

Tak jest również tym razem, bo na debiutanckim In Bloodline with the Snake bohaterowie tematu serwują słuchaczowi 50 minut siarczystego black metalu niepozbawionego szwedkich melodii czy różnorodnych wokali. Wokal na duży plus, bo klasyczny wrzask momentami przechodzi w jakieś deklinacje, czyste zaśpiewy czy inne tego typu ciekawostki. O rewelacji żadnej mowy nie ma, ale z (lewą) ręką na sercu mogę rzec, że to bardzo dobra pozycja.
O ile na debiucie dało się usłyszeć pewien procent zatęchłej piwnicy, o tyle na drugiej płycie na pełnej wbili do studia i nagrali nowocześnie brzmiącego kolosa, który trwa 67 minut. Jakby ze dwa utwory tak wyrzucić z Black Mirror Hours to nic by się nie stało, ale z drugiej strony nie dłuży się. Poziomem nie dorównali poprzedniczce, ale o zawodzie nie ma mowy. Uduchowione napierdalańsko na pełnej. Dalej nie znam, ale się zapoznam. Spodobały mi się te dwie płyty na tyle, że złożyłem zamówienie w Agonii.
Niemiecka scena całkiem nieźle sobie radzi, bo Chaos Invocation, Ascension czy Shrine of Insanabilis warto posłuchać.