W recenzji piszesz, że następna płyta, jeżeli nie pojawią się bardziej istotne zmiany, może zacząć się już przejadać. Z ciekawości, a nie złośliwie, zapytam - jak długo znasz ten zespół?Deathhammer pisze: ↑5 lat temu Ja za to trochę się osłuchałem i podrzucam pierwsze wrażenia/recenzję. Polecam mimo wszystko dać szansę, bo to pełnoprawna pozycja w dysko i świetnie się broni.
https://podziemnegarkotluki.blogspot.co ... xcuse.html
To jest kontynuacja, w sensie udoskonalenie dotychczasowego stylu. Ale wiem o co ci chodzi - te zarzuty o kopiowanie poprzedniczki też mnie śmieszą.Deathhammer pisze: ↑5 lat temu Nie wiem ludzie, co wy jednym uchem słuchacie tej płyty?
Przecież to nijak nie jest kontynuacja EiF
Bo ja wiem? Moje pierwsze zetknięcie to było jakoś w 2013, zaczynałem od WHTN. Ale na dobre wszedł mi ten zespół dopiero po wydaniu Exercises.deathwhore pisze: ↑5 lat temuW recenzji piszesz, że następna płyta, jeżeli nie pojawią się bardziej istotne zmiany, może zacząć się już przejadać. Z ciekawości, a nie złośliwie, zapytam - jak długo znasz ten zespół?Deathhammer pisze: ↑5 lat temu Ja za to trochę się osłuchałem i podrzucam pierwsze wrażenia/recenzję. Polecam mimo wszystko dać szansę, bo to pełnoprawna pozycja w dysko i świetnie się broni.
https://podziemnegarkotluki.blogspot.co ... xcuse.html
Myślę, że gdyby to było wcześniej to i zmęczenie materiału mogłoby być szybsze.Deathhammer pisze: ↑5 lat temuBo ja wiem? Moje pierwsze zetknięcie to było jakoś w 2013, zaczynałem od WHTN. Ale na dobre wszedł mi ten zespół dopiero po wydaniu Exercises.deathwhore pisze: ↑5 lat temuW recenzji piszesz, że następna płyta, jeżeli nie pojawią się bardziej istotne zmiany, może zacząć się już przejadać. Z ciekawości, a nie złośliwie, zapytam - jak długo znasz ten zespół?Deathhammer pisze: ↑5 lat temu Ja za to trochę się osłuchałem i podrzucam pierwsze wrażenia/recenzję. Polecam mimo wszystko dać szansę, bo to pełnoprawna pozycja w dysko i świetnie się broni.
https://podziemnegarkotluki.blogspot.co ... xcuse.html
Jakbyś nie był lifemetalowcem, tylko szanującym się maniakiem czerni bez hehebrudu za paznokciem, to doszedłbyś do takich wniosków już po wydaniu Ćwiczeń W Daremności. Bo Mdłości/Further (od których także zacząłem przygodę z zespołem) były czymś bardzo ciekawym w moich uszach jako świetne połączenie doskonałych melodii przy jednoczesnym zachowaniu w stu procentach blackmetalowej atmosfery pogardy i desperacji, Groza wzniosła tę kombinację na wyżyny a WHTN doprawił jeszcze lepszymi numerami, jeszcze lepiej napisanymi, choć całościowo nie porywał tak jak poprzedniczka. I patrząc z dzisiejszej perspektywy mogliby po tej płycie zawiesić projekt, bo osiągnęli w nim już wszystko na tamten moment. Utrzymując obrany kierunek wyjście było tylko jedno - napisać numery tak powalająco doskonałe, żeby nie było wiadomo gdzie majtki włożyć a, jak wiemy, na poprzedniczce nie udała się ta sztuka i pojawiły się symptomy "przejedzenia". Najnowszy album te symptomy ma w jeszcze większej ilości.deathwhore pisze: ↑5 lat temu Ja ich poznałem dokładnie w tym samym momencie. Bo tak głośno o zespole, to mimo że black metal to melodyjne gówno dla przygłupów, to sprawdzę co to jest. I bardzo mi się wówczas spodobało i długo broniłem tego przed zarzutami takich nienawistników różnego rodzaju. Ale ostatnie koncerty i ta płyta. Coś pękło. Dla mnie to już nie Mgła, a Mdła.
