TITELITURY pisze:
No właśnie sęk w tym, że nie bardzo i na tym polega cały ambaras. Jak możemy dowiedzieć się ze słownika języka polskiego, kunszt jest to umiejętność wykonywania czegoś lub posługiwania się czymś, doprowadzona do perfekcji . więc żadne tam "używanie środków stylistycznych". I
Tu szanowny kolega oczywiście ma rację i punkt w dyskusji przyznać należy, ale kolega pozwoli się wytłumaczyć - na sformułowaniach dotyczących "kunsztu" popłynąłem w nawiązaniu do stwierdzeń Pogana1234, które zresztą sam raczyłeś przywołać. Oczywistością jest, że do żadnego z tych zespołów nie przypisałbym określenia "kunsztowny" tak sam z siebie.
Ale cóż, dla sportu możemy pociągnąć temat dalej, bo czemu nie? Otóż, gdybym chciał w sposób bardzo uparty podejść do tematu, to mógłbym iść w dwie strony. Pierwsza, to kwestia czysto lingwistyczna, która pozwoliłaby na proste stwierdzenie "a jednak użycie właściwych środków stylistycznych!". Jeżeli przyjąć założenie wprowadzone w przytoczonej przez Ciebie definicji, to pragnę zauważyć, że w przypadku dzieł kultury nastawionych na afirmację brzydoty, a nie piękna, mamy sytuację w której doprowadzenie do perfekcji wykonania danego dzieła muzycznego nie musi być równoznaczne z doprowadzeniem do perfekcji użycia instrumentów muzycznych. I to wcale nie jest taka karkołomna teza - jeżeli przyjąć, że perfekcyjny death metal to ten brudny, z piwnicy i wściekły, to jego wykonanie doprowadzone do perfekcji skutkowałoby nieosiągnięciem założonego celu. Kunszt muzyczny nie musi być równoznaczny z kunsztem instrumentalnym, nawet zgodnie z przytoczoną definicją.
Druga droga, którą mógłbym pójść, to krzyknąć "hola hola, zły człowieku!", a następnie sprowadzić problem do kwestii, które poruszałem bardzo szeroko w poprzednim wpisie, mianowicie umiejscowienia braku perfekcji wykonawczej w spektrum. Mógłbym iść w tę stronę, najzwyczajniej w świecie w zespole którego muzyka podoba mi się bardziej, te umiejętności są na wystarczająco wysokim poziomie, że mnie satysfakcjonują, a w przypadku tego, którego muzyka mi się nie podoba, tej umiejętności zabrakło w stopniu, który już mi przeszkadza. Akurat w tym przypadku ta teza mogłaby być bardziej karkołomna od tej pierwszej - niestety kompletnie nie mam ochoty wracać teraz do starych nagrań Throneum, żeby to analizować, natomiast nigdy nie zapadło mi w pamięć, żeby krzywizny u nich kłuły mnie w uszy, a riffy traciły groove, tylko leciały nieporadnie przed siebie.
A to wszystko powyżej napisałem tylko po to, żeby napisać to, co poniżej:
TITELITURY pisze:( znać polonistę! )
WYPRASZAM SOBIE!