tobie się nie klei a wierzącym się klei (wiara, nadzieja, miłość) zło dobrem zwyciężaj, czyli byłoby nie logiczne gdyby nie było zła. Mogłabym to napisać z milionem trudnych słów a nawet w innym języku ale wolę prosto. Słuchanie metalu satanistycznego nie uważam za zło ale lubię też poczytać Biblię i się pomodlić.Aniu tu chodzi o to, że koncepcja nieskończenie miłosiernego, wszechmogącego, wszystko wiedzącego boga nie bardzo klei się w świecie pełnym cierpienia. Jest jeszcze kwestia Starego Testamentu o czym wspomniał Nucleator.
W chrześcijaństwie na człowieka nie oddziałuje jedynie dobro. Zło również to robi, tylko jest inaczej pojmowane. Św. Tomasz podałby np. taki przykład na to, czym jest zło w tej religii: dla człowieka naturalne jest posiadanie dwóch rąk, ponieważ takim się rodzi. Wtedy jest to człowiek dobry ( tu, ponieważ podaję przykład tego typu, w znaczeniu zdrowy). Gdyby jednak stracił te rączki, ze względu na swoją naturę nie byłby człowiekiem w pełni, a więc stałby się zły ( chory). I podobnie z wartościami. Pełne są całością, gdy jednak ktoś z nich rezygnuje, stają się brakiem. Nie znaczy to, że zło nie istnieje, a zatem nie oddziałuje. Ono istnieje, "ale trochę inaczej", nie jako substancja sama w sobie, a pewne wypaczenie tej substancji. Nie jej przeciwieństwo, a wypaczenie. Zatem w świecie dobrym, stworzonym przez dobrego Boga, który stworzył dobrego człowieka, zło jest i tak możliwe, ponieważ ludzie mogą dokonać błędnego wyboru i wypaczając dobro, popełniać zło. Teraz pytanie, dlaczego jednak to robią, mimo że są z natury dobrzy. Odrzucam tu wyjaśnienie mitologiczne o grzechu pierworodnym, chociaż nie wydaje mi się ono głupszym wymysłem od Boga o dwóch twarzach, czy archonta, bo niby dlaczego. Po pierwsze, człowiek wybiera zło, ponieważ jest wolny, a będąc wolnym, zna takie pojęcia i potrafi je od siebie odróżniać. Chodzi tu o semantykę i epistemologię ( znam jeszcze parę innych fajnych słów, jak sushi, njitsu, progenitura, albo tromtadracja, ale tutaj akurat się nie przydadzą) I to jest moim zdaniem kluczowe. Po drugie, na skutek swojej niedoskonałej natury, mogą działać źle na skutek braku wiedzy, błędnego rozpoznania dobra, ale nigdy celowo. Nawet przecież naziści uważali, że są dobrzy, a gdyby zapytać SS mana wieszajacego Żydów w Auschwitz o jego ocenę moralną tego, co robi, powiedziałby, że robi dobrze, ponieważ dba o interes innych ludzi, czyli Niemców, a także że pozbywa się pasożytów. Pedofil powie, że ciśnie dzieci z miłości, itd. Nikt nie powie nigdy, że robi źle, bo chcę tak robić. Nawet szatanisci uważają że zło jest dobrem. Pomijam tu metalowców, bo rozmawiamy o poważnych sprawach. Zatem te dwie kwestie, znajomość pojęć oraz niewiedza lub błędne przekonania u istoty z natury dobrej, ale niedoskonałej ( nie wszechwiedzącej) są odpowiedzialne za istnienie zła w dobrym świecie, gdzie dobry bóg stworzył dobrego człowieka na swoje podobieństwo. Mógł go stworzyć inaczej, jako tylko i wyłącznie dobrego. Wtedy problem, o którym tu sobie tak gadamy, mielibyśmy z głowy. Ale wtedy znowu nie bylibyśmy wolni, a zaprogramowani do konkretnego działania jak ten Terminator. W każdym razie, takie podejście do problemu zła na świecie, choć oczywiście nie jest bez zarzutów, ale przypominam, że ta rozmowa zaczęła się od tego, nie które wyjaśnienie jest mądrzejsze, a które osiąga ten sam cel przy użyciu mniejszej ilości środków, wydaje mi się lepsze ponieważ nie wymaga tworzenia Bytów ponad potrzebę. Wystarczy jedna bozia, jej aniołek i racjonalność ludzkiego podmiotu ( racjonalność w sensie, że posługuje się samodzielnie rozumem).Człowiek wybiera zło m.in. dlatego, że zło na niego oddziałuje. Jest to zatem zupełnie inna klasa problemu, niż sytuacja wybrania zła (odrzucenia dobra) przez istotę powołaną do dobra, na która oddziałuje jedynie dobro.