Gdybyście byli fanami prawdziwego surowego blacku i poznali Mgłę od splita Crushing the Holy Trinity to byście doszli do tego po wydaniu Grozy!DiabelskiDom pisze: ↑5 lat temuJakbyś nie był lifemetalowcem, tylko szanującym się maniakiem czerni bez hehebrudu za paznokciem, to doszedłbyś do takich wniosków już po wydaniu Ćwiczeń W Daremności.deathwhore pisze: ↑5 lat temu Ja ich poznałem dokładnie w tym samym momencie. Bo tak głośno o zespole, to mimo że black metal to melodyjne gówno dla przygłupów, to sprawdzę co to jest. I bardzo mi się wówczas spodobało i długo broniłem tego przed zarzutami takich nienawistników różnego rodzaju. Ale ostatnie koncerty i ta płyta. Coś pękło. Dla mnie to już nie Mgła, a Mdła.
Rozumiem, że Ty jesteś zadowolony, bo jako nie-kmiot black metalowy czujesz go porządnie?Hajasz pisze: ↑5 lat temu Gdybyście nie byli black metalowymi kmiotami to byście elegancko poczuli mięsistego mgielego kutasa w swoich dupach, którego tak ochoczo Mgła serwuje tym wszystkim, którzy gówno wiedzą o ścieżce rozwoju zespołu. A, że jesteście to nawet tego nie czujecie jak jesteście dymani.
No bo w dobie Internetu nisza nie oznacza już niszy informacyjnej. Jeśli ktoś wklepie sobie w google np. "canadian black metal", to po sekundzie dostanie Akitsę, Revenge i Blasphemy. Jak wpisze "french black metal", last.fm na tacy poda mu DsO, Antaeus, Peste Noire... i Vlad Tepes. Tak, Czarne Legiony to pierwsza strona wyników na popularnym serwisie muzycznym, jeśli spytamy go o francuski black metal.Wędrowycz pisze: ↑5 lat temu Dla chłopaków, którzy niedawno byli wpatrzeni w KoRna czy Slipknota i nagle poznali coś mocniejszego. Ja to widuję od lat na koncertach różnych, nawet tych war metalowych, które jak liczyłem będą odsiewać takich ludzi, znaczy się, że obecnie to już nawet niszowe rzeczy wypłynęły na wierzch.
To dobre wrażenie masz, bo Hajasz ostatnio często z ekscytacją wspomina o dymaniu tyłków współczesnych metali. Zaczynam się o niego martwić... Co nie zmienia faktu, że ma sporo racji.
To ciekawy temat. Nie przesadzałbym z tym całkowitym brakiem kiczu w Mgle. Ale to temat na dłuższą dyskusję. Bo czymże jest kicz?porwanie w satanistanie pisze: ↑5 lat temu
Co do Mgły i hipsterów - myślę, że rzeczą, która ich przyciąga, oprócz znakomitej i dobrze wyprodukowanej muzyki, jest całkowity brak kiczowatego image i estetyki, tudzież głupich wypowiedzi. Podejrzewam, że z perspektywy wielu ludzi z zewnątrz to jest taki black metal, z którym mogą obcować bez poczucia zażenowania.
Ja kicz rozumiem jako coś, co odnosi się do twórczości artystycznej lub pseudoartystycznej. Wychodzenia na scenę w zwykłych ciuchach w ogóle nie rozpatruję w kategoriach twórczości, na upartego można tu podpiąć jedynie te kaptury i zasłony na twarz, bo przecież i nazwą zespołu, i z tekstami to jakoś koresponduje.deathwhore pisze: ↑5 lat temu Ale kicz to nie tylko przepych. To również używanie pewnych utartych klisz stylistycznych, czy wizerunkowych. Nie, to nie tylko zasłonięcie twarzy. To też ramoneska, to też kaptur. To jednolity wizerunek wszystkich członków zespołu.
Można chyba tak to ująć, chociaż ja bym powiedział, że po prostu wygodny. Jak dla mnie to nie jest ani ładne, ani brzydkie, raczej utylitarne. Nie trzeba malować twarzy, nie trzeba robić na scenie gęby, zawsze tez można wymienić muzyka bez zwracania uwagi na ten faktdeathwhore pisze: ↑5 lat temuAle wracając do Mgły - nie uważasz, że taki wizerunek to też wizerunek bardzo bezpieczny?
OK, ale to chyba o inny rodzaj bezpieczeństwa chodzi, bezpieczeństwo wynikające z podążania utartym szlakiem, tak mi się wydaje. Mgła swój wizerunek czy antywizerunek zaproponowała samodzielnie, świadomie pozbawiając się jednej (albo i więcej) z istotnych sfer ekspresji.
Jasne, ja np. kicz black metalowy bardzo lubię, robi mi on klimat i kontekst, taki debiut Emperora to nie wiem, czy tak bardzo by mi się podobał, gdyby wydali to bez tego zamczyska i trolli na okładce. Z drugiej strony - nie podobałaby mi się chyba tak bardzo Mgła z trollamideathwhore pisze: ↑5 lat temuTak naprawdę temat kiczu jest bardzo ciekawy, niejednoznaczny i żeby było ciekawiej, wcale nie jest tak negatywny jak mogłoby się wydawać
to zdanie mi się podoba; ciekawe i chyba celne ujęcieporwanie w satanistanie pisze: ↑5 lat temu Kicz bywa użyteczny, bo jest komunikatywny, tak bym to ujął.
Ja nie wiem jaka to jest działalność pseudoartystyczna Takie pojęcie niebezpiecznie kojarzy mi się z ludźmi, którzy próbują dezawuować sztukę, która im się z jakiegoś powodu nie podoba, a zazwyczaj są to przyczyny pozaartystyczne, a ideologiczne, bo np. teza stawiana przez twórce nie współgra z ich światopoglądem.porwanie w satanistanie pisze: Ja kicz rozumiem jako coś, co odnosi się do twórczości artystycznej lub pseudoartystycznej. Wychodzenia na scenę w zwykłych ciuchach w ogóle nie rozpatruję w kategoriach twórczości, na upartego można tu podpiąć jedynie te kaptury i zasłony na twarz, bo przecież i nazwą zespołu, i z tekstami to jakoś koresponduje.
Nie trzeba malować twarzy, ale trzeba założyć zasłonkę, trzeba założyć kaptur, trzeba założyć ramoneskę (granie w takiej kurtce nawet, jeżeli zarzucą się ją na gołe ciało to niesamowita męczarnia, ja się dziwię, że żaden z nich nigdy nie zasłabł). Więc z utylitarnością tego wizerunku to też tak średnio. Z jakich sfer ekspresji w ten sposób rezygnują? Z mimiki? Nie przesadzałbym z jej istotnością w przypadku kapel black metalowych. Ja jednak uważam, że to, co oni usilnie nazywają "antywizerunkiem", to jednak w całości wizerunek i to tak bardzo przemyślany i dopracowany. Nawet jeżeli na samym początku można było patrzeć na to w sposób o jakim piszesz - ja jednak uważam, że tutaj jak u Hegla doszło do syntezy wizerunku i antywizerunku, która w efekcie dała nową tezę, czyli można śmiało przyjąć, że rozszerzyła zakres akceptowanego wizerunku black metalowego zespołu. Gdyby nie był to właśnie wizerunek, to nikt by na to nie zwrócił uwagi, tak jak nikt nie zwraca uwagi na wizerunek większości kapel death metalowych.porwanie w satanistanie pisze: Można chyba tak to ująć, chociaż ja bym powiedział, że po prostu wygodny. Jak dla mnie to nie jest ani ładne, ani brzydkie, raczej utylitarne. Nie trzeba malować twarzy, nie trzeba robić na scenie gęby, zawsze tez można wymienić muzyka bez zwracania uwagi na ten fakt
(...)