Jak może nie być przedmiotem kwestii przyczyna zła, jeżeli nie wiemy czym jest to zło? Definicja "brakiem dobra" mnie nie zadowala, bo wymusza zdefiniowania dobra. A to przychodzi mi z trudnością, poza definicją na poziomie, że "dobro" jest zbiorem zasad ustalonych dla danej społeczności, pozwalającymi na zachowanie porządku w tejże. Zdecydowanie nie jest to definicja religijna, bo przecież każda społeczność, ba, jednostka, może mieć swoje zasady, uważać je za słuszne. Tu się zgodzę z chrześcijaństwem, że człowiek z natury jest dobry, nie chce być postrzegany jako zły. Tylko z faktu, że to dobro obiektywne jest niedefiniowalne (chyba, że jednak jest? Ja dalej uważam, że są fakty i ich interpretacje) wynika kolejna ułomność religii, jakiejkolwiek.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuNie to jest przedmiotem kwestii. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że zło nie istnieje, są tylko fakty i nasz stosunek do nich;
Można próbować definiować dobro wychodząc od poziomu najbardziej podstawowych potrzeb każdego żywego organizmu: każdy stara podtrzymać swoje istnienie ("nie zabijaj") oraz potrzebuje do życia jakichś zasobów ("nie kradnij") i prawdziwych informacji ("nie kłam"). Nie ma kultury, która nie posiadałaby systemu etycznego bazującego na tych zasadach, coś więc może być na rzeczy.deathwhore pisze: ↑4 lata temuTylko z faktu, że to dobro obiektywne jest niedefiniowalne (chyba, że jednak jest? Ja dalej uważam, że są fakty i ich interpretacje) wynika kolejna ułomność religii, jakiejkolwiek.
Nie o to chodzi, a o stan pierwotny i pierwszego grzesznika, obojętnie, czy był nim człowiek czy anioł. Na tego oddziaływało wyłącznie dobro.
To nie jest żadne ponieważ, ponieważ wróciłeś do punktu wyjścia - warunku koniecznego, lecz niewystarczającego.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuPo pierwsze, człowiek wybiera zło, ponieważ jest wolny, a będąc wolnym, zna takie pojęcia i potrafi je od siebie odróżniać.
Zatem odpowiedzialnym za zło jest nie człowiek, a Bóg, bo kto inny odpowiada za niezapewnienie tworzonym przez Niego istotom odpowiedniego zasobu informacji i władz poznawczych?TITELITURY pisze: ↑4 lata temuPo drugie, na skutek swojej niedoskonałej natury, mogą działać źle na skutek braku wiedzy, błędnego rozpoznania dobra, ale nigdy celowo.
Wydaje mi się, że w historii mieliśmy całkiem sporo sporo społeczeństw, których sposobem na podtrzymanie swojego istnienia było zabicie innej osoby. Raczej nieprzypadkowej i w określonych sytuacjach, ale jednak. Zdecydowana większość systemów etycznych dopuszcza zabójstwo w samoobronie, kultura hinduska obejmuje też sati, czyli zabicie wdowy, kultura nazistowska dopuszczała zabijanie nieczystych rasowo i, zdaje się, nie była w tym pierwsza. Z kłamstwem też sprawa nie jest taka oczywista, pierwsze co przychodzi mi do głowy to japońskie tatemae, wpisane na stałe w kulturę tego kraju, a stanowiące określenie na pewne niewinne kłamstewka - mówienie tego, co odbiorca chciałby usłyszeć (jakże powszechne też i u nas, ale raczej piętnowane). Wydaje mi się też, że żyd, który oszuka goja, nie robi nic złego. Ciężej mi dać przykłady na systemowe, kulturowe akceptowanie kradzieży, aczkolwiek to dotyczy społeczeństw, które pojęcie własności wykształciły (obecnie ciężko znaleźć takie, które tego nie zrobiły, ale w przeszłości na pewno byłoby łatwiej). Poza tym samo pojęcie własności chyba było dość różne w różnych systemach społecznych.porwanie w satanistanie pisze: ↑4 lata temuMożna próbować definiować dobro wychodząc od poziomu najbardziej podstawowych potrzeb każdego żywego organizmu: każdy stara podtrzymać swoje istnienie ("nie zabijaj") oraz potrzebuje do życia jakichś zasobów ("nie kradnij") i prawdziwych informacji ("nie kłam"). Nie ma kultury, która nie posiadałaby systemu etycznego bazującego na tych zasadach, coś więc może być na rzeczy.deathwhore pisze: ↑4 lata temuTylko z faktu, że to dobro obiektywne jest niedefiniowalne (chyba, że jednak jest? Ja dalej uważam, że są fakty i ich interpretacje) wynika kolejna ułomność religii, jakiejkolwiek.