OK, ale to chyba o inny rodzaj bezpieczeństwa chodzi, bezpieczeństwo wynikające z podążania utartym szlakiem, tak mi się wydaje. Mgła swój wizerunek czy antywizerunek zaproponowała samodzielnie, świadomie pozbawiając się jednej (albo i więcej) z istotnych sfer ekspresji.
Jest to, najprościej mówiąc, walenie w chuja pod płaszczykiem uprawiania sztuki - patrząc od strony twórcy, nie oceniającego, wiec odpada problem dezawuowania sztuki z niecnych pobudek
Ja bym powiedział, że w żadnym podgatunku metalu i w mało którym gatunku muzyki w ogóle jest tak istotna. Muzyk ma wyglądać groźnie, mrocznie i w sposób natchniony, temu przecież służą makijaże i sceniczna dyscyplina.deathwhore pisze: ↑5 lat temu Z jakich sfer ekspresji w ten sposób rezygnują? Z mimiki? Nie przesadzałbym z jej istotnością w przypadku kapel black metalowych.
Zgoda, niech będzie, że się nam to zheglowało. Zbyt to zdyscyplinowane, by było niecelowe, jest wizerunek.deathwhore pisze: ↑5 lat temuGdyby nie był to właśnie wizerunek, to nikt by na to nie zwrócił uwagi, tak jak nikt nie zwraca uwagi na wizerunek większości kapel death metalowych.
Dla mnie to jest aspekt utylitarny, to miałem na myśli, pisząc, że nie trzeba robić gębydeathwhore pisze: ↑5 lat temuJest bezpieczny ze względu na to, że raczej nikogo nie obraża, że nie trzeba pilnować mimiki w czasie grania
Przyjmuję spostrzeżenie za słuszne.deathwhore pisze: ↑5 lat temuwreszcie, na co dzień można wyglądać jak szary człowiek, a na scenie zmienić się w takiego złowrogiego wysłannika nicości
A zgodzisz się, w wypadku tego projektu konsekwencja i brak prób robienia czegoś innego jest uzasadniona artystycznie, a nie asekurancka?deathwhore pisze: ↑5 lat temuNie zmienia to faktu, że obecnie poruszają się po bezpiecznej ścieżce, robią dokładnie to, czego oczekują od nich fani i wyglądają tak, jak oczekują od nich fani.
Uważam, że to może być nawet lepsza pobudka niż inne. No wypowiadam się o czymś czego nie znam, ale taki autoironiczny charakter dzieła może sprawiać, że sam utwór jest dużo bardziej wartościowy w kontekście samego zdarzenia. Taki metajęzyk twórcy, marny utwór umieszczony w kontekście określonego wydarzenia tworzy z całego wydarzenia coś dużo bardziej wartościowego. Mam nadzieję, że się ze mną zgodzisz i poczujesz się doceniony jako artysta w ten sposóbporwanie w satanistanie pisze: W czasach licealno-studenckich pisałem na ten przykład wierszydła, tak że niby na serio. Sfrustrowany ich średni odbiorem i chcąc przynajmniej sobie coś udowodnić, popełniłem kiedyś z rozmysłem totalne gówno, jakąś papkę z poukładanym w słupki wyrywkami myśli Tishnera i paru innych - i dostałem za to wyróżnienie w lokalnym konkursie. To była właśnie działalność pseudoartystyczna, ponieważ nie stał za tym absolutnie żaden zamysł an inspiracja, poza chęcią udowodnienia, że jury chuja się zna.
Tu wracamy do tego, o czym rozmawialiśmy w przypadku samej muzyki. Oczywiście, pewne asekuranctwo jest tutaj uzasadnione artystycznie. Tyle, że dla mnie konwencja się wyczerpała, wypaliła - może wrócę do tej płyty i znowu się zachwycę, przez co na sam zespół znowu spojrzę inaczej. Więc dojdziemy do tego punktu, w którym uważam, że zarówno się zgodzimy - tak, jest to uzasadnione, ale jednoczesne trwanie w tak wąskiej niszy uważam za asekuranckie właśnie. I w tym się nie zgodzimy.porwanie w satanistanie pisze: A zgodzisz się, w wypadku tego projektu konsekwencja i brak prób robienia czegoś innego jest uzasadniona artystycznie, a nie asekurancka?