No właśnie: jak sam wskazujesz, w każdej społeczności zabijanie ludzi podlegało i podlega regulacjom, nawet jeśli mówimy o dyrektywach tak prostych jak "Zabij obcego, zostaw swojego". To samo dotyczy kradzieży i kłamstwa. Pod kątem rozwoju świadomości moralnej cywilizowania się społeczeństw polegało z grubsza na obejmowaniu zobowiązaniami moralnymi coraz szerszego kręgu ludzi - na dziś zakładamy, że mamy zobowiązania nie tylko wobec KAŻDEGO człowieka, ale często i wobec innych zwierząt - ale sedno tych zobowiązań było w sumie zawsze to samo - zawsze jest ktoś, kogo nie wolno zabijać, oszukiwać i okradać.deathwhore pisze: ↑4 lata temuWydaje mi się, że w historii mieliśmy całkiem sporo sporo społeczeństw, których sposobem na podtrzymanie swojego istnienia było zabicie innej osoby. Raczej nieprzypadkowej i w określonych sytuacjach, ale jednak.
Cóż, choć może nie po wszystkich od razu to widać, z natury jesteśmy istotami społecznymi, nasz sukces ewolucyjny na tym przecież bazuje. Jesteśmy też zdolni do dalekosiężnego przewidywania i planowania, więc i nie dziwota, że czasem przedkładamy jakieś dobro projektowane (czyli de facto na ten moment fikcyjne), które ma być w przyszłości dostępne wszystkim (albo przynajmniej szerszej grupie) nad dobro indywidualne. Od niego jednak zawsze wszystko się zaczyna i jestem dość mocno przekonany, że nawet dość mocno abstrakcyjne idee, za jakie ludzie gotowi są ginąć i zabijać, da się w nieskomplikowany sposób wyprowadzić z dóbr podstawowych.deathwhore pisze: ↑4 lata temuPoza tym, idąc za Twoją propozycją, definiowania dobra z punktu widzenia jednostki, czyli dobra indywidualnego, zapominamy o systemach, które dobro traktują w sposób kolektywny i utylitarny, przedkładając interes grupy nad interes jednostki, a nietrudno o sytuację, gdy te interesy pozostają w konflikcie.
Ja by się tu trochę cofnął i zastanowił o czym już w tej chwili mówimy, o co nam chodzi - obiektywne podstawy idei dobra i wszelkich systemów etycznych, jakiś obiektywnie najlepszy system etyczny czy może obiektywne podstawy stawiania Crazy Town ponad Deathspell Omega?deathwhore pisze: ↑4 lata temuDlatego jednak pozostałbym na stanowisku, że dobro obiektywne nie istnieje.
1. Chyba tego nie słuchałeś, jak słońce zaczyna wstawać, z papieroskiem w mordzie.DiabelskiDom pisze: ↑4 lata temuA te "czyste wokale" w ostatnim numerze, na które kilka osób zwróciło uwagę to chyba jakiś żart a nie novum i świeżość w twórczości zespołu. To już Drastus, choć również niezbyt specjalny lepiej pod tym względem wypada
(...) Mam wręcz wrażenie, że sporo osób zachłystuje się najnowszą płytą DsO przede wszystkim ze względu na fakt, że to najnowsza płyta DsO, więc trzeba szanować i być fanem żeby mieć dużo kolegów w długich włosach (...)
Zło jest - myślę - w chrześcijaństwie i generalnie całej tej religii abrahamowej brakiem dobra, jak ciemność jest brakiem światła w fizyce. Ten brak światła, brak dobra, jest chaosem i bezmyślnym przypadkiem, a działanie z intencją może - choć też, jak i przypadek, nie musi - prowadzić do dobra, bo nasza wiedza jest ograniczona, tak jak i zrozumienie logiki czy ciągów przyczynowo-skutkowych.deathwhore pisze: ↑4 lata temuTo jak już mają być te posty i tak wyrzucone gdzie indziej, to przy okazji zapytam - a co to jest to dobro i zło?
Można by z tego wynieść, że skoro światłość jest dobra, to ciemność nie jest dobra. A jak widać z opisu - w stworzeniu ciemności chyba bóg nie uczestniczył, można by więc pewnie założyć, że co złego, to nie on Idąc dalej, można by rozkminić, że światło jest jakimś symbolem prawdy, wiedzy, a ciemność - niejasności, niepewności, nieprzewidywalności, głupoty, brakiem porządku.Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: "Niechaj się stanie światłość!" I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą.
Tak zwane łupy wojenne długi czas nie były powodem do wstydudeathwhore pisze: ↑4 lata temuCiężej mi dać przykłady na systemowe, kulturowe akceptowanie kradzieży
1. Co to ma za znaczenie, jak trafisz na odpowiednie kombo stanu umysłu, pory dnia, napoju podręcznego i obecności/braku panny to i w melodiach Dissection doszukasz się smutku, nostalgii, mroku, niezmierzonego zła i agresji
"Władze poznawcze" mamy wystarczające, ponieważ mamy rozum. A gdyby zapewnił nam wszystko, skutkowałoby to tym, że jako wszechwiedzący, nie bylibyśmy wolni, tylko przymuszeni do robienia dobrych rzeczy. I wówczas dopiero - mówią chrześcijanie - bóg byłby zły, bo zamiast istot wolnych, stworzyłby niewolników. Dobrych, bo dobrych, ale jednak niewolników. Poza tym jak dla mnie, to takie trochę obwinianie nauczyciela za to, że ma się kiepskie stopnie i tak generalnie odbieram to całe gadanie. I nie podoba mi się ono, bo z ludzi zrzuca odpowiedzialność za zło tego świata na jakąś postać mitologiczną. Całe to pierdolenie "po Auschwitz nie ma Boga" i takie tam. Ale to już insza inszość. Natomiast znajomość pojęć ma kluczowe znaczenie. Bez tego, wydlubujac sobie oko łyżka, nie wiedziałbys, czy jesteś pojebany, czy to tylko skaryfikacja, dzięki której wszystkie dupeczki będą Twoje.Zatem odpowiedzialnym za zło jest nie człowiek, a Bóg, bo kto inny odpowiada za niezapewnienie tworzonym przez Niego istotom odpowiedniego zasobu informacji i władz poznawczych?
To zdanie byłoby lepsze, gdyby wyjebać przecinek.1. Chyba tego nie słuchałeś, jak słońce zaczyna wstawać, z papieroskiem w mordzie.
Wybacz, ale mam wrażenie, że sam sobie przeczysz. Skoro chodzi o sytuacje, kiedy ktoś grzeszy: na skutek swojej niedoskonałej natury, mogą działać źle na skutek braku wiedzy, błędnego rozpoznania dobra, ale nigdy celowo to chyba oczywiste, że niedostateczne były albo posiadane dane, albo władze poznawcze. Sam zawarłeś to w swoim opisie, ja zwróciłem tylko uwagę, że to nie sam człowiek (czy anioł, obojętne) jest autorem swojej konstrukcji psychicznej i sytuacji, w jakiej został przez Boga postawiony.TITELITURY pisze: ↑4 lata temu"Władze poznawcze" mamy wystarczające, ponieważ mamy rozum.Zatem odpowiedzialnym za zło jest nie człowiek, a Bóg, bo kto inny odpowiada za niezapewnienie tworzonym przez Niego istotom odpowiedniego zasobu informacji i władz poznawczych?