Oczywiście ciężko zaprzeczyć, że tradycyjny wizerunek w 99% przypadków nie spełnia swojej roli. I jak pisałem, chwała i tak Mgle, że zrobili coś swojego i przemyślanego, to artystycznie dużo bardziej warte niż zastępy kopistów. Chciałbym też wyraźnie zaznaczyć, po raz kolejny, bo już o tym wspominałem, że zarzuty przeze mnie kierowane wynikają raczej z wyżej postawionej poprzeczki.
Bo wbrew pozorom to praca, trasa, itp. czepiasz się słów.
Nie wbrew pozorom, bo chyba każdy kumaty rozumie, że to praca i trzeba zapierdalać. Zapierdala i są efekty.
To w takim razie to ten cały black metal bardziej zasługuje na miano life metalu. Ludzkie, smutne chłopakiyog pisze: ↑5 lat temu Nie czepiam się słów, po prostu nie zrozumiałeś, o czym mowa. Black metal to jedna wielka emocja, jak mówił wieszcz. W Mgle tejże - w moim mniemaniu - nie ma, toteż nazywanie tego "większym blackmetalem niż cokolwiek innego", jest dla mnie po prostu śmieszne. Przedwczoraj zresztą słyszałem o tym zespole opinię: "świetnie mi się przy Mgle pracuje". Taka muzyka od tych, co nie mają czasu dla tych, co go nie mają. Jest w tym jakiś pomysł.
A nawet jeśli? Ja tam nie widzę w tym nic złego, bo sami sobie ciężką pracą zapracowali na taką "koniunkturę", tzn. wypracowali cały ten ich image, otoczkę wokół zespołu i tak charakterystyczną formułę muzyczną. Się zapierdala, się gra, się ma...Zsamot pisze: To że raptem parę osób, co jeździ na Off nagle polubiło ten band, nie czyni z Mgły osób koniunkturalnych...
W pewien sposób, myślę, wiąże się to z tym całym ekstremizmem, także w kwestii emocji czy uczuć - choćby Necrobutcher wspomina w Ewolucji kultu jak to Dead się śmiał częściej niż ktokolwiek inny - ten skrajny dualizm to też jakiś tego blacku element, mam wrażenie. I tu u Mgły jest poniekąd taka nowa ścieżka, że u nich tych emocji niemal zero, z czego wychodzi taki anty-black metal w ramach black metaludeathwhore pisze: ↑5 lat temuTo w takim razie to ten cały black metal bardziej zasługuje na miano life metalu. Ludzkie, smutne chłopakiyog pisze: ↑5 lat temu Nie czepiam się słów, po prostu nie zrozumiałeś, o czym mowa. Black metal to jedna wielka emocja, jak mówił wieszcz. W Mgle tejże - w moim mniemaniu - nie ma, toteż nazywanie tego "większym blackmetalem niż cokolwiek innego", jest dla mnie po prostu śmieszne. Przedwczoraj zresztą słyszałem o tym zespole opinię: "świetnie mi się przy Mgle pracuje". Taka muzyka od tych, co nie mają czasu dla tych, co go nie mają. Jest w tym jakiś pomysł.
Owszem. Też jestem tego zwolennikiem. Doceniam nakład pracy.Vexatus pisze:A nawet jeśli? Ja tam nie widzę w tym nic złego, bo sami sobie ciężką pracą zapracowali na taką "koniunkturę", tzn. wypracowali cały ten ich image, otoczkę wokół zespołu i tak charakterystyczną formułę muzyczną. Się zapierdala, się gra, się ma...Zsamot pisze: To że raptem parę osób, co jeździ na Off nagle polubiło ten band, nie czyni z Mgły osób koniunkturalnych...