Wszechwiedza nie jest tu konieczna, całkowicie wystarczająca byłaby wiedza... no, wystarczająca. Świadomość, że wybiera się odejście od dobra i tego, jakie będą konsekwencje tego wyboru, nie wymaga wszechwiedzy i nie odbiera wolności.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuA gdyby zapewnił nam wszystko, skutkowałoby to tym, że jako wszechwiedzący, nie bylibyśmy wolni
Teoretycznie może się nam tak wydawać, kiedy np. słyszymy, że ktoś kradł lub zabijał z premedytacją. Problem polega na tym, że jego zdaniem działał dobrze. Kiedy jednak mu się wydawało, gdy kradł, że działa dobrze, ponieważ np. się bogaci ( tak załóżmy argumentuje) , my wiemy, że działał źle, tylko opacznie pojmował, czym jest dobro. Błądził z braku wiedzy. Tymczasem, gdybyśmy zostali stworzeni z zaimplementowaną wiedzą o tym, co jest dobre i w związku z tym działali zawsze dobrze ( a działalibyśmy tak na pewno, ponieważ świadomie żaden człowiek nie chce zła) , taki człowiek nic by nigdy nie ukradł i może nie moglibyśmy mieć pretensji do jakiegoś Boga, że nas źle zrobił, ale za to zamiast ludźmi, bylibyśmy bezwolnymi maszynami. A wtedy rzeczywiście, Bóg byłby zły, gdyby nas takimi stworzył.Świadomość, że wybiera się odejście od dobra i tego, jakie będą konsekwencje tego wyboru, nie wymaga wszechwiedzy i nie odbiera wolności.
Zapominasz, że wedle chrześcijańskiej koncepcji Zbawienia w sumie to właśnie będzie miało miejsce przez całą wieczność po ParuzjiTITELITURY pisze: ↑4 lata temuTymczasem, gdybyśmy zostali stworzeni z zaimplementowaną wiedzą o tym, co jest dobre i w związku z tym działali zawsze dobrze ( a działalibyśmy tak na pewno, ponieważ świadomie żaden człowiek nie chce zła) , taki człowiek nic by nigdy nie ukradł i może nie moglibyśmy mieć pretensji do jakiegoś Boga, że nas źle zrobił, ale za to zamiast ludźmi, bylibyśmy bezwolnymi maszynami.
O, w żadnym wypadku. Pamiętam tez, ze według chrześcijan tak musiało być w raju i Adam oraz Ewa przestali być automatami po zjedzeniu jabłka. Chociaż tu chyba można byłoby wolnej woli naszych rodziców bronić, mówiąc że przecież mogli wybrać odmowę diabłu, a woleli spróbować. Ale po końcu świata rzeczywiście, albo to byłoby przerobienie nas w automaty, albo jakaś forma marksizmu, gdzie "wolność, to uświadomiona konieczność" . Póki co, cieszmy się więc tym, że mamy wolną wolę i rozum tu na ziemi, bo potem to już tylko śpiewanie chorałów gregoriańaskich z aniołami. Tutaj chrześcijanie rzeczywiście się moim zdaniem gubią.Zapominasz, że wedle chrześcijańskiej koncepcji Zbawienia w sumie to właśnie będzie miało miejsce przez całą wieczność po Paruzji
Wątpię, żeby którykolwiek prawilny odłam chrześcijaństwa zgadzał się z tezą, że Adam I Ewa byli uprzednio automatamiTITELITURY pisze: ↑4 lata temuPamiętam tez, ze według chrześcijan tak musiało być w raju i Adam oraz Ewa przestali być automatami po zjedzeniu jabłka.
Nie słyszałem, by którykolwiek odłam postulował utratę wolnej woli i rozumu przez Zbawionych, wygląda wiec na to, że faktycznie się gubią i podobnie jak problem faktycznego pochodzenia zła, kwestia ewentualnego ponownego zaistnienia grzechu w społeczności Zbawionych jest raczej pomijana milczeniem.TITELITURY pisze: ↑4 lata temuPóki co, cieszmy się więc tym, że mamy wolną wolę i rozum tu na ziemi, bo potem to już tylko śpiewanie chorałów gregoriańaskich z aniołami. Tutaj chrześcijanie rzeczywiście się moim zdaniem gubią.
Ależ oczywiście, że gra. Nie wiem w czym problem, nowy album jest chyba bliższy klasycznemu podejściu od np. The Synarchy of Molten Bones?
No wiadomo.porwanie w satanistanie pisze: ↑4 lata temuMyślę, że warto mimo wszystko zaznaczyć ani VBE ani DsO nie grają/nie grały jazzu jako takiego, bo ambitniejsze harmonie i struktury rytmiczne (choćby i "jazzzowe") to jeszcze nie jazz
Porządnego solo na saksofonie.brak tu jego najważniejszych wyznaczników.